TAG - Bez czego nie mogę się obejść?

TAG - Bez czego nie mogę się obejść?

Dzisiaj jeden z zaległych tagów - Bez czego nie możesz się obejść?, do którego nominowała mnie Zaczarowanaa.
Od razu, tak jak i ona, zaznaczam, że nie biorę pod uwagę kosmetyków takich jak mydło, szampon, żel pod prysznic, pasta do zębów czy inne tego typu specyfiki, bo gdybym je tu wymieniała, to lista szybko by się zamknęła, nie byłoby w niej nic nowego, bo każda z nas wymieniałaby środki pierwszej potrzeby, że tak to ujmę :) Więc teraz mogę przejść do sedna sprawy i przedstawić Wam moją złotą piątkę :)

1. Tusz do rzęs

Jeśli już się maluję, to nie wyobrażam sobie makijażu bez tuszu do rzęs. Gdybym musiała wybrać jeden kosmetyk do makijażu byłby to właśnie tusz do rzęs :)

2. Chusteczki do demakijażu

Fakt, że to mogę zawsze zastąpić wodą z mydłem.. ale po co, skoro coś takiego istnieje? Moje jak dotąd najlepsze odkrycie jeśli chodzi o preparaty do demakijażu - ulubieńce z Biedronki! Najbardziej lubię różowe, ale się w tej chwili skończyły :(

3. Kremy (nie tylko do rąk;])

Często o nich zapominam, ale gdy już pojawi się suchość skóry - czy to od słońca, czy od zimna są niezastąpione! Uwielbiam małe tubki, które mieszczą się do każdej, nawet najmniejszej torebki :)

4. Lakier do paznokci (+ zmywacz of course!)

Jeśli czytacie mojego bloga, to z pewnością zauważyliście, że od jakiegoś czasu wyrasta ze mnie lakieromaniaczka! Dzieje się tak za sprawą Paznokciowego Teamu oraz blogów niektórych z Was, gdzie widzę przepiękne cudeńka jakimi są te kosmetyki! Kocham lakiery, moja kolekcja wciąż to rośnie - nowe nabytki, to maleje - zużyte buteleczki, ale wciąż coś się z nią dzieje :)
A zmywacz - no cóż, nie będę tego rozdzielać, ale to takie nierozłączne przecież :P

5. Kosmetyki zapachowe

Nie napisałam perfumy czy mgiełki, lecz kosmetyki zapachowe, bo różnie to z nimi jest. Raz używam EDT innym razem dezodorantu perfumowanego, zależy na jaki zapach mam ochotę, ale zwykle czymś się wypsikam ;) Muszę upolować jeszcze mgiełki do ciała Avonu ;)

No to teraz przyszła kolej na nominowanie pięciu innych blogerek:
Oraz wszystkich innych chętnych :)
Stenders po raz trzeci i czwarty

Stenders po raz trzeci i czwarty

Dzisiaj kontynuuję (i zakańczam!) moją  kulową sagę niczym Zmierzch. Jeśli pamiętacie TEN post, wiecie, że kule były cztery. Dwie z nich Wodospad i Arbuz już zrecenzowałam, teraz przyszła pora na Czekoladowe marzenie oraz Rumianek. Długo te kule czekały na recenzję, aż w końcu jest!
Obydwie kule zapakowane są jak ich siostry w folię, a do nich przywiązany jest bilecik z krótkim opisem, składem i innymi takimi informacjami. Mieszczą się w dłoni, która jednak się nie zamyka. Łączy je również taka sama masa i cena 130 g/15 zł. Kule rozpuszczają się około 4 minut. Nie upuśćcie jej - grozi rozbiciem na milion części! Jeśli zaś chodzi o bilecik - znowu czepiam się tego, że nazwa kuli nie jest na nim nadrukowana, lecz napisana odręcznie i gdzieś tam wciśnięta wrr..

Czekoladowe marzenie
Opis producenta:

Czekoladowa kąpiel!
Ta ręcznie wykonana kula do kąpieli wypełni Twoją łazienkę słodkim, czekoladowym aromatem. Gdy będziesz cieszyć się rytuałem kąpieli, Twoją skórą zaopiekuje się sól morska. Drogocenne masło kakaowca i olej z pestek winogron zadbają o miękką i delikatną skórę.

