Mroźny look? :)

Mroźny look? :)

Chciałabym Wam pokazać pomysł na mroźny, zimowy makijaż. Mam nadzieję, że Wam się spodoba :)
Moją modelką była młodsza siostra mojego chłopaka - Asia.
Będąc u niego w Drugi Dzień Świąt, zaszalałyśmy i gdy Grzesiek siedział na forum samochodowym malowałyśmy paznokcie i oczęta :)

A oto efekty machania pędzelkami ;)
Ziaja - pomarańczowy zestaw ;)

Ziaja - pomarańczowy zestaw ;)

Hej Wam wszystkim :)
Przed świętami jak zwykle wiele przygotowań, zakupów, sprzątania.. A skoro one minęły to zabieram się do pisania i...
I o czym tym razem?! Przejrzałam szybko posty dodane w tym miesiącu i nagle zauważyłam, że brakuje jakiegokolwiek o kosmetykach! Jak mogłam o tym zapomnieć?! Okej, może i ostatnio jakoś się specjalnie nie malowałam, jednak fakt faktem używam innych kosmetyków. Tak więc dla równowagi w przyrodzie - dzisiejszy post = kosmetyczna notatka :)
A jej tematem będzie kupiony w SuperPharmie już jakiś czas temu zestaw Ziaja :)

W SuperPharmie kupiłam sobie z chłopakiem po takim zestawie w cenie promocyjnej 8,99 zł ! :) Natomiast Ewelina nabyła identyczny zestaw w tej samej cenie, tylko z inną nutą zapachową - kakao :)
Zacznijmy od kremowego mydła pod prysznic - do niego byłam przekonana od samego początku. Uwielbiam kremowe żele pod prysznic - nawilżają bardziej niż te zwykłe. Jest to dla mnie zbawienne, gdy katuję swoje nogi maszynką do golenia. Kiedyś nie zwracałam na to uwagi (młoda i głupia..), a mama zawsze na mnie krzyczała żebym nasmarowała nogi balsamem. Jak grochem o ścianę ;) Na szczęście dojrzałam pod tym względem i dbam o moje krótkie nogi ;)
Ale do samego mydła.. Jest świetne! Ma pomarańczowy kolor - taki pozytywny. Podczas mycia barwi również wodę ;) Oprócz tego dobrze się pieni. Kolejną jego zaletą jest śliczny zapach, oczywiście egzotycznych pomarańczek :) Jestem bardzo zadowolona z jego zakupu. Pojemna butelka (500ml) na wiele starcza. Jednak jest pewien minus.. moim zdaniem to mydełko jest troszkę za rzadkie, powinno być gęstsze. Ale chociaż jest przemyślane rozwiązanie, czyli mały dozowniczek, dzięki niemu nie nabierzemy za dużo żelu ;)
Opakowanie również niczego sobie - proste, ale trafione. Na etykiecie nie jest naćkane - jest logo, prosta grafika - owoc oraz napisane co to za produkt. Z tyłu natomiast krótki opis, skład, kod kreskowy i takie tam inne. Wszystko jasne. Chciałoby się rzec czarne na białym, ale jest biało na pomarańczowym :-)

