Moje włosowe odkrycie - Planeta Organica, balsam do włosów z olejem awokado

Moje włosowe odkrycie - Planeta Organica, balsam do włosów z olejem awokado

Nie od dziś wiadomo, że gorzki lek najlepiej leczy, a nieco obleśny glutek z siemienia wspomaga włosy. Jednak nie zawsze musi być aż tak strasznie - jakiś czas temu odkryłam świetny balsam do wszystkich rodzajów włosów z olejem awokado marki Planeta Organica. Przyjemny zapach, łatwa aplikacja i świetne działanie - chcecie więcej szczegółów?

Nawet nie wiecie ile kadrów napsrykałam, by wybrać i tak słabej jakości zdjęcia. Wysoka, plastikowa buteleczka w kolorze brązu od razu przykuła mój wzrok i wyróżniała się na tle innych kosmetyków znajdujących się w łazience. Jednak jak widać nie okazała się tak wyjątkowa jeśli chodzi o zdjęcia - według mnie jest niefotogeniczna, aczkolwiek spodziewam się odpowiedzi, że po prostu moje zdolności nie są jeszcze wystarczające. Nie wykluczam również tej drugiej kwestii ;)
Początkowo bałam się wydobywania produktu - kosmetyk wszak jest nieco gęstszy - w końcu to balsam, otwór niewielki, a plastik stosunkowo twardy. Znalazłam na to jednak skuteczny patent! Obracamy butelkę do góry dnem, delikatnie wstrząsamy i ściskamy, a na dłoni ląduje porcja na raz. Przyzwyczaiłam się, bo to przede wszystkim wygoda - ile razy Tobie wypłynęło za dużo szamponu czy odżywki? No to już się rozumiemy.

Balsam z łatwością rozprowadza się na włosach i całkiem przyjemnie pachnie. Producent zawarł w nim kilka przyjaznych dla dobra włosów składników takich jak tytułowy olej z awokado czy z orzechów włoskich, mleczko kokosowe oraz ekstrakt z liczi. Jest to jeden z licznych wariantów balsamów do włosów oferowanych przez tą markę i wiem, że wypróbuję także inne. Kosmetyk świetnie sprawdził się na moich włosach. Używałam go jak odżywki czy maski do włosów na długości, choć zdarzyło się, że wręcz umyłam nim włosy i skalp po wcześniejszym myciu szamponem. W obydwu przypadkach włosy po wyschnięciu były miękkie i miłe w dotyku. Co dla mnie równie ważne były lśniące i wygładzone - nie było mowy o spuszonych włosach, a w dodatku pięknie się prezentowały - jak po wyjściu od fryzjera. Dla mnie to wielki plus, aby w tak prosty sposób okiełznać moje włosy.



Przeczesując internety zauważyłam, że nie jestem jedyną osobą wystawiającą mu pochlebną opinię. Ktoś jeszcze ma ochotę go wypróbować? A może ktoś ma doświadczenie z innymi wariantami tego balsamu i któryś poleci dla moich długich włosów tłustych u nasady, suchych na końcach? Jakich kosmetyków do pielęgnacji włosów używacie aktualnie?
Podstawa perfekcyjnego makijażu, czyli dobór podkładu

Podstawa perfekcyjnego makijażu, czyli dobór podkładu

Dobór podkładu do makijażu od zawsze sprawiał problem - na szkolnym korytarzu pojawiały się efekty maski, które były efektem doboru za jasnego/ciemnego podkładu do reszty ciała. Która dziewczyna nie była przerażona kiedy stanęła przed wyborem swojego pierwszego podkładu? U większości kończyło się to tak, że podkład był za ciemny - pieniądze zostały wyrzucone w błoto. A wystarczy znaleźć wskazówki jak to zrobić. Pora tę wiedzę usystematyzować!