Ta kula urzeka zapachem - piękny czekoladowy zapach. Z wyglądu też jest śliczna! No cóż - nie ma idealnego kształtu kuli. Wygląda jak słodka babeczka! Aż chce się ją zjeść. Początkowo myślałam, że z tej mojej czwórki zostanie moją ulubioną, ale jednak.. Zapach to nie wszystko. Poza tym jeszcze spowodowała straszne zmętnienie (wiem, że to dość normalne..) i zbrązowienie wody, co jednak odebrało mi ochotę do dalszej kąpieli. Ta kula więc mimo ładnego wyglądu wnętrze ma okropne -.-


Rumianek

Wykąp się z łąkach północy!
Ta ręcznie wykonana kula do kąpieli wypełni Twoją łazienkę aromatem rumianku, który zabierze Cię na bujne łąki północy. Gdy będziesz cieszyć się rytuałem kąpieli, Twoją skóra zaopiekują się sól morska i olej z nasion winogron. Poczuj słodką grę mleka i miodu, które zadbają o elastyczność i piękną Twojej skóry.

Cóż mogę o niej powiedzieć.. Oprócz tego, że zapach rumianku w tego typu kosmetykach specjalnie mnie nie pociąga, to jeszcze dodatkowo zniesmaczyły mnie pozostałości po niej w wodzie. Otóż w kuli znajduje się mnóstwo suchych główek tego kwiatu, które po rozpuszczeniu kuli unoszą się na wodzie i osadzają na ciele.. W Arbuzie chociaż te kuleczki wyglądały przyjaźnie, a tu te główki były koloru takiego jak te ciemniejsze plamki na wierzchu kuli.. No cóż. Nie zaprzyjaźniłyśmy się.
Obydwie kule sprawiają, że woda jest taka 'miękka' i delikatna, aczkolwiek efekty uboczne, które miały być raczej pozytywne mnie totalnie odtrąciły.
Podsumowując kulową sagę najlepsza okazała się kula Arbuzowa, chętnie również powrócę do Wodospadu, choć ciekawią mnie jeszcze inne kule tej marki. Z pewnością nie kupię już Rumianku ani Czekoladowego Marzenia - rozczarowały mnie.

Czy też macie jakieś przykre doświadczenia z umilaczami kąpieli? 
Serek o smaku jakim chcesz ;)

Serek o smaku jakim chcesz ;)

Dzisiejszy post dość późno - cały dzień porządkowania po remoncie, więc moje plan y zostały deczko rozregulowane..
Chciałam Wam rzucić pomysł na lekkie, apetyczne śniadanko - kiedyś pisałam Wam o dwóch pomysłach na parówki 12 oraz 'placuszki'. Tym razem nieco z innej beczki!

Składniki:
serek wiejski lub inny śmietankowy bez dodatków
owoce lub dżem

Mamy jeszcze sezon na owoce, więc czemu by z nich nie skorzystać? Nawet jeśli nie mamy dostępu do świeżych owoców, to zawsze pozostaje nam dżem ;)
Cały majstersztyk polega na tym, że nie jesteśmy zależni od smaków jogurtów, które mamy w lodówce. U mnie w obecnej chwili spotkałam Fantasię z orzeszkami w czekoladzie, serek wiejski i serek waniliowy. A miałam ochotę na jakiś jogurt owocowy.. Także wzięłam serek wiejski, mój ulubiony dżem wiśniowy zrobiony przez moją mamę (więc nie sugerujcie się etykietą na słoiczku) i całość zmieszałam:
W ten oto sposób możemy stworzyć swoją idealną kompozycję smakową, odpowiednio naładowaną owocami :)

A Wy macie swoje sprawdzone pomysły na śniadania albo wykorzystanie tego, co oferuje Wam lodówka? :)
Paznokciowy team prezentuje [19] zeberka czy panterka?

Paznokciowy team prezentuje [19] zeberka czy panterka?

Bez zbędnego gadania: dzisiaj prezentuje Wam wzorek, jak na mnie przystało, z opóźnieniem. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie, ale praktyki zabiły troszkę moje paznokcie - wiecie praca w polu -.-, wyjazdy totalnie mnie zdezorganizowały, ale.. <melodia znanego utworu 'We are the champions'> w końcu!

