Włosy czarownicy - wygraj kosmetyki marki Pharmaceris!

Włosy czarownicy - wygraj kosmetyki marki Pharmaceris!

Nastał koniec miesiąca, a wraz z nim Hallowen, czyli święto, które przybyło do nas z Ameryki. Może i nie jesteś jego zwolennikiem, jednak zachęcam Cię do wzięcia udziału w konkursie inspirowanym.. CZAROWNICAMI. Każda kobieta ma swoją magiczną moc - potrafimy być czarujące, owinąć sobie faceta w okół palca, zmienić się nie do poznania dzięki makijażowi. Ale ale! Przecież nawet najlepszym zdarzają się wpadki, prawda?


Dzisiaj zatem chciałabym Was zaprosić na konkurs, w którym do wygrania są 3 kosmetyki do włosów marki Pharmaceris z serii 'H' widoczne na powyższym zdjęciu. Aby dać sobie szansę na wygraną należy wypełnić formularz zgłoszeniowy zamieszczony poniżej. Koniecznie opowiedz mi swoją włosową historię - kiedy Twoje włosy wyglądały jak u czarownicy - podziel się ze mną swoją włosową wpadką! Może była to nieudana fryzura, szampon, który doszczętnie obciążył Twoje włosy? Nie zapomnij również pozostawić do siebie kontaktu oraz zgodzić się z warunkami konkursu. Będzie mi niesamowicie miło jeśli również polubisz moje profile społecznościowe - Maleńka bloguje na facebooku lub @malenkabloguje na instagramie oraz zaobserwujesz bloga, jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś/eś.


Regulamin konkursu:

  1. Organizatorem konkursu jest autorka bloga Maleńka bloguje.
  2. Kosmetyki są nowe, nieużywane.
  3. W konkursie może wziąć udział każdy, kto spełni warunki, czyli prześle odpowiedź na pytanie konkursowe poprzez formularz załączony w poście.
  4. Konkurs trwa do 19.11, wyniki planuję ogłosić w ciągu tygodnia.
  5. Zwycięzca zostanie wybrany na podstawie odpowiedzi na pytanie konkursowe.
  6. Nagrodę wysyłam na własny koszt po udostępnieniu danych do wysyłki.
  7. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.).
  8. Zastrzegam sobie prawo do zmiany regulaminu.

 Powodzenia!

Filmy na Halloween: 5 filmów z motywem opętania i egzorcyzmów

Filmy na Halloween: 5 filmów z motywem opętania i egzorcyzmów

Październik już prawie za nami, co oznacza, że za chwilę Wszystkich Świętych i wtedy supermarkety już na całego ruszą z akcesoriami świątecznymi. Nim to się stanie mamy przed sobą jeszcze jedno święto sprowadzone z Ameryki, a mianowicie Halloween. Wiem, że jedni zupełnie się nim nie interesują twierdząc, że mamy inne, wartościowe, polskie tradycje, lub po prostu traktują ten czas jako okres zadumy nad przemijaniem. Rozumiem i szanuję to. Pozostali natomiast tak jak ja widzą w tym dniu powód do odmiany - zrobienia budzącego grozę makijażu, nietoperzy i pajęczyn na paznokciach, wieczoru strasznych filmów lub po prostu zorganizowania imprezy tematycznej. Jako, że już prawie po weekendzie, to czas imprez już raczej za nami. 31 października wypada we wtorek, więc jest jeszcze szansa na spacer po osiedlu z pytaniem 'cukierek albo psikus' lub wieczór przerażających filmów. Dzisiaj mam dla Was 5 propozycji na filmy, w których pojawiają się egzorcyzmy. Co Wy na to? Może jeśli nie na Halloween, to chociaż interesuje Was taki wątek w filmie?

Zacznijmy od tego czym jest egzorcyzm - jest to obrzęd poświęcenia, który ma na celu uwolnienia człowieka opętanego przez demona, będącego pod jego złymi wpływami. Jest on ściśle powiązany z wierzeniami. Niegdyś, nim medycyna nie zaczęła się prężnie rozwijać egzorcyzmom były poddawane osoby cierpiące na choroby psychiczne, np schizofrenia. Objawami opętania, które są chętnie przedstawiane w filmach jest m.in. niechęć i wrogość do kapłanów, poświęconych symboli religijnych np krzyż, medalik, mówienie nie swoim głosem czy nieznanymi językami, bluźnienie, tajemnicze zjawiska w otoczeniu np lewitacja, nieprawdopodobne pozycje przyjmowane przez organizm, pojawiające się na ciele rany czy okultystyczne symbole.