W pobliskiej drogerii czeka na Ciebie wiele marek, ale zanim przejdziesz do doboru podkładu, zdecyduj jaka forma by Cię interesowała. Obecnie na rynku mamy podkłady o różnych właściwościach fizycznych.
  • podkład w płynie - najpopularniejszy, oferowany przez prawie każdą markę (np. L'Oreal Infallible) z aplikatorem typu pompka lub bez niej. Również najłatwiejszy w użyciu - można aplikować go palcami, pędzlem czy gąbeczką - najlepiej na zasadzie stemplowania/wklepywania, aby nie pozostały nieestetyczne smugi. Są dostosowane do różnych typów cery - suchej czy tłustej, a także mają różne krycie - od minimalnego do silnego krycia.
  • podkład w pudrze - najczęściej spotkasz w tej kategorii minerały (prosty i krótki skład - do 5 składników), ale wśród drogeryjnych marek również takie się pojawiają (np. L'Oreal True Match Minerals). Pudro-podkłady są lekkie, nie powinny zapychać, a ich krycie można stopniować poprzez dokładanie kolejnych warstw. Nakłada się go puchatym, dedykowanym do tego pędzlem poprzez koliste ruchy.
  • podkład w musie - lekka konsystencja, która świetnie sprawdza się przy cerach mieszanych i tłustych, a także łatwo się rozprowadza - najwygodniej robić to palcami lub gąbeczką przy metodzie stemplowania/wklepywania)
  • podkład w sztyfcie/kompakcie - podobno najproblematyczniejsza grupa, ze względu na to, że często są to kosmetyki ciężkie, kremowe i porządnie kryjące (np. L'Oreal True Match Genius). Należy oszczędnie je aplikować metodą stemplowania, aby nie zrobić sobie nimi krzywdy.

Jakie błędy najczęściej popełniamy wybierając podkład?

  • wybieranie podkładu 'bo ten mi się podoba'/'chcę taki' - bez wzięcia pod uwagę sugestii producenta - nie każdy podkład nadaje się do cery suchej/tłustej
  • dobieranie podkładu do koloru twarzy - podkład powinien być dobierany tak, aby twarz nie odcinała się od tułowia
  • testowanie podkładu na dłoni - dłoń ma inny odcień niż twarz, stąd dobrze dobrany podkład do dłoni może odcinać się na twarzy
  • podkład z polecenia - koleżanka o identycznej karnacji używa takiego, to ja też - jednak identyczna nie oznacza taka sama
  • był w promocji/tani, więc po co wydawać więcej - nie każdy podkład ma w swojej gamie odcień idealny dla nas - najczęściej żalą się na ten fakt dziewczyny o bardzo jasnej karnacji, że nawet najjaśniejszy kolor jest dla nich za ciemny
Prawidło powinno wyglądać to tak, że idziesz do drogerii i przy pomocy testerów wstępnie określasz jaki kolor podkładu wydaje się być pasującym i pytasz o próbki tych kosmetyków lub bierzesz odlewki z dostępnych testerów.
Czemu tak, skoro można dobrać go na miejscu?
Otóż po pierwsze światło - w naturalnym wyglądasz inaczej niż w sztucznym. Po drugie czy pójdziesz do drogerii bez makijażu? A po trzecie w dzień wolny w domu możesz przetestować wszelkie aspekty produktu - czy pasuje, jak kryje, czy się nie utlenia oraz jak współpracuje z innymi Twoimi kosmetykami (np korektor, puder). 
W domu przed lustrem zrób sobie barwy wojenne - nałóż 2-3 odcienie podkładu w formie pasm od twarzy do dekoltu i przyjrzyj im się uważnie. Który z nich pasuje najbardziej? Pamiętaj, że nie dobierasz podkładu do samej twarzy, ale tak, aby twarz nie odcinała się od szyi i dekoltu - nie zależy Ci przecież na masce, tylko perfekcyjnym makijażu, którego podstawą jest dobrze dobrany podkład. Zwróć uwagę nie tylko na kolor, ale również odcień - niech nie będzie zbyt żółty ani różowy. Gdy już wybierzesz faworyta czeka Cię już tylko test jak sprawdza się w ciągu dnia oraz z resztą Twoich kosmetyków.
Krystaliczny żel pod prysznic Lirene

Krystaliczny żel pod prysznic Lirene

Pogoda ostatnio daje nam w kość - niby jest ładnie, ale to nagłe ochłodzenie odczuwalne zwłaszcza wczesnym rankiem i wieczorem, a także chłodniejszy wiatr dają nam delikatnie do zrozumienia, że jesień wisi w powietrzu. Ostatnie zimowe miesiące wskazywały na to, że jak nigdy byłam zmarzlakiem. Co by nie było do końca pesymistycznie, to trzeba przyznać, że dzięki temu jeszcze z większym utęsknieniem czekam na długie, gorące kąpiele z umilaczami - kule, sole do kąpieli i wspaniałe żele myjące. A skoro już jesteśmy przy tym ostatnim, to dzisiaj chciałabym się z Wami podzielić moją opinią na temat krystalicznego żelu pod prysznic Lirene o zapachu orientalnej magnolii. 