Wzorek wybrała dla nas Kasia - nie wiem jak go określić.. Jak dla mnie to połączenie zeberki z serduszkowatą panterką.
Wzór
 Mi wyszedł on tak:
(z góry przepraszam za nierówność paznokci i masakryczne skórki, ale pracuję nad nimi)

 Wykonałam go przy pomocy lakierów:
Wibo, Express growth, nr 34
Lovely, ColorMania, nr 25
Wibo, Gel like, nr 9 Peaches and cream

Jako baza posłużył mi zestaw Studio nails Nail fixing system od Essence

Co powiecie na taki mani? :)

Na koniec zostawiam Was z nieklasyczna Lambadą :)
Marzy Wam się egzotyczne SPA?

Marzy Wam się egzotyczne SPA?

Dobrze wiem, że wśród nas blogerek jest cała masa takich, które tylko wyczekują na gazetki z nowymi promocjami - czy to w drogerii czy w innych sklepach, gdzie można dostać kosmetyki do pielęgnacji czy kolorówkę. Od jakiegoś czasu miejscem naszych szałowych zakupów staje się również Biedronka. U wielu dziewczyn na blogach widzę podlinkowane gazetki czy nawet zamieszczone w formie skanów, a pod spodem cała lista planowanych zakupów. Cóż, BioSilk, za którym szaleją całe tłumy mnie nie zadowolił, ale sytuacja jest inna jeśli chodzi o biedronkową markę BeBeauty :)
Jakiś czas temu w Biedronce pojawiła się taka ulotka, której skan zamieszczam tutaj:
Cóż, miałam jeszcze jakieś żele w domu, ale w ostatnim denku zauważyliście, że nagle się skończyły. Moja zaradna mama postanowiła zaeksperymentować i kupiła żel pod prysznic z tej serii :) Wybór padł na Bali.
Opakowanie: Żel znajduje się w przejrzystym opakowaniu z otwarciem u góry (tak w odróżnieniu od OS hihi). Jego pojemność to 300 ml. Design butelki jest dość ciekawy - lekko wygięta falą butelka - świetnie się spisywała podczas mojego wyjazdu nad morze (nie denerwujecie się - wkrótce fotorelacja!) - nawet pod prysznicem miałam swoją falę! :) Taki kształt butelki sprawia, że wygodnie wpasowuje się ona do dłoni. Opakowanie jest wytrzymałe - nie raz spadło z umywalki czy nawet zaliczało 'glebę' pod prysznicem i nic mu się nie stało. Przednia etykieta przedstawia przyjemną dla oka kompozycję, która przenosi naszą wyobraźnię na Bali, natomiast z tyłu znajdziemy wszystkie potrzebne dane.
Zamkniecie jest w kolorze mlecznej szyby. Jest szczelne, ale przy użytkowaniu żel osadza się pod zamknięciem - nie zobaczycie tu tego, gdyż wyczyściłam je do sesji zdjęciowej ;) Zamknięcie to typowy zatrzask, ale ku radości moich paznokci łatwy w otwarciu. 
 Opis producenta i skład przedstawię Wam prosto z opakowania:
Cena: Jak widać na ulotce z Biedry 4,99 zł/300 ml.
Konsystencja, kolor, zapach: Żel utrzymany jest w kolorystyce żółtej z różnymi drobinkami, które mają właściwości peelingujące. Od razu po otwarciu do naszych nozdrzy dociera przeuroczy zapach owoców egzotycznych. W pierwszej chwili poczułam ananasa, ale nie zauważyłam nic podobnego w składzie. Czuć tu również morelę. Z resztą trzeba powąchać, żeby uwierzyć, że żel nie będący OS może tak oryginalnie pachnieć :) Żel jest dość gęsty - myślę, że zbijają go przede wszystkim te drobinki peelingujące.
Jak widać nie jest to kremowy żel, więc panie, które używają żeli zamiast pianek do golenia będą niepocieszone - ten zupełnie się do tego nie nadaje - może zapychać ostrza maszynki! Jednak wynagradzają to właściwości peelinujące. Nie jest to jednak typowy peeling, więc nie spodziewajcie się efektów jak po mocnym zdzieraku, ale uważam, że to też jest przyjemne działanie. Idealny dla kobiet, które lubią delikatne peelingi - takie, które można stosować na co dzień.
Mnie ciekawi jeszcze żel o wdzięcznej nazwie Brazylia, Japonia już trochę mniej.. a Was? :)
Before I die [3] Italy

