• EcoReceptura by Stara Mydlarnia • Krem do rąk i paznokci Argan

• EcoReceptura by Stara Mydlarnia • Krem do rąk i paznokci Argan

Nigdy nie byłam regularna w stosowaniu kremu do rąk - zawsze drażniło mnie posiadanie lepkich lub tłustych od niego dłoni, co przeszkadzało mi w codziennych czynnościach. Częściej pielęgnację dłoni zostawiałam na wieczór kiedy i tak cała smarowałam się balsamem. Pisanie bloga sprzyja jednak testom produktów, więc co jakiś czas pojawia się coś nowego w mojej kosmetyczce. Bohater dzisiejszego wpisu to arganowy krem do rąk Eco Receptura by Stara Mydlarnia, który bodajże otrzymałam w jakimś pudełku kosmetycznym.


Opakowanie kremu sprawia pozytywne wrażenie aluminiowej tubki, która nie zasysa powietrza, więc kosmetyk dłużej pozostaje świeży. Niestety to tylko wrażenie - jest to jedynie tak wyglądająca plastikowa tubka o pojemności 75 ml, za którą zapłacimy 19 zł. Najbardziej jednak w tym opakowaniu irytuje mnie zakrętka - nie raz miałam z nią przeboje co wpłynęło na moją decyzję o wyrzuceniu tego kremu do śmieci. Krem nie raz sam otworzył mi się w kieszeni czy torebce. Za pierwszym i drugim razem podejrzewałam samą siebie - na pewno przez pośpiech go nie dokręciłam! Niestety nawet zwracając na to większą uwagę sytuacja powtarzała się co było dla mnie nie do przyjęcia.


Gwoździem do trumny było działanie kremu - jak się możecie spodziewać niezbyt szczególne. Krem mimo obietnicy odżywienia skóry dłoni w moim odczuciu był w stanie sprostać jedynie pielęgnacji między jednym a drugim myciem rąk. W moim odczuciu niestety słabo nawilża dłonie i stosunkowo długo się wchłania, a rzekomego odżywienia zupełnie nie czuję. Zapach kremu był dla mnie słabo wyczuwalny, ale nawet on nie zachęcił mnie do użytku.

Przyznam, że jestem zawiedziona jakością tego produktu - zarówno działanie jak i samo opakowanie przyniosło mi sporo rozczarowań. Moje rozczarowanie jest tym większe, gdyż kosmetyki do kąpieli tej marki wspominam pozytywnie i z takim nastawieniem podeszłam do tego kremu. Ostatecznie krem wylądował w samochodzie, gdyż tam nie było czynników wpływających na samoistne otwieranie.. jednak zapomniałam o nim latem, kiedy wnętrze samochodu mocno nagrzewało się od słońca, więc to były jego ostatnie podrygi.

☛ EKOCUDA 16-17.11.2019 WARSZAWA CENTRUM PRASKIE KONESER - czemu warto się wybrać i co warto kupić ‽ + moja targowa wishlista ✮

☛ EKOCUDA 16-17.11.2019 WARSZAWA CENTRUM PRASKIE KONESER - czemu warto się wybrać i co warto kupić ‽ + moja targowa wishlista ✮

W najbliższy weekend w praskim centrum Koneser odbędzie się 7 warszawska edycja targów kosmetyków naturalnych EKOCUDA. Z roku na rok cieszą się one coraz większym zainteresowaniem nie tylko ze względu na obniżki cenowe i rabaty, ale rośnie również świadomość konsumentów na tematy ekologiczne, a wielu osobom służą właśnie takie kosmetyki. Z roku na rok przybywa nie tylko odwiedzających targi, ale również i wystawców. Pojawia się więcej marek tworzących kosmetyki dla mężczyzn i dzieci od niemowląt poczynając, ale także świece czy produkty czyszczące do domu. Targi są możliwością poznania kosmetyków - obecność testerów ułatwia wybór, a sprzedawca, który tworzy manufakturę jest najbardziej odpowiednią osobą do tego, by opowiedzieć o produkcie czy nam doradzić.


Jakie kosmetyki chciałabym Wam polecić, których sama używałam i możecie kupić je na zbliżających się targach?