Żel znajduje się w plastikowej tubce o iście wiosennym designie. Szczerze mówiąc w momencie, gdy żel trafił w moje łapki ucieszyłam się z takiej formy opakowania - jest bardzo wygodne w użyciu czy to pod prysznicem, czy w wannie, a także sprawdza się pod koniec. Akurat zbliżam się do denka, a dzięki takiej formie nie muszę stawiać żelu do góry nogami by resztki produktu spłynęły do otworu wydobywającego kosmetyk - super sprawa.

Skład kosmetyku nie budzi moich zastrzeżeń, ponieważ spełnia moje wymagania w stosunku do kategorii produktu. Według mnie żel ma skutecznie oczyszczać nie powodując przy tym podrażnień i ten produkt sobie z tym radzi. Mimo wszystko miło w nim zobaczyć coś więcej - znajdziemy w nim obiecaną esencję z kwiatu magnolii oraz proteiny ryżu. Niestety jeszcze nieco przesuszona skóra po lecie i nadchodząca jesień wymagają ode mnie dodatkowej pielęgnacji ciała kremami.
Kosmetyk uzyskuje duży plus za piękny, kwiatowy zapach. Prawdę mówiąc początkowo byłam do niego sceptycznie nastawiona - większe zainteresowanie wykazał mój facet, gdy zabrałam ten produkt na wspólny wyjazd. Wystarczyło jednak mycie czy dwa by przekonać się, że zapach jest przyjemny dla nosa. Delikatna woń kwiatów umila kąpiel, jednak nie jest on na tyle mocny by zakłócać harmonię pomiędzy innymi kosmetykami (np. peeling), ani nie utrzymuje się na ciele na tyle długo by kłócić się z wonią balsamu. Dla mnie to wszystko ma znaczenie, a skoro ja byłam zadowolona to z czystym sercem mogę Wam go polecić i sądzę, że też będziecie na tak.
Fakt, że otrzymałam kosmetyk w ramach współpracy nie wpłynął na moją ocenę.
Wynik rozdania z okazji maleńkich urodzin

Wynik rozdania z okazji maleńkich urodzin

Dzisiaj ze względu na pracujący weekend przychodzę do Was z informacją o zakończonym rozdaniu - pamiętacie je jeszcze? Do wygrania była nagroda niespodzianka - jeden zestaw kosmetyków dla obserwatorów bloga, drugi dla fanów na facebooku. Pierwsza osoba już może zacierać łapki i odpisywać na maila dotyczącego wygranej. Drugą osobę, czyli facebookowego fana obwieszczę później, aby potrzymać Was jeszcze w niepewności ;)


Kosmetyczna niespodzianka leci do Anity (psychodelax3) :)
Gratuluję i czekam na maila :)
Nivea Invisible Black & White - konkurs z Mają Sablewską

Nivea Invisible Black & White - konkurs z Mają Sablewską

Dzisiaj przychodzę do Was z szybką informacją o konkursie organizowanym przez markę Nivea. Chciałabym zachęcić Was do wzięcia udziału w tej akcji - nie wymaga ona wiele, a do wygrania są wspaniałe nagrody. No bo która kobietka nie chciałaby odświeżyć swojej szafy na jesień, co? :)

Zasady są proste:

  • do 30.09 kupujesz jeden z serii produktów Nivea Invisible Black&White i zachowujesz dowód zakupu
  • wchodzisz na stronę http://www.nivea.pl/Porady/ext/pl-PL/invisible-2016
  • wybierasz 1 z 6 stylizacji, która najbardziej pasuje do Ciebie i odpowiadasz na pytanie dotyczące okazji, na którą byś ją ubrała
  • jeśli kupiłaś produkt w jednym z 6 sklepów (E.Lecrelc, Mila, Drogeria Natura, Hebe, SuperPharm lub Carrefour) zaznacz go w następnym kroku - masz szansę na dodatkową nagrodę ;) 
  • podajesz swoje dane kontaktowe i czekasz na wyniki

    Pssst, masz szansę zgłosić się trzy razy, aby zwiększyć swoją szansę na wygraną. Pamiętaj tylko, że 1 paragon = 1 zgłoszenie.



