• L'Biotica • Wygładzająca maska do włosów w formie czepka

• L'Biotica • Wygładzająca maska do włosów w formie czepka

Ostatnio często zaczepiałam mojego chłopaka pytaniami jaka byłaby jego reakcja na diametralne cięcie włosów. Męczyłam czy sądzi, że by mu się spodobało, jaką zasugerowałby mi ich długość.. Prawda jest taka, że ciężko mi zrezygnować z moich długich włosów, choć jestem świadoma, że nawet przy ich zapuszczaniu przydałoby się pozbyć zniszczonych końców. Dzisiaj jednakże skupię  się na pielęgnacji. Na pielęgnację włosów stawiam całym rokiem - nie ważne czy zimą czy latem - każda z tych pór roku wywiera wpływ na nie. Wciąż pod tym kątem szukam nowych, ciekawych produktów, ale mam też swoich ulubieńców do których wracam. Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić moje ostatnie odkrycie - maskę w czepku. Takie wygodne combo - myślę, że świetnie sprawdzi się na wyjazdach.


W paczce od sponsorów i partnerów warsztatów fotograficznych znalazłam wygładzającą maskę do włosów L'biotica - maskę w formie czepka, stąd płaskie opakowanie jak maseczka w płachcie do twarzy, a nie słoiczek. Jest to produkt na jedno użycie, więc ma tylko jedną szansę stać się produktem do którego wrócę lub nie. I w tym przypadku z pewnością kupię ją ponownie.

Maska jak wspomniałam świetnie sprawdzi się na wyjeździe ze względu na opakowanie - pojedzie z nami tylko w jedną stronę. Również forma aplikacji wydaje się wygodna - po umyciu włosów zakładamy czepek, który wygląda jak taki typowy do kąpieli, który można kupić w drogerii i voila, możemy zająć się czymś innym. Jedynym minusem, którego się dopatrzyłam jest fakt, że przynajmniej w moim egzemplarzu nie sprawdził się pasek do zaklejenia czepka - niestety nie kleił się. Gdybym pozostała w bezruchu nie stanowiłoby to żadnego problemu, ale że jestem raczej mało statyczna nieco mi to wadziło. Znalazłam jednak rozwiązanie - założyłam na włosy opaskę-gumkę i problem został zażegnany.

Czepek bez problemu utrzymywał temperaturę, która pozwala na otwarcie łusk na włosach, dzięki czemu włos może zostać intensywnie nawilżony i odżywiony. I z tym się zgadzam - po spłukaniu maski i wysuszeniu włosów były miękkie i lśniące. Nie miałam problemu z rozczesaniem ich, ani nie plątały mi się na wietrze jak głupie - choć to jedna z ich rozpoznawalnych cech. Efekt utrzymywał się na włosach przez ok 4 dni, choć w tym miejscu warto zaznaczyć, że włosy myję codziennie. Jestem zadowolona z efektu jaki daje maska i odrobinkę żałuję, że nie ma takiej maski dostępnej w słoiczku, aby starczyła na dłużej. PS. Miała też ładny zapach, który niestety nie utrzymywał się długo na włosach.

Skład nie jest idealny. Znajdziemy w nim keratynę, olej makadamia, olej z oliwek, ekstrakt z sezamu, ale również parafinę czy alkohol. Natomiast olej monoi, którym wręcz nazwana jest maska znajduje się pod koniec składu.. Moje włosy są jednak zadowolone z maski, więc zrobię dla niej wyjątek.


SKŁAD; Aqua, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Steartrimonium Chloride, Cetrimonium Chloride, Amodimethicone, Behentrimonium Chloride, PEG-20 Stearate, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Trideceth-12, Cyclohexasiloxane, Paraffinum Liquidum, Butyrospermum Parkii (Shea) Oil, Hydroxyethylcellulose, Panthenol, Keratin, Sesamum Indicum (Sesame) Seed Extract, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Gardenia Taitensis (Tiare) Flower Extract, Phytosterols, Vanillyl Butyl Ether, Chlorphenesin, Parfum
• Efektima • Peeling do ciała w saszetce

• Efektima • Peeling do ciała w saszetce

Zbliża się sezon na wyjazdy wakacyjne. Nie ważne czy jedziesz nad polskie morze czy do zagranicznego kurortu - zawsze zależy Ci na tym samym. Na lekkim bagażu. W takiej sytuacji warto zrezygnować z pełnowymiarowych kosmetyków, których i tak tam w całości nie zużyjemy.. no chyba, że jest to rozwiązanie takie jakie funduje nam Efektima, czyli peeling w saszetkach. Można by rzec peeling na raz!


Zdecydowałam się na dwa warianty peelingów - z cukrem i olejem kokosowym, jak z solą i olejem awokado. Na ogól omijam sól w peelingach ze względu na podrażnienia jakie u mnie powoduje. I tym razem się nie pomyliłam - sól obecna w peelingu niestety powoduje u mnie pieczenie oraz zaczerwienienie - zwłaszcza po goleniu lub depilacji nóg. Nie neguję za to produktu, gdyż byłam świadoma takiej ewentualności. Peeling cukrowy nie zaskoczył mnie przykrymi przeżyciami. Peelingi z tej serii nie należą do mocnych zdzieraków, raczej powiedziałabym, że są delikatne. A jeśli chodzi o efekt to..

Nie przyglądałam się wcześniej składowi - wszak peeling to kosmetyk, który tuż po użyciu zmywam z ciała, jednak zaobserwowałam, że na ciele pojawia się tłusty filtr, taka znana wszystkim warstewka ochronna. W składzie widzimy dwa oleje - ze słonecznika (helianthus annuus) oraz rzepakowy (canola), czyli sprawców całego zamieszania. Obydwa są emolientami tłustymi, tworzącymi warstwę okluzyjną, czyli wspomniany film. Nie wiem jakie jest Wasze zdanie, ale mniej taki przeszkadza mi zimą niż latem. Efekt widoczny na skórze - wygładzona, gładka, niestety jest to efekt krótkotrwały - raptem do zmycia.

Peelingi te występują w czterech wariantach - cukier & olej kokosowy, cukier & olej z czarnuszki, sól & olej awokado oraz sól & olej konopny. Są dostępne w drogeriach m.in. Rossmann i kosztują ok 7 zł / 30 ml.


Copyright © 2014 Maleńka bloguje , Blogger