  • Annabelle Minerals - polecam Wam z całego serca ich podkłady - moim konikiem są te kryjące, ale z rozświetlających również byłam zadowolona. Jeśli mówimy o podkładach to nieodłącznym ich elementem są pędzle - używam zamiennie flat top i short top - tym drugim łatwiej uzyskać mocne krycie. Marka ma również świetne cienie, róże i nowości, czyli rozświetlacze.
  • Bosphaera - markę znam póki co jedynie z babeczek/kul do kąpieli, które mają ciekawe zapachy - kwiatowe, owocowe, świeże, a same są niczym małe dzieła sztuki. Ogórek i melon to mój faworyt - więcej przeczytacie o nim tutaj:
    Bosphaera - babeczka do kąpieli Melon i ogórek
  • Felicea - kolejna marka tworząca kosmetyki do naturalnego makijażu. W mojej kosmetyczce znajduje się ich kredka do oczu - fantastycznie mi się z nią pracuje - cenię sobie jej miękkość i pigmentację, chyba jeszcze nigdy nie byłam tak zadowolona z kredki do oczu!
  • Fresh and natural - moim hitem tej marki jest zdecydowanie orzechowy balsam do ciała, który w moim odczuciu pachnie kinder bueno, a poza zapachem również świetnie nawilża ciało. W ofercie widziałam również interesujące peelingi do ciała, którym z pewnością warto się przyjrzeć.
  • Glov - demakijaż jedynie przy pomocy wody jest możliwy z rękawicą tej marki. Dotychczas używałam wersji na palec, która świetnie sprawdza się przy poprawkach w makijażu, jak również do demakijażu samych oczu np w podróży. Zdecydowanie polecam wypróbować, a taka rękawica nie raz uratuje życie, gdy skończy się płyn do demakijażu lub płatki kosmetyczne.
  • Manufaktura Mewa -  uwielbiam morze, więc sama nazwa mnie skusiła, ale owocowe zapachy jakie oferują w peelingach i balsamach to sztos! Moim hitem jest peeling ananasowy, o którym powstał post:
    Manufaktura Mewa - peeling ananasowy do ciała
  • Mokosh - to marka, która tworzy kosmetyki nieopodal mnie - naprawdę mieszkam niedaleko ;) Uwielbiałam ich olej lniany (chyba obecnie został wycofany) - świetnie pielęgnował moją skórę podobnie jak eliksiry do ciała - miałam je z boxów kosmetycznych - była to wtedy pomarańcza i żurawina i przyznam szczerze, że chętnie do nich wrócę. Zapachy idealnie będą pasowały do zbliżających się świąt.
  • O!Figa - to marka bazująca na oleju z opuncji figowej stworzona przez jedną z blogerek z dbałością o każdy szczegół. Miałam okazję wypróbować flagowy produkt, który teraz mogę Wam śmiało polecić serum olejowe dzika figa.
    Serum olejowe dzika figa marki O!Figa
  • Sylveco - marka rozrasta się niesamowicie - rozwija również swoje dzieci takie jak Vianek, Biolaven, Zielko czy Aloesove. Sama miałam okazję używać kilku kosmetyków Sylveco, Vianek i Biolaven i byłam zadowolona z jednym małym wyjątkiem, aczkolwiek czytałam ostatnio ciekawy artykuł o tym jak zmieniają się potrzeby włosów, więc nie skreślam tego duetu od razu.
    Lipowy płyn micelarny Sylveco - skończyłam już 2 butelki
    Nawilżający krem pod oczy Vianek
    Szampon i odżywka do włosów suchych Vianek - niestety u mnie się nie sprawdziły, ale słyszałam wiele pochlebnych opinii
  • Yope - markę poznałam jeszcze za czasów pracy w salonie Home&you, w którym są dostępne te produkty. Ciągła praca z kartonami w czasie dostaw przesuszała mi dłonie, więc skusiłam się na używanie ich mydeł i kremów do rąk, dzięki czemu sytuacja się polepszyła
  • Your natural side - to moje kosmetyczne odkrycie tego roku! Przez lato ratowały mnie ich wody roślinne, które na stałe weszły do mojej pielęgnacji - nie tylko twarzy. Świetnie sprawdzają się solo do odświeżenia twarzy, jak również do maseczek czy jako baza pod serum. Chętnie wypróbuję również ich peelingi.