Na początek klasyka gatunku filmów o egzorcyzmach. Dwa pierwsze filmy są zarówno najstarszymi z tego notowania i zapewne długo nie znajdą sobie równych. Egzorcystę (1973) mogą niektórzy kojarzyć z parodii, która pojawia się w jednej z części Strasznego filmu, jednak przerobiona scena zupełnie inaczej ma się do rzeczywistości. Film opowiada o opętaniu jako o zdarzeniu, który wyniszcza psychikę matki i zdrowie córki, szukaniu przez lekarzy naukowego rozwiązania medycznego, nie dopuszczaniu do myśli faktu, że może to być właśnie opętanie. Brak zrozumienia, jedyna pomoc w księdzu, który podejmuje walkę z demonem. Nie jest to film napakowany efektami specjalnymi, których teraz pełno - bazuje raczej na ruchu - nagłe poruszenie się, rzucenie dziewczyny na łóżku oraz słowach, które upewniają widza, że sytuacja jest trudna do opanowania.
Egzorcyzmy Emily Rose (2005) to film, który przedstawia postępowanie sądowe nad księdzem, który przeprowadzając egzorcyzmy doprowadził do śmierci podopiecznej. Swoją drogą bardzo ciekawa forma - oglądałam już kilka takich filmów i wciąż mam ochotę na więcej. Wracając do egzorcyzmów - film przeplata się ze scenami z egzorcyzmów wraz z salą rozpraw, wspomnieniami, opowiadaniem historii, która zakończyła się przed sądem. W filmie oczywiście ukazane są objawy opętania, ale także symbolika religijna (np godzina na zegarze odwrotna do śmierci Chrystusa). Dla ciekawskich film jest oparty na prawdziwej historii Anneliese Michel.


Do obejrzenia filmu pod tytułem Rytuał (2011) skusiła mnie przede wszystkim główna kreacja Anthonego Hopkinsa. Ten film przedstawia walkę z opętaniem w kontekście niedowierzania w takie zjawisko. Młody diakon niepewny swojego powołania pod okiem doświadczonego duchownego odkrywa ciemną stronę kościoła. Kolejny film, który porusza tematykę rozróżnienia opętania od choroby psychicznej i kolejna wizja reżysera na temat egzorcyzmu.
Demony (2012) to film stworzony w formie paradokumentalnej. Widzowie poznają historię dziewczyny, która stara się pomóc opętanej matce. Walczy o to, by kościół wyraził zgodę na egzorcyzmy, próbuje udowodnić, że problem nie leży w podłożu psychicznym. Ostatecznie film ukazuje proces obrzędu pomocy duchowej. Pomysł na film był ciekawy, jednak nieco lepiej mogłoby być z realizacją. Muszę jednak przyznać, że to chyba póki co pierwszy film o tej tematyce nakręcony w taki sposób - dzięki formie nagrania pozostaje nieco w klimacie Blair witch project czy Rec.
Zbaw nad ode złego (2014) to stosunkowo nowy film w porównaniu do poprzednich. Tutaj mamy swoisty kryminał, śledztwo, serię przestępstw. Policjant odkrywając kolejne elementy układanki jednoczy siły z księdzem, ponieważ wszystkie sytuacje mają związek z opętaniem. I bum, tak kryminał przeradza się w film określony mianem horroru. Końcówka filmu ukazuje proces egzorcyzmu.

Co sądzicie o takiej tematyce filmów?
Uważacie, że to dobry wątek do rozwinięcia czy może nie powinna być poruszana?

Zobacz także:

3 sposoby na jesienną relaksację - zrelaksuj się i stań się piękna! ☀

3 sposoby na jesienną relaksację - zrelaksuj się i stań się piękna! ☀

Jesień, zwłaszcza ta deszczowa sprawia, że czujemy się przygnębione. Nie dostrzegamy uroków życia, ponieważ rozpoczyna się okres wstawania do pracy i wracania do domu po ciemku. Dopada nas chroniczne zmęczenie, cera staje się poszarzała, ponieważ powoli zaczyna nam brakować słońca. Czy tego właśnie chcemy? Nie! Należy znaleźć złoty środek - w natłoku obowiązków znaleźć chwilę i wygospodarować dla siebie dzień lub chociaż wieczór i zrelaksować się.


Spraw sobie przyjemność

Spędź dzień tak jak chcesz - idź na zakupy i kup tą bluzkę, o której od kilku dni myślisz lub nową szminkę. Idź do kosmetyczki i zrób pedicure - jesień to nie powód do tego by zaniedbać swoje stopy. Wracając do domu kup świeże kwiaty - przecież wiem, że je lubisz. Wieczorem weź gorącą kąpiel, zrób peeling całego ciała - nikt nie ma prawa Cię popędzać, gdy będziesz w łazience. Zanim jeszcze pójdziesz spać pomaluj paznokcie - życie jest za krótkie na brak manicure!

Zaplanuj popołudnie lub wieczór z przyjaciółką

Zaparz zieloną herbatę - jest lepsza niż wino! Zielona herbata wpływa na poprawę wyglądu cery, a także ułatwia odchudzanie i przeciwdziała cellulitowi, czyli wszystko co cenią kobiety. Ponadto ciastko do herbaty jest jak najbardziej wskazane - odrobina przyjemności dla podniebienia. Nałóżcie maseczki na twarz, bawcie się makijażem, porozmawiajcie lub obejrzyjcie ulubiony serial. Nic tak nie relaksuje jak czas spędzony z bliską osobą na przyjemnościach.