Cena około 7zł/500ml

To teraz pora na mleczko do ciała - niestety do niego nie byłam od początku przekonana. A teraz w sumie żałuję takiego nastawienia. Dlaczego za nim nie przepadałam? Mleczko ma działanie nawilżające. Dla mnie jak sądziłam aż za bardzo. Czułam, że strasznie długo się wchłania. Czekałam i czekałam, a wchłanianiu się nie było końca, ale teraz.. Otóż Jest zima i wiecznie mam strasznie suche, aż szorstkie dłonie. Tak więc już dla samych rąk jest idealny. Poza tym jak pisałam wyżej - zmordowanym maszynką nogom przynosi ukojenie. Także przekonałam się do niego. Jak czuję, będę korzystała z niego zimą i pewnie latem - wtedy mam największy problem z suchą skórą.
Mleczko zamknięte jest w białym opakowaniu, które przypomina raczej dozownik mydła. Na samej górze widać, że jest blokada, aby przypadkiem nie wyciskać kosmetyku z buteleczki. Praktyczne - dobrze spełnia swoją funkcję. Wygląd opakowania, tak jak i poprzedniego, jest bardzo prosty, aczkolwiek osobliwy. Sam produkt ma kolor taki jak opakowanie - biały. Świetnie nawilża, lecz ja jestem dla niego skłonna w sytuacjach, gdy moje ciało naprawdę potrzebuje mocnego nawilżenia. Szybko się wchłania przy suchej skórze, wolniej przy w miarę dobrze nawilżonej. Producent ma tu rację - odczuwalnie nawilża skórę oraz zapobiega utracie wody z naskórka ;) Serio! :)
Ma miły zapach, acz nie aż tak mocny jak mydło. Mleczko jest ma nieco gęściejszą konsystencję niż wcześniej recenzowany produkt. Opakowanie 400ml zapewnia długotrwałe nawilżanie ;)

Myślę, że ktoś, kto ma problem z suchą skórą będzie bardzo zadowolony z tego kosmetyku ;)

Cena około 10zł/400ml
Świątecznie: Słodkie paczuszki na Święta

Świątecznie: Słodkie paczuszki na Święta

Dzisiaj pomysł dla Was ;)
Co święta kupujecie rodzinie czekolady czy inne bombonierki? Wydaje Wam się to monotonne?
Jest na to ratunek! :)
Kupcie cukierki na wagę - zróbcie własną mieszankę smaków i zapakujcie je w dość nietypowy, acz moim zdaniem uroczy sposób :)

Szybki instruktaż :)

Potrzebne będą:
- kartki ze starej NIEPOTRZEBNEJ książki lub gazet (byle bez obrazków, same literki - najlepiej black&white bądź kolor takiej starej książki ;) )
- klej
- nożyczki
- wstążki
- koronka (kupiona w pasmanterii, sklepie z materiałami, odpruta od starej bluzki..)
- blok samoprzylepny
- nożyczki, które wycinają różne wzorki


Z kartek robimy 'kieszonki'. Zaginamy kilkakrotnie brzegi (po to, by była choć troszeczkę pojemna), które potem sklejamy w taki sposób, aby dało się tam włożyć cukierki/lizaki czy inne czekoladki :)

Teraz pora na 'załadunek' :)
 Ze słodyczy wybieramy mały zestaw, który potem wrzucimy do naszej kieszonki :)
Przykładowy zestaw slodkości
Po włożeniu słodyczy do kieszonki zaklejamy ją, a później naklejamy/przyszywamy koronkę oraz przywiązujemy wstążeczkową kokardkę. Jej końce możemy podkręcić na nożyczkach przeciągając je po ich ostrzu. Na koniec z bloku wycinamy wzorzystymi nożyczkami karteczkę, na której piszemy dla kogo przeznaczona jest paczuszka i naklejamy :)

Ot, tak mało roboty, a efekt jest uroczy :)

Podoba Wam się taki pomysł? :)
Świątecznie - inspiracje na drobne prezenty :)

Świątecznie - inspiracje na drobne prezenty :)

Przemierzyłam dla Was Carrefour oraz Leroy Merlin i upatrzyłam kilka pomysłów na świąteczny prezent :)
Zapraszam do obejrzenia zdjęć zamieszczonych poniżej.
A już niedługo zacznę Wam pokazywać, co mam przygotowane w zanadrzu dla swoich bliskich :)
Możecie kupić jedynie droższe słodycze..  














Lub coś + słodycze..

np. kubek + słodycze

pluszak + słodycze


A może coś ciepłego na zimowe wieczory? :)
szlafrok

 koc

A może termokubek?