Nagrody:

  • 10 metamorfoz z Mają Sablewską - wygrywasz dopasowaną do Ciebie stylizację składającą się z makijażu, fryzury oraz stroju pod okiem doradcy wizerunkowego, czyli Mai Sablewskiej
  • nagrody dodatkowe: 15 bonów do sklepów Mohito, Reserved, Zalando, ZARA, H&M oraz Top Secret po 200 zł każdy

Dlaczego warto wziąć udział?

  • nagrody, ale tego chyba tłumaczyć nie muszę ;)
  • i tak kupisz sobie jakiś antiperspirant, więc czemu nie spróbować innego kosmetyku i spróbować swojego szczęścia w konkursie?
  • ponadto blogowanie nauczyło mnie, że jak nie grasz to nie wygrywasz - nie każda nowość, którą widzicie na blogach to efekt zakupów czy współpracy - blogerki są bardzo aktywne w sieci i często zgłaszają się do testów czy konkursów - jak widać warto zawalczyć ;)

 Wyślesz zgłoszenie? ;)
Advertisement
Kringle Candle Set sail

Kringle Candle Set sail

W social mediach na pewno zauważyliście, że miniony weekend spędziłam nad morzem. Cóż mogę poradzić, że takie klimaty mnie przyciągają? Relaks nad wodą najbardziej mnie odpręża, styl marynistyczny pociąga, więc nic dziwnego, że oprócz biżuterii wybieram również i zapachy wosków sugerując się morzami i jeziorami. Dzisiaj na tapetę bierzemy daylight Kringle Candle Set sail - kto chce ze mną odpłynąć?

Jest to mój pierwszy daylight w woskowo-świecowej kolekcji. Mała świeczuszka ma nieco większą gramaturę niż wosk (52 g > 40 g), jednak opakowana jest w podobny plastikowy pojemniczek z przykrywką co wosk. Ładnie się pali, bez problemu rozpala się jak świece, czyli do ścianki. Kosztuje 12 zł i jest dostępna między innymi na Goodies.pl. Dzięki cenie jest świetnym patentem na sprawdzenie zapachu w formie świecowej bez zakupu dużego egzemplarza. Zdaję sobie jednak sprawę, że najbardziej ciekawi Was moja opinia o zapachu.

Świeczka pachnie świeżo, nieco morsko, ale zarazem otulająco. Pewnie mało Wam to mówi, więc pobazujmy na wyobrażeniach. Wyobraźcie sobie, że wstajecie wcześnie rano i ruszacie na żagle lub w rejs i spędzacie cały dzień na świeżym powietrzu, by wieczorem wrócić na plażę i cieplej odziani obserwować jak woda porusza się na brzegu. Piękna wizja, uwielbiam takie aktywne dni, zwłaszcza nad morzem, które kończą się przyglądaniem jak słońce chyli się ku zachodowi tonąc w otchłani wody. 

Znajdzie się wśród Was wielbiciel morza?
Czy czytają mnie raczej kwiatowo-owocowi fanatycy? :)
Opróżniamy nasze kosmetyczki: pielęgnacja dłoni i stóp

Opróżniamy nasze kosmetyczki: pielęgnacja dłoni i stóp

Dzisiaj przychodzę do Was z piątą odsłoną wyzwania Opróżniamy nasze kosmetyczki stworzone przez portal Trusted Cosmetics - na tapetę bierzemy kosmetyki do pielęgnacji dłoni oraz stóp. No dobra, idealnego kremu do stóp nie znalazłam, także od razu uprzedzam, że nic takiego tutaj nie pokażę (Shefoot i Joanna mnie zawiodły, ale polecę Wam saszetkę pielęgnującą do stóp Evree). Pokażę i wymienię Wam jednak kilka fajnych rzeczy do pielęgnacji dłoni, paznokci oraz skórek wokół nich. Jesteście ciekawi?

Od ostatniego Meet Beauty honorowe miejsce na mojej toaletce zajmuje buteleczka kremu do rąk Indigo z pompką. Piękny, malinowy zapach, wygodna forma aplikacji oraz szybkie wchłanianie się zachęca do regularnego użycia. Kilka razy nawet zabrałam ją ze sobą do pracy - koleżankom bardzo się spodobał ten kosmetyk ;) 

Kremy do rąk są u mnie jak kremy do stóp - lubię eksperymentować na tym gruncie. Ulubieńca póki co mam z Evree oraz The Secret Soap Store, ale chętnie wypróbowuję nowe kosmetyki. Zimą oraz w pracy cenię sobie kremy pozostawiające lekką warstewkę ochronną - lubię Garniera oraz Eveline. 