Wybierz się do SPA

Odrobina luksusu należy się każdej z nas. Domowa pielęgnacja swoją drogą, ale czasem należy się oddać w ręce specjalistów. Wybierz się na zabieg odżywiający skórę na ciele, depilację lub masaż. Pomyśl tylko -  efektowny peeling, oczyszczanie cery, a może jakiś zabieg z medycyny estetycznej - np likwidacja krępującego cellulitu (polecam!) lub uporczywych pajączków. Kliniki SPA szczycą się szeroką ofertą - sami sprawdźcie na stronie jednej z nich: www.lespa.pl. Mnie przekonuje zwłaszcza masaż gorącą czekoladą - już na samą myśl podnosi mi się poziom endorfin!

Jak ja ostatnio się relaksuję i dbam o urodę?

Wykorzystuję każdą wolną chwilę - gdy siedzę i piszę posta na bloga nie raz robię to z maseczką na twarzy. Podczas oglądania ulubionych filmów nakładam maseczki na dłonie lub robię manicure hybrydowy. Typową kąpiel, która kończy się depilacją zawsze staram się uprzyjemnić. Rozpoczynam od wlania do wanny gorącej wody i wrzucenia kuli musujące, zrobienia peelingu czy nałożenia maski na włosy. Małe, proste czynności, które niejednokrotnie są jedynie rozszerzeniem codziennych działań sprawiają, że czuję się piękna i zrelaksowana. Dzięki temu nie dopada mnie jesienna chandra.


A Wy jak radzicie sobie z jesienią?
Jakie zabiegi nasilacie w tym okresie? Jakie macie sposoby na relaks?
• YANKEE CANDLE • Vibrant saffron

• YANKEE CANDLE • Vibrant saffron

Wybór zapachu to ważna sprawa. Dobrze dobrane perfumy nie tylko zapewnią nam pewność siebie, ale także są w stanie podkreślić chwilę. Każda szanująca się kobieta posiada flakonik na co dzień i na wieczór. Wiele kobiet decyduje się również na zakup specjalnego zapachu z okazji dnia ślubu. A jak jest z zapachem w domu? Kiedyś nie było szału na pachnące dodatki do domu - z babcinych opowieści kojarzę lawendowe saszetki na mole i kadzidełka, które były powiązane stricte z religią. W dzisiejszych czasach królują jednak rozmaite formy zapachów do domu. Jedną z nich są oczywiście wosku zapachowe. Zapachy są dobiera do pory roku czy okazji - np powstają specjalne serie świąteczne. Marka Yankee Candle dba jednak o każdą okoliczność i ma w swojej ofercie zapachy na jesień. Cięższe, bardziej wyczuwalne - a jaki jest zapach szafranu z jesiennej kolekcji Q3 2017 Fall in love?


Vibrant saffron to zapach perfumeryjny z delikatną, orientalną nutą. Zdecydowanie wyczuwalna jest w nim słodycz, jednak nie do końca jestem pewna czy jest to obiecywana wanilia. Jak najbardziej jestem pewna obecności anyżu w zapachu - jednak jest zdecydowanie delikatniejszy niż w wosku Star anise orangeZapach szafranowego wosku jest otulający, jednak jego moc nie zwala z nóg, czego początkowo bardzo się obawiałam. Dla mnie to duży plus, ponieważ tak charakterystyczne zapachy nie zawsze każdemu podchodzą. Dzięki ograniczonej mocy zapach można sobie spokojnie dawkować dorzucając kolejne kosteczki do kominka. Dla zainteresowanych na stronie Goodies zapach występuje w pełnej gamie - od wosku po dużą świecę.


A jaki wosk pali się dzisiaj u Ciebie w kominku?

• Organic shop • oczyszczający kremowy peeling do ciała

• Organic shop • oczyszczający kremowy peeling do ciała

Sięgając po niektóre kosmetyki od razu podświadomie wiemy, że są warte swojej ceny i nie żałujemy żadnej złotówki na zakup. W innych przypadkach niestety nie jest jest tak łatwo. Stąd też przymiarki, oczekiwanie na promocję lub inną zależność, która ostatecznie zachęca nas do kupna danego produktu. Długo wahałam się przed zakupem oczyszczającego kremowego peelingu do ciała Organic shop Body Desserts o zapachu kremowych lodów z letnich owocówApetyczny zapach, oczyszczający i kremowy - czyżby producent chciał stworzyć naturalny peeling-balsam z opcją mgiełki do ciała? 