A może naczynka potrzebne przy miłym niedzielnym śniadanku? :)


Dla wielbicieli jedzenia polecam książki z przepisami. W tym roku zaobserwowałam wysyp zestawów książka z przepisami + potrzebne akcesoria ;)

Dla młodszych zestawy zabawkowe :) Choć nawet wśród nich znajdą się takie, które uczą np pieczenia ;)

Zawsze dobrą opcją są kosmetyki ;) Przed świętami w supermarketach roi się od podobnych zestawów..

 Znów dla małych - nieśmiertelne przytulanki :)

A nawet u dorosłego zobaczymy uśmiech jak dostaną mały breloczek ;)

A teraz zapraszam do Leroya, gdzie królują artykuły bezpośrednio związane ze świętami :)
 Reniferyyy :)

Cudne, słomiane zwierzaki :)

Sarenki, jelonki - rodzina reniferów ;)

Renifery, kule śnieżne z Mikołajami :)
I cut my hair./Płukanka do włosów

I cut my hair./Płukanka do włosów


Ostatnio trochę zaszalałam i podcięłam włosy xD Dawno nie byłam u fryzjerki, więc moje końcówki były strasznie zniszczone i nie były dla nich innego ratunku niż nożyczki...
Natomiast fryzjerka na moje plączące i przetłuszczające się włosy poleciła mi płukankę do włosów, którą można samemu przyrządzić w domu.
Najpierw myjemy włosy szamponem, potem wcieramy płukankę na jakieś 15 minut, a po tym czasie ponownie myjemy włosy szamponem.
Płukanka to mieszanina szklanki wody, 4 łyżek octu jabłkowego i tabletki aspiryny.

Taka płukanka ma na celu zamknięcie łusek włosów, ograniczenie wypadania włosów oraz ich przetłuszczania - za to dodaje im blasku i gładkości :)
Really tasty?

Really tasty?

Mój plan na dzisiaj - napisać Wam gdzie rzeczywiście warto zjeść w Warszawie, a gdzie już niekoniecznie.
Otóż często późno kończę i przez to stołuję się na mieście (albo i nie:P), więc mam już jako tako wyrobioną opinię na temat niektórych produktów wybranych sieci gastronomicznych ;>
Co uważam za: smaczne, zjadliwe a może kulinarne nieporozumienie? A może jednak jedzenie jest dobre, ale coś nie halo z lokalem?
Nie zdziwcie się wszędzie obecnością mojego chłopaka - lubimy razem jeść ;)




 Na pierwszy ogień damy...
gdyż ostatnio tam byłam ;) Odwiedziliśmy lokal vis a vis Arkadii - Słomińskiego 19.
Więc tak jest to pizzeria, gdzie dowożą Ci ją śmiesznym niebieskim skuterkiem:] Jak się okazało - pizza z dowozem to ich główna domena.
Dlaczego?
Otóż poszłam tam w Mikołajki z chłopakiem. Mieli -50% zniżki na wszystkie pizze (z wyjątkiem jednej) w lokalu. Tak więc skusiliśmy się.
Zamówiliśmy największą pizzę Piquante na cienkim cieście - wyposażona w kawałki kurczaka, kiełbasę pepperoni, szynkę, sos barbecue, wołowinę oraz w tak egoztycznie nazywające się małe papryczki. Rachunek wyniósł nas 44,90zł 22,45zł! Tak więc czekamy i rozglądamy się po lokalu. 2 małe stoliki, cztery krzesła - coś mała ta restauracja.. Co chwila wpadał jakiś pracownik odebrać pizzę i jechać ją zawieźć.. Aż w końcu wybiła godzina naszego posiłku. Oczka błyszczą, już czas na amciu :D A tu zonk (jeśli pamiętacie polsatowski program 'Idź na całość' czy jakos tak..). Pizzę w lokalu podano nam w pudełku! Cud, że pokrojoną.. W dodatku bez żadnych sztućcy, za to z wbudowanym w opakowanie małym dipem. Ciasto owszem było bogato posypane wybranymi składnikami, jednak rozmiarem to ona nie grzeszyła (już wiem, dlaczego nie podali w ulotce średnicy..!). Jednak mimo wszystko w smaku była całkiem dobra :) Jednak kolejnym minusem było to, że od razu po podaniu była zbyt ciepła by ją swobodnie jeść, natomiast gdy lekko przestygła ser już się tak dobrze nie ciągnął.. Dodatkowo już na kompletny minus pudełko sami musieliśmy wynieść z lokalu i wyrzucić.
Czy warto? Dla własnego doświadczenia wszystko warto robić, ale osobiście chyba już tam nie pójdę..