Jak już mówimy o kosmetykach do rąk to nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o żelach antybakteryjnych. Próbowałam Carexa i choć go polubiłam, to testowałam kolejne. Póki co moim ulubieńcem zostały te z Bath&Body Works - ostatnio nieco zmieniły swój wygląd, ale to ostatni żel z moich zapasów. Dla fanów informacja, że można do nich dokupić oryginalne etui i nosić cały czas przy torebce/plecaku aby go nie zapominać. Przydatna rzecz, bo czyste dłonie to podstawa. Jeśli zaś chodzi o mydła do rąk, to praktycznie zawsze stawiam na mydła w płynie (choć ostatnio polubiłam kostki z Organique), najczęściej kolekcyjne lub zapasy z Biedronki.

Wracając do pielęgnacji, to teraz przedstawię Wam trzy kosmetyki, które ją uzupełniają. Dodatkowy czas poświęcam dla paznokci oraz skórek wokół nich. Ze względu na wygodę w kieszeni w pracy noszę serum Evree w tubce z pędzelkiem, natomiast w domu mam balsam 2x5 oraz masełko shea Indigo o słodziutkim zapachu Sunset beach, którym wykonuję manicure shea polecany przez instruktorki tej marki.

Może już nie pielęgnacyjnie, ale wciąż w temacie dłoni będzie o paznokciach. Piękne dłonie to nasza wizytówka, ale to nie oznacza, że paznokcie mogą być niezadbane. Regularne odsuwanie skórek oraz skracanie i przypiłowanie to podstawa dbania o nich. Ponadto stawiam na malowanie albo tradycyjnymi lakierami albo hybrydami. W przypadku trwałego manicure najbardziej polubiłam marki NeoNail (ahh te lakiery termiczne - ostatnio robiły furorę!) oraz Indigo. Baza proteinowa ostatnio porządnie mi wzmocniła paznokcie. Spora kolekcja zwykłych lakierów również może liczyć na moją stałą uwagę. Uwielbiam lakiery Color Alike, Essie, OPI, My Secret oraz Wibo - zwłaszcza od kiedy ma nową, trwalszą formułę. Jako bazę używam różnego rodzaju odżywek, natomiast jeśli chodzi o topy to sięgam po Sally Hansen Insta-dri oraz Essie Good to go - moje typy, które oprócz przyśpieszania wysychania również nadają niesamowitego połysku. Usuwanie lakierów pozostawiam zielonemu zmywaczowi z Isany oraz gąbeczkowemu Delii.

A Wy jakich kosmetyków używanie do rąk, paznokci oraz stóp?


Filmy z utworami Kings of Leon

Filmy z utworami Kings of Leon

Witajcie w ten słoneczny dzień! Dzisiaj wieczorem odbędzie się w Polsce pierwszy niefestiwalowy koncert Kings of Leon. Bilety kupione, a sama wraz z facetem właśnie jestem w drodze do Krakowa. Wczoraj okazało się, że na miejscu będą również moje koleżanki, a więc może szczęśliwym zbiegiem okoliczności spotkam się również z kimś z Was? Fani zespołu mogą liczyć również na internetową transmisję z koncertu, a jeśli nie jesteście aż takimi zapaleńcami to chętnie podrzucę Wam coś do obejrzenia.

Moja kumpela z gimnazjalnej ławki lubowała się w zespołach rockowych. Kiedyś rozmawiając o tym co ciekawego leci w telewizji napatoczył się film Szkoła stewardess. Po krótce o filmie: opowieść o dziewczynie, która idzie na kurs na stewardessę, aby spełniać swoje marzenia o lataniu; w międzyczasie okazuje się, że najbardziej zawistna osoba jest blisko niej. Całość została okraszona wątkiem miłosnym - rozłąką z ukochanym. Szczerze mówiąc nie sądziłam, że koleżanka będzie chętna aby go obejrzeć, jednak powód był prosty: skusiła się ze względu na ciekawą ścieżkę dźwiękową. I tutaj dochodzimy do sedna sprawy...
Dzisiaj chciałabym Wam polecić trzy filmy, w których znalazły swoje miejsce utwory Kings of Leon. Z tego co przeglądałam jest ich więcej, ale jak wiecie nigdy nie polecam tego czego nie oglądałam. Propozycje są zróżnicowane - zmuszający do przemyśleń, wartka akcja i trzymający w napięciu, zagadkowy film - dla każdego coś dobrego.