Pierwszy raz spotkałam kosmetyk w ofercie sklepu Goodies i obecnie żałuję, że właściciele wycofali się z handlu kosmetykami do pielęgnacji. Sklep internetowy dawał największą gwarancję świeżego kosmetyku, gdyż pod plastikowym wieczkiem nie ma żadnego zabezpieczenia, natomiast osoby odwiedzające drogerie uwielbiają wtykać palce w nie swoje kosmetyki. Przechodząc do użytku domowego produkt wygodnie się otwiera, choć wymaga on odrobiny siły lub po prostu taktyki. Kosmetyk jest zdecydowanie bardzo wydajny - jest go dużo (450 g), a w dodatku jest bardzo treściwy, więc nie trzeba go wiele do jednorazowego użytku. Małym minusem jest dla mnie forma opakowania, gdyż pod wpływem dostania się wody do kosmetyku ten delikatnie się bieli jakby chciał się pienić, jednakże zarazem nie wyobrażam sobie lepszego opakowania ze względu na wygodę wydobywania kosmetyku o takiej konsystencji.


Kosmetyk zawiera w składzie owoce rokitnika i borówki brusznicy (całe owoce! na szczęście nie zapychają odpływów), ekstrakt z poziomki, olej z brzoskwini, olej z nasion maliny oraz masło shea. Treściwa formuła kosmetyku pozwala na wygładzenie ciała, a także oczyszczenie go i nadanie mu ładnej woni. Kosmetyk pachnie owocami, jest to słodki, apetyczny zapach. Choć w czasie używania kosmetyku jest przyjemny, to niestety umyka dość szybko. Peeling nie pieni się, jednak delikatnie bieli jak wspomniałam wcześniej. Posiadaczki niewymagającej cery mogą czuć się usatysfakcjonowane działaniem nawilżającym peelingu - latem nawet mi zdarzało się odpuścić balsamowanie ciała po jego użyciu. Kosmetyk zdecydowanie zasługuje na plus ze względu na to, że nawilżenie, które pozostaje na ciele nie jest związane z lepką warstwą, lecz faktycznym odżywieniem skóry. 



Znacie markę Organic shop?
Polecicie kosmetyki tej marki lub innej, jednakże o równie kuszącym zapachu?
Promocja na kolorówkę -55% w Rossmannie - jeśli jeszcze nie kupiłaś tych kosmetyków pośpiesz się!

Promocja na kolorówkę -55% w Rossmannie - jeśli jeszcze nie kupiłaś tych kosmetyków pośpiesz się!

Dwa razy do roku drogeria Rossmann ogłasza promocję dotyczącą kolorówki. Od pierwszej edycji warunki promocji się trochę pozmieniały, jednak oferta wciąż jest atrakcyjna dla konsumentów. Obecna promocja trwa do 19.10.2017 włącznie, a więc mamy jeszcze cały dzień na uzupełnienie swoich kosmetycznych potrzeb. Regulamin jest prosty: otrzymujesz rabat -49% przy zakupie min. 3 produktów do makijażu z określonej listy, dodatkowe -6% możesz zyskać okazując przy zakupie kartę klubowicza w aplikacji mobilnej. Sprawdzając statystyki bloga moją uwagę zwróciło spore zainteresowanie kwietniowym wpisem na temat kosmetyków, które warto kupić w promocji. Odświeżam zatem wpis i polecam kilka kosmetyków, których nie możesz nie kupić podczas tej promocji. 


Kosmetyki Wibo - dobre, tanie, polska marka. Moje 3 perełki ostatnich czasów to rozświetlacz, eyeliner i matowa pomadka do ust. Rozświetlacz Diamond iluminator bardzo wydajny kosmetyk, który tworzy na twarzy piękną taflę bez żadnych drobinek czy brokatu i w dodatku utrzymuje się na twarzy cały dzień.  Czarny eyeliner to genialny przy swojej cenie produkt. Głęboka czerń, wygodny pędzelek i trwałość w jednym. Największy minus to ścierające się napisy z opakowania, a więc śmiało wrzuć go do koszyka jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś. Hitem, w który zaopatrzyłam się podczas ostatniej promocji jest matowa pomadka w płynie Million dollar lips w odcieniu intensywnego różu. Pomadka jest bardzo trwała - wytrzymuje kilka godzin przy normalnym spożywaniu płynów czy jedzenia,a w dodatku nie podkreśla suchych skórek. W ofercie szeroka gama kolorów na czele z modnymi odcieniami nude.


Podczas tej promocji miałam nadzieję zakupić szminkę z serii Provoke Dr Irena Eris, jednak szafa tej marki zniknęła z najbliższych mi drogerii. Czy ktoś coś wie na ten temat? Osobiście polecam kupić sypki puder transparentny Provoke jeśli tylko uda Ci się znaleźć szafę Dr Irena Eris. Puder nie bieli, jest mega wydajny matuje cerę na długie godziny. Cena nawet w czasie promocji wydawała mi się wysoka, jednak wydajność wszystko wynagradza. Drugim kosmetykiem do twarzy bez którego nie mogę się obejść i gwarantuję Ci, że będziesz miała tak samo jest nawilżająca baza pod makijaż Bielenda Pearl base. Baza stanowi idealne przygotowanie cery pod makijaż, poprawia jego trwałość i wyrównuje koloryt. W ofercie są 3 rodzaje tych baz - Pearl base, która właśnie wyrównuje koloryt, Bronze base idealna dla ciemnych karnacji i opalenizny oraz Lumiere base, czyli rozświelająca.