Before I die [3] Italy

I znowu wracam do tych popularnych grafik z serii 'Before I die' ♥ Wcześniej pisałam Wam o spełnionych marzeniach oraz o Wielkiej Brytanii i Francji, a teraz przyszła pora na moje ukochane Włochy. Kraj ten kocham za cudowną kuchnię, a jeszcze bardziej się 'napaliłam' na jego odwiedzenie po nauce języka. Było to dobrych kilka lat temu i wiele już zapomniałam, ale nie zmienia to faktu, że gdybym miała tam jechać od razu usiadłabym do książek i zeszytów żeby tylko porozmawiać sobie z rodowitymi mieszkańcami w ich języku. Jest tam tyle pięknych miast, tyle zakątków,  A teraz do rzeczy!
Będąc we Włoszech trzeba odwiedzić stolicę...

a tam trzeba zobaczyć Koloseum - podobno robi wrażenie ;)

Wenecja, oj tak. Miasto na wodzie i tylko przepłynąć gondolą z ukochanym.

Werona - miasto rodem z dramatu Shakespeara!

Neapol - od tego miasta pochodzi nazwa mojego ulubionego sosu do spaghetti.
I tym samym przechodzimy do włoskiej kuchni :)

Makaroni, makaroni - jest tyle rodzajów makaronów i dań z nimi w roli głównej, aż żal nie spróbować ich w tym kraju!

To samo z daniem dla ubogich, czyli pizzą. Teraz zajadamy się różnymi wymyślnymi kompozycjami czy to z mrożonki, w pizzerii czy domowej wersji - jemy je z pepperoni i mozzarellą albo z owocami morza, tymczasem kiedyś na ciasto kładziono po prostu to, co było w lodówce. 

Tak, wyrastałam na filmach z Olsenkami, które gdzie nie pojechały to poznawały chłopaków i chadzały na randki. Owszem to musi być urocze, ale jednak mam swojego TŻ - najlepszego na świecie chłopaka, który był przy mnie praktycznie od urodzenia i to z nim chciałabym iść na każdą randkę! ♥

A co Wy powiecie na wyprawę do Włoch? A może macie inne cele? :)
Rossmannowe story + 2 nowe blogerki + kropeczki

Rossmannowe story + 2 nowe blogerki + kropeczki

Ostatnio Grzesio popadł w tarapaty - podpadł mi, a jak rozmawiałam z nim przez telefon akurat spacerowałam z Linkąą i Biało.Niebieską. Linkaa podsunęła mi pomysł, że żebym przestała się na niego fochać niech kupi mi lakier do paznokci. No i tak zostało. Grzesio wchodzi do Rossmanna, idzie do półek z lakierami (uważając, że jak tak pójdzie to wybór będzie łatwy) i się rozgląda, co chwilę się do mnie cofając, żebym mu pomogła w wyborze. Cały czas odmawiam, więc on próbuje mnie namówić chociaż żebym stała obok i on po mojej minie coś postara się wykminić. No cóż, mija czas, on zdesperowany mówi, że jak coś podpowiem to kupi mi 2 lakiery.. No to mu mówię, że ostatnio trułam mu o szarym, brązowym, błękitnym... i innych lakierach :) Ostatecznie skończyło się tak, że podpowiedziałam mu, że nie mam żadnego lakieru Manhattanu, a akurat są w promocji, oraz wskazałam mu wymarzony szary lakier od Wibo. W efekcie dostałam jeszcze jeden lakier od Lovely. Biedak został nieco oskubany - sam kupił sobie jedynie maszynkę do golenia. No ale cóż, tak to jest jak się zadziera ze swoją dziewczyną! :P
Przy kasie zgłosiłam się po odbiór nagrody wygranej na Rossnecie. Tyle razy próbowałam coś wygrać i nic. Aż w końcu udało mi się wygrać.. kocie żarcie. Grzesiowy kocie - smacznego!

Teraz takie małe reklamowo!
Wcześniej wspomniałam o dwóch dziewczynach - Lince i Biało.Niebieskiej. Tak tak, to dwie moje koleżanki z 'reala', które właśnie wkraczają do blogosfery. Mam nadzieję, że miło je powitacie i zajrzycie na ich blogi.
Biało.Niebieska utworzyła bloga http://makeup-my-day.blogspot.com/
U niej już pojawiły się 2 pierwsze wpisy. Jakie? Przekonajcie się sami!

