• O! figa • Serum olejowe Dzika Figa

• O! figa • Serum olejowe Dzika Figa

W związku z obecną promocją kategorialną w jednej z drogerii rozmawiałam ostatnio z koleżanką, która zapytała mnie jakie kosmetyki planuję kupić dając mi do zrozumienia, że ma na myśli konkretniej kremy. Przyznam, że choć praca w drogerii nie pozwala mi na całkowite przejście na naturalną stronę mocy, bo zawsze pojawia się coś nowego co brzmi ciekawie, to w tym przypadku bez zastanowienia się szybko odpowiedziałam 'nic'. Po pierwsze - mam swoje kosmetyczne zapasy, a po drugie (i co ważniejsze!) naturalne kremy czy olejki bardziej mi ostatnio służą. Jednym z takich produktów jest serum olejowe Dzika figa, które otrzymałam od partnera warsztatów fotograficznych.


Serum to kosmetyk 'bazowy', świetnie sprawdza się jako wzmocnienia działania kremu nawilżającego, kiedy nałożymy je jako pierwsze. Muszę przyznać, że stosując je według zaleceń na noc zostawiam je solo i efekt jaki przynosi jest równie fenomenalny, ale o tym za chwilę.
Koszt zakupu serum nie jest mały - obecnie jest to niespełna 90 zł za 20 ml. Kiedyś zapewne zraziłabym się do niego, jednakże skład kosmetyku bazuje na wysokiej jakości najdroższym oleju roślinnym świata, czyli tym z opuncji figowej, a ponadto jest niesamowicie wydajne. Aplikując serum na wilgotną cerę - polecam użyć wcześniej różanego hydrolatu - wystarczy zaledwie kropla, dwie z pipety, aby nanieść serum na całą twarz. Pipeta pojawiła się w buteleczce nie bez powodu - dzięki niej możemy higienicznie korzystać z kosmetyku zapewniając mu dużo dłuższą trwałość, oczywiście pilnując aby w momencie aplikacji nie zetknęła się ze skórą. Ekologiczne freaki docenią również zastosowanie ciemnej, szklanej buteleczki, która chroni kosmetyk przed szkodliwymi dla niego promieniami słonecznymi. Od czasu wypuszczenia kosmetyku na rynek przeszło już małą metamorfozę - zmienił się kształt buteleczki, pojemność oraz etykieta - oczywiście wszystko w dobrym kierunku. Skąd w ogóle marka o!Figa?

Blogowi wyjadacze na pewno będą kojarzyć Patrycję z bloga Smykusmykowisko, która od lat kręci swoje własne kosmetyki. Niesamowicie przyjemnie wspominam jej współpracę z Margaretą, której efektem był wspaniały balsam i peeling kokos i trawa cytrynowa - wciąż mam w pamięci ten zapach i świetne działanie! Moja imienniczka każdy ze swoich kosmetyków traktuje jak własne dziecko, toteż nie znajdziemy w nich słabych zamienników czy produktów niskiej jakości. I to się sprawdza.

Serum olejowe, które dzisiaj Wam przedstawiam to jeden wielki składnik aktywny. Tutaj nie ma gotowej mieszanki olejów i ekstraktów, jaką czasem widać w składach kosmetyków, które finalnie nic nie robią z cerą, albo pogarszają jej skład. Serum nadaje się do każdego rodzaju cery - nieważne czy młodej czy dojrzałej, gdyż każda będzie z niego czerpała. Kosmetyk nie jest komadogenny i całkowicie się wchłania - przeciwnie do moich obaw, że nałożony na noc szybko sprawi, że będę musiała zmienić pościel, a rano obudzę się z tłustą twarzą. Serum wchłania się u mnie do efektu satyny - nie powiem, że matu, ale satyny. Skóra jest ładnie napięta, wygładzona i promienna. Nie pojawiły się na niej żadne zaskórniki czy ropne krostki, które potrafiły mnie zaskoczyć po niektórych produktach. Jestem zadowolona i mam sprawdzony kosmetyk. Na sam koniec muszę jedynie wspomnieć o zapachu - jest on roślinny, nieco olejowy (ale nie Kujawski żaden czy coś!), nie każdemu może się spodobać, ale nie jest męczący. W moim odczuciu ładniejszy niż np płynu micelarnego Sylveco.

SKŁAD: olej z opuncji figowej, olej z nasion cedru syberyjskiego, olej z owocu dzikiej róży, olej z lnianki siewnej, tetraizopalmitynian askorbylu (olejowa forma witaminy C), nadkrytyczny ekstrakt z dzikiej róży, olej słonecznikowy i olej z rozmarynu

Podsyłam Wam również link do wpisu Justyny, która jak zwykle wyczerpująco omawia skład kosmetyku: analiza składu przez Hushaaabye.


• EFEKTIMA • Mus myjący do ciała limonka & awokado

• EFEKTIMA • Mus myjący do ciała limonka & awokado

Można powiedzieć, że jestem takim trochę pracoholikiem. Lubię się angażować w to co robię, jeśli moja praca przynosi mi satysfakcję. Od ponad roku pracuję w drogerii i choć na początku zupełnie inaczej wyobrażałam sobie tą fuchę cenię sobie wyzwania jakie przede mną stawia, a także cieszę się z niesamowitego rozwoju firmy, w której się zatrudniłam. Jakkolwiek nie lubiłabym swojej pracy dochodzi w pewnym momencie do tej chwili wytchnienia w zmęczeniu, kiedy mogę zrelaksować się podczas gorącej kąpieli, a wtedy w ruch idą odprężające mnie kosmetyki. Ostatnio dzięki marce Efektima mam przyjemność wypróbować mus myjący do ciała limonka & awokado. I uwaga - po raz kolejny jestem zadowolona z kosmetyku. Aż wstyd, że do ostatniego Meet Beauty markę znałam głównie z nawilżających płatków pod oczy ;)


Mus mocno mnie zaskoczył - zarówno konsystencją jak i zapachem. Zapach należy do tych przyjemnych, aczkolwiek niezidentyfikowanych. Nie pachnie ani limonką, ani awokado, natomiast można w nim wyczuć nutę owocowych słodkości. Aż szkoda, że nie utrzymuje się na ciele po myciu. Kosmetyk pod wpływem ciepła dłoni zmienia się z musu, takiej pianki wręcz w lekki płyn i gładko sunie po ciele delikatnie je oczyszczając. Kosmetyk nie wywołuje u mnie żadnych podrażnień, choć ostatnio jestem na nie zdecydowanie bardziej narażona. Pozostaje więc kwestia jego działania. Dobrze oczyszcza, a robi to w przyjemny sposób, więc strasznie żałuję, że kosmetyk nie jest wydajniejszy albo nie mieści się chociaż w jakiejś buteleczce pod ciśnieniem - może wtedy cieszyłby dłużej? ;) Dobrze się spłukuje i nie pozostawia żadnych tłustych warstewek. Choć nie przesusza skóry, to w moim przypadku po kąpieli wciąż potrzebuję nawilżenia, więc stosuję jakiś balsam czy masełko. Trafia do moich kąpielowych ulubieńców, chętnie wypróbuję również jego siostrę - z ekstraktem z malin i olejem ryżowym.

Copyright © 2014 Maleńka bloguje , Blogger