Kolejnymi hitami są dla mnie również produkty z niższej półki cenowej. Lovely Creamy color to rzeczywiście kremowa szminka do ust, która ich nie wysusza, nadaje piękny kolor i jest bajecznie tania. Tusz do rzęs, który zawsze będę polecać to Bell z linii hypoalergicznej. Zawsze wracam do tego tuszu, kiedy moje oczy łzawią bądź są podatne na inne podrażnienia. Dla mnie jest to niezawodny tusz, który nie skleja rzęs i w zależności od wersji podkręca, wydłuża lub pogrubia włoski. 


Na koniec kolejna pomadka - tym razem słynna marka Bourjois i ich matowa pomadka w płynie Rouge edition velvet. Mój odcień Los flamingos daje piękny odcień różu na ustach, który jest trwały, nie podkreśla suchych skórek, a w dodatku ma bardzo ładne opakowanie! PS. Marka Bourjois ma w swojej ofercie różne wariacje na temat szminek, koniecznie musisz je sprawdzić! Po moich poleceniach z pewnością zauważyłaś, że lubuję się w matowych, różowych szminkach, jednak oprócz pięknie podkreślonych ust ważna jest dla mnie również ich pielęgnacja. Szczerze polecam balsam do ust Eos - w ofercie drogerii znajduje się kilka wersji tego produktu (mój to mięta), a w promocji wychodzą zdecydowanie korzystniej, zwłaszcza jeśli ktoś nie jest przekonany do balsamu, który wyróżnia się choćby opakowaniem. Urocza kuleczka jednak jest warta podjęcia ryzyka i zakupu jej. Kilka słów więcej przeczytasz w poście o pielęgnacji ust TUTAJ.

Jesteś przed zakupami na tej promocji czy po?
Koniecznie podziel się w komentarzu swoimi typami zakupów lub zdobyczami :)
• Dove • pianka do mycia ciała pod prysznic

• Dove • pianka do mycia ciała pod prysznic

W Waszych zgłoszeniach na konkurs z kosmetykami Gosh jedna z dziewczyn ujęła tak pięknie, że jesień to czas oczekiwania na wiosnę, która nastąpi. W tych słowach dopatruję się pewnego sensu - system pór roku następujących po sobie jest nieunikniony. Nie ważne, którą z nich lubimy najbardziej - liczy się to, że bez ochłodzenia nie przyjdzie kolejne ocieplenie, że jeśli liście nie opadną z drzew, to kolejne nie będą mogły się na nich pojawić. Czas oczekiwania - pięknie określone! Od teraz kolejnym wydarzeniem, na które będę czekała przez całą jesień i zimę będzie zapowiedziana już kolejna edycja konferencji Meet Beauty. Wraz z jej zapowiedzią wyglądającą prawie jak zaproszenie przywędrowała do mnie paczka kosmetyków Dove - same wspaniałości. Dzisiaj opowiem Wam co nieco o nawilżającej piance do mycia ciała.


Niepozorna buteleczka zawiera w sobie 200 ml płynu, który poprzez specjalną pompkę na wyjściu zamienia się w lekką piankę. W postaci pianki są bardzo popularne mydła do rąk z Bath & Body Works, Dove jednak postawiło na kolejną wariację na temat żelu pod prysznic i muszę przyznać, że się im to udało. Pompka dozuje odpowiednią porcję produktu - zdecydowanie większą, niż byłaby wymagana do umycia rąk. Pianka jest lekka, puszysta i ma w sobie coś kremowego jak przystało na produkty tej marki. Piękny zapach to również jej atrybut, a ponadto dobrze myje, a rozcierając na ciele możemy czuć małe, domowe SPA. Kosmetyk nie wysuszał mojej skóry, jednakże nie był aż tak mocno nawilżający jak żel Silk glow, o którym pisałam ostatnio.


Używałam jej zarówno do mycia się w wannie jak i pod prysznicem i muszę przyznać, że z drugiej opcji byłam zdecydowanie bardziej zadowolona. Prosta sprawa - leżąc w wannie pianka delikatnie zanikała nim zdążyłam umyć jakąkolwiek część ciała znajdującą się pod wodą, natomiast pod prysznicem sprawowała się idealnie. Średnia ilość zużytych pompek w czasie kąpieli to około pięciu. Wydajność w stosunku do ceny (ok 20 zł) może nie jest powalająca, jednakże kto z nas nie chce zasmakować czasem odrobiny przyjemności?