Sierpień w hrabstwie Osage [2013]

Znacie powiedzenie, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach? No właśnie tak jest w rodzinie Weston. Nagłe zaginięcie ojca powoduje zaniepokojenie matki chorej na raka oraz ich córek. Próba rodzinnego pojednania po latach milczenia, rozłąki i konfliktów przyniesie zarówno wiele przykrych, smutnych jak i zabawnych momentów.
Jeśli kiedykolwiek w Twojej rodzinie pojawił się konflikt, to koniecznie obejrzyj ten film. Pozwala on wiele zrozumieć patrząc na przykład innych osób. Jeśli chodzi o muzykę, to w filmie jest ona nostalgiczna. Dobrze dopasowany do treści filmu został utwór Last mile home, który pojawia się na sam koniec filmu (113:49) i trwa podczas końcowych napisów.


Młody chłopak identyfikowany w filmie jako Numer Cztery (Daniel lub John) wraz ze swoim opiekunem po opuszczeniu planety Lorien próbują wieść normalne życie na Ziemi. Nie jest to jednak takie łatwe, gdyż Mogadorianie się nimi interesują i co chwila namierzają w nowym miejscu. Niestety dzisiejsze  czasy nie sprzyjają byciu anonimowym, co ułatwia zadanie ścigającym. Rozpoczyna się śmiertelna wyliczanka: raz, dwa, trzy dzisiaj zginiesz ty. 
Film idealny dla fanów sci-fi, superbohaterów czy walk pomiędzy przedstawicielami różnych galaktyk. Nutka tajemniczości, szybko zawiązujące się nowe akcje powodują, że film ogląda się ze sporym zainteresowaniem, stanowi on fajne oderwanie od rzeczywistości. Dodatkowo jeden z hitów zespołu w soundtracku - Radioactive, który pojawia się już na początku filmu (4:16) i nadaje mu dynamiki.

Nieproszeni goście [2009]

Anna po rodzinnej tragedii wraca z oddziału psychiatrycznego, gdzie ojciec czeka na nią z radosną wiadomością o zaręczynach z Rachel - byłą opiekunką jej zmarłej matki. Dziewczyna walczy z Rachel, która stara się mieć na wyłączność uwagę mężczyzny. Całość kończy się dość zaskakująco.
Porównałabym go nieco do popularnego w swoim gatunku filmu Inni [2001] - może domyślcie się dlaczego, a jeśli nie to koniecznie włączcie film i sprawdźcie to. Już na samym początku przywita Was piosenka My party (1:05), co prawda dość krótki jej fragment, ale zawsze coś.

Kilka propozycji, które sprawdzą się w zależności od nastroju na jesienne wieczory. Mam nadzieję, że takie zestawienie przypadnie Wam do gustu - zawsze ciekawiły Was filmowe propozycje, ale tym razem ugryzłam temat inaczej - dajcie znać co o tym sądzicie.
Wiem, że wśród Was są również fani literatury - podsunę Wam chyba już wszystkim znaną powieść Pięćdziesiąt twarzy Greya, gdzie jest również wspomniana piosenka z płyty Only by the night, ale konkretnego tytułu Wam nie zdradzę - przeczytajcie. Fanów talent show odsyłam na youtube - tam znajdziecie kilka nagrań z X-factora, gdzie uczestnicy wykonują utwory zespołu Kings of Leon.

Trzymajcie się, lecę na koncert :D
Opróżniamy nasze kosmetyczki: ulubione perfumy

Opróżniamy nasze kosmetyczki: ulubione perfumy

Kolejny tydzień wyzwania Opróżniamy nasze kosmetyki z portalem Trusted Cosmetics dotyczy ulubionych perfum. Tutaj trudności w wyborze nie miałam - mam swoje trzy ulubione flakoniki z zapachami, których namiętnie używam. Oczywiście posiłkuję się również innymi, ale nie zasługują na miano ulubieńców tak jak te. Chcecie je poznać?
Na wstępie powiem, że uwielbiam świeże i słodkie zapachy - najchętniej z nutami zapachowymi owoców. Niedawno polubiłam się z mocniejszymi, kobiecymi oraz otulającymi zapachami, które teraz miksuję - odpowiednio na lato, na dzień, na wieczór: wersja elegancka czy tylko dla niego. Minimalizm perfumy w moim wykonaniu to trzy zapachy poniżej; Calvin Klein Euphoria blossom, oraz One summer oraz Intimissimi Romantica.