To teraz tak dla porównania..

Tą pizzerię na szczęście wspominam dobrze :) Również z moim chłopakiem odwiedziliśmy lokal Warszawa Ursynów Stokłosy przy ul. B. Bartoka. Mam stamtąd rzut beretem na SGGW :) Poszliśmy tam w mojej przerwie między wykładami. Zamówiliśmy tradycyjną Margheritę - mmm seeerr :) Koszt dania o średnicy 42 cm = 19,90zł, z tym że trafiliśmy na jakąś niewielką zniżkę. Czas oczekiwania nie był zbyt długi, a lokal jest bardzo klimatyczny. Ekran, na którym wyświetlane są np teledyski, fajne kanapy, nastrojowe oświetlenie.. Całkiem miło - mogłabym tam zostać na dłużej :)
Pizzę otrzymaliśmy na dwóch oddzielnych półkolistych talerzach, sztućce podano nam zawinięte w serwetkę,   oraz dwa sosy - czosnkowy i pomidorowy postawione na małym półmisku - pełna kultura :)
Poza tym pizza była bardzo smaczna :) A po skończeniu jedzenia nie musieliśmy się martwić, że coś trzeba odnieść - tym też się tam zajmują.
Czy warto? Z całkowitym przekonaniem mówię, że tak.

Tą pizzerię już słabo pamiętam,

jednak Margheritę również mają świetną :)

Któregoś razu, jeszcze jak byłam w liceum miałam jakąś zniżkę na pizzę i oczywiście mój chłopak poszedł ją wykorzystać w Arkadii. Przyszedł po mnie do szkoły. Jadąc metrem ją wcięliśmy :D Mimo, że była już chłodna - była dalej świeża i smaczna :)
Czy warto? Myślę, że tak. Muszę sobie odświeżyć pamięć ;)


Nie wiem czy wiecie, ale byłam wolontariuszką w Fundacji Maraton Warszawski.
Przy którymś pół- czy maratonie z rana było ciemno, zimno i do domu daleko, więc najlepszym rozwiązaniem było coś zjeść w jakimś lokalu :) 

Poszliśmy zatem z moim chłopakiem, Klaudią oraz Patrycją do Subwaya. One uraczyły się jedynie ciepłą kawą czy też czymś w podobnym stylu, my natomiast wzięliśmy kanapki. Była wtedy jakaś oferta, że na każdy dzień tygodnia inna kanapka, tak więc trafił się nam niedzielny zestaw w cenie około 7 zł. Do tego momentu wszystko było dobrze. Obsługujący nas pan co jakiś czas w trakcie przyrządzania kanapek wypytywał czy chcemy może jakiś składnik. Podobnie było z moją nieszczęsną cebulą. Otóż od razu zaznaczyłam, że nie chcę cebuli, więc ten zaproponował mi inny składnik - jednak jak się potem okazało za dopłatą. Tak więc za 2 kanapki wyszło nas koło 20 zł.
Czy warto? Dla smaku tak, dla portfela nie. Mój chłopak mówi kategorycznie nie.

W niedalekiej przyszłości wspomnę jeszcze o Burger Kingu, McDonaldzie, KFC, Greek house, oraz o punktach z kebabami ;)

Będziecie czekać? :)
Tips: Panna cotta inaczej podawana.