Jakie formy myjadeł używacie w czasie kąpieli? Znacie piankę marki Dove?
• BRTC • Make over mask Empress

• BRTC • Make over mask Empress

Sezon jesienny w moim wykonaniu należy do palenia wosków, ale również do odżywiania skóry po lecie i przygotowywania jej na chłodne dni. Chłód, wiatr i ogrzewane pomieszczenia sprawiają, że nasza cera staje się wysuszona i pozbawiona blasku, więc aby tego uniknąć  zdecydowanie częściej niż latem sięgam po maseczki do twarzy. Chętnie wybieram zarówno kremowe, glinki jak i te w płachcie - testuję każdą po kolei - porównuję, opiniuję. Tym razem mój wybór padł na maskę w płachcie BRTC Make over mask Empress, która jest przeznaczona na suchej cery.


Maseczka trafiła do mnie jako gratis do zakupu żelu aloesowego Holika Holika. Jest to moja pierwsza styczność z tą koreańską marką, o której nigdy wcześniej nie słyszałam, mimo tego, że kosmetyki azjatyckie zalewają nas zewsząd. Maska jest oczywiście jednorazowa i znajduje się saszetce, która niestety nie zawiera informacji w naszym języku ojczystym. Na stronie sklepu internetowego, z którego ją otrzymałam znalazłam takie obietnice producenta i skład: 


Produkt dogłębnie i długotrwale nawilża skórę, wykazuje działanie przeciwzmarszczkowe, świetnie wygładza i ujędrnia. Dodatkowo nadaje skórze promienny wygląd, eliminuje oznaki starzenia, a także skutecznie pielęgnuje cerą dojrzałą i naprawia uszkodzenia naskórka, które nasilają się wraz z wiekiem. Dodatkowo sprawia, że skóra nabiera blasku i zdrowego, młodszego wyglądu.


Sposób użycia: Na oczyszczoną skórę twarzy delikatnie nałożyć maskę i pozostawić na 15- 20 minut. Po upływie czasu należy usunąć produkt oraz delikatnie wmasować nadmiar płynu.
Skład : Water, Glycerin, Butylene Glycol, Niacinamide, Adenosine, Vitis Vinifera (Grape) Fruit Extract, Solanum Melongena (Eggplant) Fruit Extract, Syringa Vulgaris (Lilac) Extract, Viola Mandshurica Flower Extract, Horse Fat, Sea Water, Glycyrrhiza Glabra (Licorice) Root Extract, Zingiber Officinale (Ginger) Root Extract , Schizandra Chinensis Fruit Extract, Coptis Chinensis Root Extract, Camellia Sinensis Leaf Extract, Propolis Wax, Caprylyl Glycol, 1,2-Hexanediol, Ceteth-20, Steareth-20, Tocopheryl Acetate, Glyceryl Stearate, Cetearyl Alcohol, Neopentyl Glycol Dicaprate, Cetyl Ethylhexanoate, Carbomer, Xanthan Gum, Disodium EDTA, Allantoin, Betaine, Trehalose, Chlorphenesin, PEG-60 Hydrogenated Castor Oil, Fragrance, Caprylic/Capric Triglyceride, Arginine
Maseczka w mojej ocenie miała wątpliwy zapach - nie był on dla mnie ani przyjemny ani nieznośny, jednak nie spełniał moich oczekiwań. Produkt wizualnie wyglądał tak jak jest zaprezentowany na grafice z tyłu opakowania, natomiast po nałożeniu na twarz utrzymywał się na swojej pozycji mimo wykonywania domowych obowiązków. Maseczka pozostawiła moją cerę nawilżoną, jednak w moim odczuciu nie był to efekt długotrwały. Po zdjęciu maseczki i odczekaniu kilku minut niestety wystąpiło u mnie uczucie lepkiej skóry potwierdzone dotykiem, czego bardzo nie lubię. Czy produkt wykazuje działanie przeciwzmarszczkowe  lub naprawa uszkodzenia naskórka? W tej kwestii się nie wypowiem, ponieważ taka ocena wymagałaby regularnego używania, do czego raczej nie dojdzie.
Podsumowując: Maseczka to przeciętny produkt w niezbyt niskiej cenie, choć standardowej jak na maski w płachcie (ok 16 zł). Na jeden raz może być - w końcu nie testując nie będę miała swojego zdania.


Znacie ten produkt? Może polecicie mi inne azjatyckie maseczki, które się u Was sprawdziły?
• Yankee Candle • Shea butter

• Yankee Candle • Shea butter

Jesień to dla mnie czas wzmożonej pielęgnacji. W końcu nakładane na ciało kremy nie spływają ze mnie pod wpływem panującej temperatury, a same zabiegi kosmetyczne zdecydowanie poprawiają mi humor. Jesienią sięgam po treściwsze smarowidła - wybieram mocno nawilżające masła do ciała, które w składzie mają m.in. masło shea. Zapach kosmetyków z tym produktem zawsze mi się podobał, więc przełamałam swoją niechęć do niekolorowych wosków i kupiłam jasną tartę o tym zapachu. Panie i Panowie, dzisiaj na bloga wjeżdża zatem opinia o wosku Yankee Candle Shea butter.