Pierwszym z nich jest zapach, którym rozkochał mnie chłopak - a mianowicie Calvin Klein Euphoria blossom, który dostałam w zeszłym roku na święta. Piękny mocno podsycony kwiatami zapach klasycznej Euphorii w jeszcze bardziej uroczym opakowaniu - cieniowanym (jak wszystkie w tym poście perfumy :D) Minimalistyczny grawer nazwy sprawia, że flakonik jest elegancki, nietypowy, kobiecy. Dla mnie to jeden z tych zapachów bardziej eleganckich, podsycających moją kobiecość.

Eksperymentowałam z różnymi zapachami z sieciówek, ale zapach Romantica od Intimissimi chyba jako jedyny mnie nie zawiódł. Jest bardzo wyraźny w pozytywnym sensie - otulający zapach piżma skomponowany z kwiatowymi nutami czyni go bardzo seksownym zapachem, który najchętniej zostawiam na wieczorne spotkania z ukochanym. Zapach dodaje mi pewności siebie, to takie dopełnienie koronkowej bielizny, którą mam na sobie. Z resztą sam flakonik zwraca uwagę na seksowny wymiar zapachu, a cieniowany flakonik z koronkową kokardką zdobi moją toaletkę.

Jak już wspomniałam cenię sobie zapachy CK: idealnym zapachem dla mnie są wody toaletowe Calvin Klein One summer (obecnie mam zeszłoroczną wersję 2015), ale cenię sobie każdą poprzednią i następną. Orzeźwiający zapach przywołujący wspomnienia świeżości na plaży, drinków i owoców. Wakacyjna buteleczka kusi gradientem oraz wzorem - na tej jest piasek po śladach morskich fal, na nowej palemki. Jedyny minus jaki widzę w tym flakoniku to brak zatyczki.. Ceniąc sobie piękno drażni mnie brak efektownego zamknięcia. Plus jednak za zakrętkę i atomizer w opakowaniu.

Na dodatek przedstawię Wam trzy moje ulubione mgiełki. Pierwszą z nich jest mgiełka z Avonu w wersji fiołek i liczi - słodko-owocowe zestawienie idealnie pasuje do mojego gustu, a cena wraz z pojawiającymi się co raz promocjami kusi do zakupu. Kolejną, niestety nieco droższą jest Victoria's Secret Endless love - kwiatowe nuty zapachowe szybko mnie do siebie przekonały, choć cena 69 zł za sztukę to według mnie stanowczo za dużo. Tak jak pisałam oprócz zapachu sporo odgrywa również efekt placebo ;)

Na koniec zostawiłam równie mocnego zawodnika, czyli Bath&Body Works Moonlight path. Ten zapach letnimi wieczorami, gdy nie lubimy psikać się ciężkimi od alkoholu perfumami świetnie je zastąpi. Otulający, elegancki, nieco romantyczny i trwały. Za to go kocham, a kupiłam go chyba za 18 zł na promocji, więc maksymalne zadowolenie ;)
Oprócz wymienionych zapachów oczywiście mam inne w swojej kolekcji - np kilka organicznych wód toaletowych z Yves Rocher czy innych marek. Mam jednak słabość do zapachu La Rive Love dance, do którego wiem, że jeszcze kiedyś wrócę. Zaznaczam, że jest łatwo dostępny, ma piękny, słodki zapach i kosztuje grosze w porównaniu do znanych i cenionych perfum.

Czy znacie któryś z moich zapachów?
Polecicie mi coś zbliżonego co zawładnie moim serce,?
Nowości sierpnia

Nowości sierpnia

Wczoraj na ulicach pojawiły się dzieciaki w strojach galowych co zwiastowało rozpoczęcie roku szkolnego, a więc koniec wakacji. Rozpoczął się  nowy miesiąc - wrzesień, a to znak, że należy podsumować miesiąc i zobaczyć co nowego przybyło w mojej kosmetyczce. Jak zauważycie dwie rzeczy mają troszkę inną aranżację zdjęć - to były pierwsze z zakupów w tym miesiącu, które bez czekania na sfotografowanie zostały użyte, więc o nich od razu też kilka słów się pojawi.