Tips: Panna cotta inaczej podawana.

Wspominałam Wam, że pannę cottę nie tak łatwo czasem wyjąć z salaterek. Gdy macie z tym problem, bądź zwyczajnie gorszy dzień i nie chcecie się denerwować na Wasz smakołyk, który musicie już podać... wcale nie musicie jej wykładać! :)
Wystarczy odrobina kreatywności i czekolada :)
Moją propozycją ustrojenia tego deseru jest położenie na wierzch ciemne czekoladowe serduszko a wkoło posypanie wiórkami z białej czekolady ;)
Oczywiście to nie jedyna koncepcja - wymyślajcie swoje :)
Żarełkowy bubel - Winiary Makarą wołowina i kurczak.

Żarełkowy bubel - Winiary Makarą wołowina i kurczak.

Pamiętacie jak kiedyś pisałam Wam o Paczce ze smakiem od Winiary? :) Mam nadzieję, że tak :) W jej skład wchodziło wiele przypraw, pomysłów na, a także m.in sos i zupka chińska. I o niej dzisiaj mowa.

Pierwszy raz się z nią spotkałam, lecz raczej ostatni.
Otóż o ile opakowanie oraz podany na nim smak zachęciły mnie do jej spożycia, o tyle smak w rzeczywistości mnie odrzucił. W zupce nie wyczułam ani krzty kurczaka! Poza tym zupka strasznie słona.

Dni bohatera domu, czyli co wygrałam od sklepu Leroy Merlin

Dni bohatera domu, czyli co wygrałam od sklepu Leroy Merlin

Na początku tego tygodnia przyszła do mnie paczka - z resztą doręczona przez kuriera z DHL. Mnie nie było w domu (te studia.. ;>), więc przesyłkę odbierała moja mama - dziękuję <3 Mówiła, że doręczyciel był młody i przystojny hehe :)
Cóż, wiedziałam, czego się spodziewać, jednak oczywiście paczka złapała opóźnienie.
Ale już mogę cieszyć się koszulką od Leroy Merlin wygraną w fejsowym konkursie ;)
I'm the cookie master, czyli kruche ciasteczka z orzechami i czekoladą :)

I'm the cookie master, czyli kruche ciasteczka z orzechami i czekoladą :)

Witajcie :)
Dziś dla Was praktycznie co weekendowy projekt, czyli przepis na deser :)
Tym razem są to ciasteczka z przewodzącym smakiem cynamonu, orzechów i kawałków czekolady :)
Mmm taki zapach przedświątecznych smakołyków :)
A skąd pomysł, że dzisiaj ciasteczka?
Miałam w zamiarze zrobienie amoniaczków, jednak poległam, gdyż za bardzo woń amoniaku przypominała mi zapachy z laboratorium na chemii, a przecież już weekend! :)


Składniki:
100g margaryny
300g mąki
150g cukru
2 jajka
100g (tabliczka) czekolady grubo posiekanej
50g drobno posiekanych orzechów włoskich
łyżeczka cynamonu
łyżeczka proszku do pieczenia

 Margarynę ucieramy z cukrem.

Do tego dodajemy jajka.

Następnie w osobnej misce mieszamy mąkę, proszek do pieczenia, cynamon, orzechy oraz czekoladę, a później całość przesypujemy do margaryny i wszystko razem miksujemy.

Zamiast siekać czekoladę możecie użyć gotowych - specjalnie do deserów drobinek czekolady - np dropsów, tak jak ja :)

Gotowe ciasto dzielimy na kuleczki i układamy na papierze do pieczenia (ok 30 sztuk wychodzi).
Blachę z ciasteczkami wstawiamy na ok. 15 minut do piekarnika nagrzanego do 200*C.

Efekt końcowy - smaczne, lekko chrupiące ciasteczka :)

SMACZNEGO :)
Copyright © 2014 Maleńka bloguje , Blogger