Osoby czytające mojego bloga dłużej wiedzą, że zdecydowanie chętniej sięgam po kolorowe tarty, które wręcz wołają mnie z półki. Troszkę inaczej jest w stosunku do wosków Kringle, jednak one kuszą samym opakowaniem w którym ukryty jest wosk. Nie powinno więc nikogo dziwić, że dopiero teraz zdecydowałam się na zapach Shea butter. W kosmetykach zawsze czarował mnie zapach masła karite, które otulało, było delikatnie słodkie - nic więc dziwnego, że tego samego spodziewałam się po tej tarcie. Niestety rzeczywistość nie była dla mnie aż tak kolorowa. Zapach według mnie jest dość ostry w stosunku do tego zapachu. Troszkę mdlący patrząc na jego kompozycję pudrowo-mydlaną, a jednocześnie mocny i wyrazisty. Uważam, że wiele osób może się nim rozczarować, jeśli kupują go z takim samym zamysłem jak ja.


Znacie ten zapach? Jesteście rozczarowani czy oczarowani? ;)
Ulubieńcy kosmetyczni lata

Ulubieńcy kosmetyczni lata

Wolny weekend - czy wiecie co to dla mnie znaczy?! W końcu mogłam trochę zwolnić. W końcu miałam czas na spotkanie ze znajomymi, rodzinną imprezę oraz zakupy. Może się wydać śmieszne, ale pracując w galerii nie zawsze po pracy mam jeszcze ochotę na zakupy, ale dzisiaj chłopak mnie na nie wyciągnął. Ostatnio kupiłam też nowe woski zapachowe - w końcu nadszedł czas, że mogę palić je do woli ze względu na to kąt widzenia: rozgrzewający kominek umila chwile, a nie dodatkowo nagrzewa pokój - bardzo uciążliwe latem. W każdym bądź razie poczułam, że tegoroczne lato definitywnie odeszło, a więc wypadałoby się podzielić z Wami moimi ulubieńcami kosmetycznymi.

Czerwiec, lipiec i sierpień to miesiące kiedy namiętnie używałam tych kosmetyków. Odkryłam 3 wspaniałe smarowidła. Krem do ciała Organique Sea essence szybko się wchłaniał, nie był ciężki, a przy tym miał bardzo ładny, świeży morski zapach. Dopiero teraz widzę, że na zdjęciu jest peeling do ciała, jednak musicie mi to wybaczyć, ponieważ krem dawno zużyłam i wyrzuciłam opakowanie. Jeśli chodzi o peeling również go polubiłam, jednak nie jest to dla mnie taka perełka, aby go wyróżnić. Konsystencja jest galaretowata, przy czym nieco za rzadka, ale na plus zasługuje ten sam zapach i fakt, że mimo soli w składzie kosmetyk ani razu jeszcze mnie nie podrażnił. 


Latem - zwłaszcza w lipcu kiedy byłam na urlopie - odkryłam żel aloesowy. Poszukiwałam czegoś nowego w pielęgnacji po ekspozycji na słońcu. Niestety na miejscu znalazłam żel aloesowy GorVita - jedyny jaki był w aptece. Spora dawka nawilżania, łagodzenie i ukojenie skóry po ekspozycji na słońce to było to czego szukałam. Plus - świetny efekt chłodzenia podczas używania żelu przechowywanego w lodówce, minus pozostawiał uczucie lepkiej skóry. Choć na tamtą chwilę był dla mnie hitem, to już znalazłam jego lepsze następstwo.


Trzecie smarowidło to balsam po goleniu i depilacji Venus. Kupiłam go przy kasie w Hebe - wiecie, sprzedaż parasolowa. Kosmetyk wzięłam, bo był w zestawie w okazyjnej cenie, zaczęłam używać dużo później. Balsam świetnie sprawdza się w swojej roli - łagodzi, nawilża, a przy tym pięknie pachnie. Nie powoduje żadnego podrażnienia, nie czuć szczypania, skóra wygląda po nim zdrowo - nie widać suchych placków, ani zaczerwienienia. Jest lekki i szybko się wchłania - chętnie do niego powrócę.

Kolorowe eyelinery to mój letni hit - szybko się je nakłada, a odmieniają makijaż. Całym rokiem uwielbiam połączenie czarnego eyelinera wraz ze złotą nutą. Latem do kompletu dochodzą również odcienie zieleni i błękitu. Tanie eyelinery Lovely były dostępne w sezonowych kolekcjach, jednak zrobiłam sobie ich mały zapas. Złoty eyeliner Kiko kupiłam w tym roku, wcześniej używałam tego z limitki Essence.  


Uwielbiam ładne zapachy - mam kilka flakoników perfum, wśród nich prym wiedzie Calvin Klein. Latem nieodłączne są dla mnie wody toaletowe Calvin Klein One summer. Mam 2 wersje pełnowymiarowe i jedną miniaturkę, a marzą mi się kolejne edycje. One summer to zapach, który na myśl przywodzi beztroskie lenistwo, soczyste owoce oraz.. Tutaj każdy może sobie dopisać w zależności od kompozycji. Dla mnie to esencja lata, czy ktoś się ze mną zgodzi?