Linkaa zaprasza na bloga http://iwi-world.blogspot.com/
Już prawie wszystko gotowe, a notatki powinny ukazać się na dniach :)
Tutaj w szczególności zapraszam Zaczarowanąą, której już wcześniej wspominałam o Ewelinie, która pojawiała się gościnnie na moim blogu m.in. TUTAJ :)

A teraz pomysł na szybki, prosty i przykuwający wzrok mani w kropeczki:
Najpierw paznokcie pomalowałam pomarańczką, którą pokryłam bezbarwnym lakierem fosforyzującym, jednak taki jednokolorowy mani wydawał mi się smutny, pusty - Paznokciowy Team daje mi się we znaki!, więc chwyciłam sondę w dłoń i naćkałam kropeczek różnej wielkości, ale nie na całej płytce, lecz mniej więcej na jej połowie. Moim zdaniem dało to dość ciekawy efekt, a przynajmniej nie jest ich za dużo :)

Do wykonania mani użyłam lakierów od Grzesia:
Rimmel, 60 seconds, nr 840 Blue eyed girl
Lovely, Dark shine
Manhattan, Quick dry 60 seconds, 33S

A co tam u Was moi drodzy? :)
Limonkowe love ♥

Limonkowe love ♥

Ci, którzy pisali na swoich blogach o żelach Original Source nie raz pewnie widzieli moje komentarze, że wąchałam, nie wiem na który się zdecydować, ostatnio kupiłam inny żel, ale następnym razem.., mój portfel kazał mi się odwalić po ostatnich zakupach lakierowych.. no i wiele wiele innych wymówek. Było również tyle promocji, okazji.. W Hebe była promocja, że przy zakupie drugiego żelu jego cena to 1gr, innym razem były zestawy na święta z płynem do kąpieli i żelami, w Rossmannie tyle cenowych obniżek, zestawy pojawiały się nawet w Biedronce. I właśnie tu na nie trafiłam. Będąc z Grześkiem w Biedrze wychaczyliśmy porozrywane opakowania - widać każdy chciał sobie dobrać zapach dobry dla siebie. No cóż, podążyliśmy tym samym tropem.. :P

Każde z nas wybrało dla siebie zapach..
Grzesio wybrał OS Lime, a ja Mango&Macadamia.
Wybór był dość spory, choć zauważyłam braki niektórych wersji zapachowych.
Cena: 2x250ml/9,99zł
Natomiast cena regularna 8,99zł/250ml

Na pierwszy ogień idzie recenzja żelu o zapachu limonki, którą wybrał Grzesio.
Opakowanie jest plastikowe, delikatnie przypomina kształt trapezu, choć u góry z przodu jest lekko zaokrąglony. Z przodu opakowanie jest gładkie, natomiast po bokach i z tyłu wyczuwalna jest tekstura, która ułatwia utrzymanie żelu w mokrych dłoniach. Opakowanie stoi na zamknięciu - łatwo więc będzie wydobyć z niej resztki. Poza tym jest przejrzyste - widać zatem ile produktu nam jeszcze pozostało.
Wcześniej wspomniane zamknięcie jest zatrzaskiem. Jest jednak łatwe w użyciu. Otwieranie nie sprawia problemu niezależnie od długości paznokcia, można sobie z nim poradzić palcem ;)
Minusem jest likwidacja korka niekapka, o którym czytałam na wielu innych blogach. OS daje radę wszystkim tym, którzy za nim tęsknią:
Tylko co z tym fantem mają zrobić te osoby, które dopiero debiutują w użyciu ich żelu?

Z tyłu opakowania znajdziemy wiele pożytecznych rzeczy..
M.in. opis producenta, sposób użycia, jak OS dba o środowisko oraz skład żelu:
Uff, w końcu możemy przejść do samego kosmetyku :)
Podobno konsystencja żelu jest zależna od wersji zapachowej - tak słyszałam. W przypadku limonki jest ona dość gęsta, co ma pozytywny wpływ na wydajność produktu. Zapach jest obłędny! Taki idealny na lato, a pod prysznic to już idealny! Dobrze się pieni, ale jeszcze lepiej to robi przy użyciu myjki. Nadawałby się również jako płyn do kąpieli. Jeśli chodzi o samo mycie - nie wysusza skóry, ale również jej nie nawilża. Zapach, niestety, na skórze utrzymuje się zaledwie kilka minut, ale dobre i to - taki umilacz kąpieli.

Macie swoich faworytów z OS? :)
Copyright © 2014 Maleńka bloguje , Blogger