Moja wishlista na nadchodzące targi

Nie jest to ścisła lista, którą kupię - są to produkty, które mnie ciekawią, nad którymi się zastanawiam, ale wiadomo, że może być tak, że pójdę na targi kupię zupełnie coś innego. Ciekawi mnie odkrycie marek takich jak Senkara, 4szpaki, Hagi czy Anwen. Pewniakiem jest, że uzupełnię zapas podkładu mineralnego Annabelle a przy okazji może skuszę się na nowość jaką jest paletka do brwi lub dokupię kolejny pędzel. Przydałby mi się również nowy bronzer, krem do rąk i kwas hialuronowy do twarzy. Zwykle kupuję też jakiś peeling, masło lub balsam do ciała, coś do kąpieli oraz jakieś akcesoria. A Wy - czynicie jakieś plany zakupowe czy dajecie porwać się instynktowi zakupowemu?
• Garnier Fructis • odżywcza maska Banana Hair food

• Garnier Fructis • odżywcza maska Banana Hair food

Maski do włosów stosuję zdecydowanie chętniej niż zwykłe odżywki. Po ich użyciu widzę lepszy efekt, a i w zabieganym życiu preferuję stosować ją raz na 2-3 mycia. Chętnie testuję maski różnych marek, choć mam również takie, do których zawsze wracam. Seria Garnier Fructis hair food należy właśnie do moich ulubieńców. Po kolei testuję kolejne warianty, a wszystko zaczęło się od wersji bananowej, której słoiczek mam już po raz kolejny. Także przedstawiam Wam odżywiającą maskę do włosów Garnier  Fructis banana hair food. 


Myślę, że nie popełnię błędu kiedy powiem, że maska zrobiła sporo szumu. Od kiedy weszła do sprzedaży od razu stała się pożądana. Kusiła naturalnym składem, niską ceną i dobrą dostępnością. Do tego doszła cała masa pochlebnych pierwszych wrażeń i opinii, łany zapach i skuteczne działanie. Garnier idąc za ciosem stworzył kilka wariantów: goji, papaya, macadamia i aloes. Dzisiaj jednak zatrzymajmy się przy bananie.

Maskę kupimy w drogeriach np Rossmann do 26 zł / 390 ml w plastikowym słoiczku. Znaczącym minusem dla mnie jest brak zabezpieczenia sreberkiem czy folią przed wścibskimi rączkami. Choć nie widziałam, żeby ktoś pchał tam palce, to jednak owocowa etykieta kusi do powąchania i takie przypadki widziałam w drogeriach. Zapach jest delikatny i przyjemny, jednak dla mnie to taki kremowy jogurt bananowy niż stricte świeży owoc, choć z drugiej strony można pochwalić, że nie jest  mocno perfumowany. Zapach kosmetyku faktycznie uprzyjemnia jego użytkowanie, ale bez skutecznego działania cały zabieg jest bezsensowny.


Maska ma konsystencję kremowego jogurtu i z łatwością rozprowadza się na włosach. Można stosować ją na trzy sposoby: jako odżywkę, jako maskę i jako pielęgnację bez spłukiwania. Najczęściej korzystam z dwóch pierwszych opcji - widzę po nic najlepszy efekt. Kremowa maska nałożona bez spłukiwania podobnie jak oleo-kremy z Biovaxa do końca mnie nie przekonują - na końce wolę zdecydowanie serum olejowe albo jedwab, ale o tym innym razem.
Działanie maski zapewnia mi sypkie włosy, które łatwo się rozczesują. Są nawilżone i odżywione, a także nie puszą się, dzięki odpowiedniemu dociążeniu. Towarzyszy temu przyjemna miękkość i brak plątania się w ciągu dnia przy regularnym stosowaniu.


Chciałabym również bardzo pochwalić producenta za ukłon w stronę czytaczy składów. Pomysłowe wykorzystanie powierzchni opakowania na ciekawe rozpisanie składu - teraz wszyscy wiedzą co znajdziemy w środku. Oby więcej takich pomysłów!

Copyright © 2014 Maleńka bloguje , Blogger