Odkryty na See bloggers szampon micelarny Pharmaceris również trafił do grona ulubieńców lata i nie tylko. Szampon łagodnie, ale skutecznie oczyszcza włosy i skórę głowy nie przesuszając ich nadmiernie. Polubiłam tą lekką formułę i tym samym odkryłam szampon idealny na co dzień. Obecnie testuję również inne produkty z serii H w tym również peeling trychologiczny. PS kto dokładnie czyta bloga niech wie, że zapowiadany konkurs będzie miał coś wspólnego z tymi kosmetykami ;)


Wśród produktów do twarzy ulubieńcem został żel węglowy do mycia twarzy Bielenda oraz woda termalna Caramance. Ten pierwszy to orzeźwiający produkt, który dobrze oczyszcza cerę nie pozostawiając jej ściągniętej. Idealnie sprawdza się zarówno rano jak i wieczorem, a w dodatku przyjemny zapach umila mycie. Wodę termalną udało mi się kupić w Rossmannie w cenie na do widzenia za śmieszne pieniądze - zwłaszcza patrząc na to, że jest to duża butla. Latem sięgałam po nią dla orzeźwienia, ale również odkryłam jej zalety w pielęgnacji. Może ktoś jest zainteresowany porównaniem jej z wiodącymi markami? 


Szminka to dla mnie prosty temat - róż i już. Ostatnio namiętnie używałam szminek w płynie Wibo Milion dollar lips oraz Bourjois Rouge edition velvet. Przy najbliższej promocji w Rossmannie z pewnością powiększę swoją kolekcję o nowe kolory - jeśli chodzi o Bourjois już mam upatrzony kolejny kolor. Wracając do tych pomadek dają piękny, wyrazisty kolor i długo utrzymują się na ustach. Gdy już zastygną znoszą nawet jedzenie i picie podczas kilkugodzinnej obecności na ustach.


Czy ktoś zna te kosmetyki? Może również macie podobnych ulubieńców?
• Dove • żel pod prysznic Silk glow

• Dove • żel pod prysznic Silk glow

Coraz bardziej czuć jesień w powietrzu. Ranki mimo, że są słoneczne, to jednak coraz bardziej chłodne. Wieczory robią się coraz dłuższe - chętnie spędzam je pod kocykiem, zaraz zacznę coraz częściej parzyć herbatę i robić ciepłe kakao. Jest jeszcze coś, czego nie potrafię sobie odmówić w chłodne dni, a mianowicie gorące kąpiele. Zaparowana łazienka, pełna wanna wody i pachnące kosmetyki - żele, kule do kąpieli czy peelingi to właśnie moja bajka. Dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami opinią na temat żelu pod prysznic Dove Silk glow.


Klasyczna dla Dove buteleczka zawiera w sobie biały żel o gęstej konsystencji i słodkim zapachu z nutą zapachową typową dla tej marki. Żel bardzo dobrze się pieni, więc wystarczy go niewiele do umycia całego ciała, co znacząco wpływa na wydajność. Jestem z niego zadowolona, ponieważ nie wysuszył mi skóry, a wręcz ją nawilżył - słyszałam, że są na tren temat podzielone opinie. Kosmetyk trafił do mnie wraz z jednym z boxów Shinybox, jednak wiem, że w ostatnim czasie był na niego boom podczas promocji w jednej z drogerii i wcale się nie dziwię - był w dobrej cenie. Na co dzień możecie dostać go w każdej drogerii, w różnych wersjach zapachowych i cenach w granicach 9-12 zł za 250 ml.


Znasz kosmetyki Dove? Jakiego żelu obecnie używasz?
Rozstrzygnięcie konkursu z kosmetykami Gosh

Rozstrzygnięcie konkursu z kosmetykami Gosh

Planowałam wyrobić się z ogłoszeniem wyników do końca września, jednak totalnie nie miałam czasu zajrzeć na bloga ani przeczytać Waszych wypowiedzi w konkursie. Jedne były krótkie, zwięzłe inne bardzo rozbudowane. Ciężko było wybrać jedną osobę spośród Was, ponieważ każda wymieniała powody, które mnie zachwycały i inspirowały. Nagrodę może otrzymać tylko jedna osoba i jest to.. Jusss23. Serdeczne gratulacje - zestaw ze zdjęcia jest już Twój - mam nadzieję, że w czasie makijażu poniosą Cię wodze fantazji i zmalujesz coś pięknego! Zaraz napiszę do Ciebie maila i czekam na adres do wysyłki.

Dziękuję wszystkim za zabawę i zapraszam Was już teraz na halloweenowy konkurs, który pojawi się na blogu pod koniec miesiąca ;)

Copyright © 2014 Maleńka bloguje , Blogger