Biedronka z pewnością zaskoczyła niejedną osobę swoimi nowościami - w ofercie pojawiły się zeszyty ze wspaniałymi okładkami (sama skusiłam się na kilka z nich - pokazywałam je na instagramie), książka Elementarz stylu Kasi Tusk czy po raz kolejny w ofercie cotton balle, które pokazywałam Wam na facebooku. Skusiłam się na jeszcze kilka drobiazgów takich jak szamponetki Marion 91 miedź, które miały sprawić, że będę szaloną rudą. Jednak na moich ciemnych włosach nie wyszło to niestety tak jak na grafice opakowania, ale wspaniałe refleksy były ;) Oprócz tego musiałam wziąć moją ulubioną wersję opakowania chusteczek Queen (były dostępne również w Hebe) oraz dwie maseczki do włosów Perfect me - będą również w puli nagród w rozdaniu. Krem Dermedic Hydrain3 to już łup z Hebe, gdzie był w promocji -50% - miniatura skusiła mnie do zakupu pełnowymiarowego produktu.

W sierpniu weszła podwyżka na produkty Yankee Candle, więc podczas weekendu starych cen na Goodies skorzystałam z okacji i zamówiłam nowe car vent sticki o zapachu New car. Przyznam, że wybór był spontaniczny - samochodzik po zmianie koloru lakieru miał obiecany taki zapach. Póki co zdradzę Wam, że jest lepiej niż sobie wyobrażałam - na pewno nie daje tak czadu jak popularne choinki zapachowe, więc duży plus.

Ostatnio na moje nieszczęście dopadł mnie mały wysyp na twarzy. Zakładam, że jest to spowodowane kumulacją lato + te kobiece dni, więc ubezpieczyłam się w moje hity do cery trądzikowej z La Roche Posay - wkrótce napiszę Wam co nieco o pielęgnacji takiej cery. Przy kasie w aptece były również żele do mycia twarzy z Biodermy z krótszym terminem przydatności (do grudnia br.), więc uznałam, że niższa cena to dobry moment by przetestować nowość. 

SuperPharm na ogół jest mi nie po drodze, ale ostatnio będąc w Arkadii wstąpiliśmy tam z chłopakiem po coś do picia, a ja wyczaiłam moje ulubione ostatnio maszynki Bic Miss Soleil w promocji - żal było nie wziąć. W Arkadii znajduje się również salon Kiko, gdzie kusi końcówka wyprzedaży - sama skusiłam się na złoty eyeliner (czy będzie tak dobry jak mój ulubieniec z niedostępnej już limitki Essence?) oraz błyszczyk do ust w kredce w kolorze czerwieni. Od mojego lubego w ramach prezentu imieninowego dostałam pędzel do makijażu, do którego kilka razy wzdychałam kręcąc się miedzy regałami w salonie.

Długo opierałam się wakacyjnej książeczce czekowej Yves Rocher - wszak miałam popełnić zakupy w Organique (dostałam rabatowy kupon urodzinowy), ale ostatecznie pierwsze zakupy zrobiłam w YR. Poszłam tylko po szampony do włosów, ale żal było nie wziąć żeli pod prysznic z popularnej serii Jardins du Monde (kawa <3). W ten sposób niepostrzeżenie wykorzystałam dwa kupony i tylko dwa dzieliły mnie od gratisowego kosmetyku za 70 ziko. Skorzystałam zatem z rabatu na kolorówkę i  pielęgnację, a w ramach prezentu wybrałam z drobną dopłatą wodę toaletową o zapachu werbeny. Dla chłopaka wzięłam jeszcze szampon-żel o podobającym mu się zapachu i tak wykorzystałam kod sms zwiastujący 10 pieczątek za dowolny zakup, dobiłam do końca karty na pierwszym poziomie i wzięłam żel pod prysznic mango&kolendra - zapach równie wspaniały jak malina&mięta. 

Na koniec jeszcze przejrzysty stempel i gąbeczka do cieniowania paznokci, które kupiłam w jednej z budek jeszcze we Władysławowie - takie tam pamiątki znad morza w wersji bloggerki ;) 

Tak przedstawiają się moje nowości - jest tego sporo, ale są to również spore zapasy na kolejne miesiące. Powiedzcie co Was zainteresowało, o czym chętnie poczytacie, a ja postaram się Wam przedstawić daną rzecz ułatwiając Wam decyzję o zakupie ;)
Copyright © 2014 Maleńka bloguje , Blogger