Co warto kupić na promocji w Rossmannie?

Co warto kupić na promocji w Rossmannie?

Powiecie:
'Ale to już było..'
I co z tego? Każda z nas ma coś innego do polecenia, a Ty być może nigdy wcześniej nie zwróciłaś uwagi na dany kosmetyk. Zanim wybierzesz się na łowy i podejdziesz do kasy z pełnym koszykiem kosmetyków na wypróbowanie, poczytaj co sprawdziło się u innych ;)

24.04-29.04 TWARZ: podkłady, pudry, róże, bronzery i korektory

Jeśli chodzi o podkłady, to wiele już przerabiałam z lepszym i gorszym skutkiem. Nie raz się świeciłam po godzinie, a rozświetlający fluid z Wibo napakowany był brokatem. Póki co moim zaufaniem wśród drogeryjnych podkładów cieszy się Rimmel Match Perfection, który w promocji kosztuje niecałe 20 zł, więc moim zdaniem warto (i już go kupiłam). Mimo tego, że długo zastyga na twarzy całkiem nieźle trzyma ją później w ryzach.
Skoro już jesteśmy przy twarzy, to warto zadbać o nieco rumiane lica, wszak wiosna wokół nas, trochę koloru więc nie zaszkodzi. Tutaj moje ukłony w kierunku róży Bourjois, które na rynku są tak długo, że nasze matki i babki ich używały. Wypiekane, w całym mnóstwie odcieni, każda znajdzie jakiś dla siebie.


30.04-05.05 OCZY: tusze, kredki, cienie, eyelinery

Kolejny tydzień dotyczy kosmetyków do oczu, więc polecam bezpośrednio po wejściu do Rossmanna skierować się ku tuszowi Lovely Pump up - wiecie, że w drogeriach często zdarza się, że tusze są pootwierane i później wyschnięte - lepiej niech nikt Twojego tuszu wcześniej nie testuje. Pump up jest już słynną maskarą, która daje naturalny efekt podkręconych rzęs, a w promocji kosztuje grosze. Z tej samej szafy warto zaopatrzyć się w pastelowe limitowane eyelinery. Mój pochodzi z zeszłorocznej limitki, ale dochodzą mnie słuchy, że tegoroczne również są niczego sobie, a kolorowe kreski na powiekach latem to hit.
Jeśli chodzi o eyelinery to świetnie sprawdza się Astor Stimulong (choć efektów stymulacji rzęs nie zauważyłam), jednak cienki pędzelek pozwoli wyczarować śliczną kreskę. Jeśli zaś wolicie żelowe, to koniecznie sięgnijcie po Maybelline Lasting drama, do którego dołączony jest pędzelek - dla laików będzie wystarczający.
Hitem do makijażu oka są również żelowo-kremowe cienie do powiek Color Tattoo. Najbardziej powszechne kolory to On and on bronze oraz Permanent taupe, który sprawdza się również jako wypełnienie do brwi czy baza pod cienie.
Od lewej: eyeliner Maybelline, Astor, Lovely oraz cienie Color Tatto

06.05-11.05 USTA I PAZNOKCIE: szminki, kredki, lakiery, odżywki

Wśród polecanych lakierów może nie zabłysnę, ale za to utwierdzę Was w przekonaniu, że warto zainwestować w nowe kolekcje lakierów Wibo. Piaski, brokaty, lakiery kremowe, satynowe czy granity - cała plejada wykończeń i kolorów. Lakiery są dużo lepszej jakości niż kiedyś, w tych innych buteleczkach.

Lakiery Lovely, które chciałabym polecić to Baltic Sandy - mienią się niesamowicie i jak to piaski długo utrzymują się na paznokciach - świetnie sprawdzą się podczas wakacji na plaży. Godny uwagi jest również matowy top tej marki.
Skoro jest promocja, to warto uzupełnić sobie kolory czy wypróbować lakiery Rimmel Salon Pro. Tutaj również piękne kolory idą w parze z jakością i szerokim pędzelkiem, które wiele z nas lubi ;)

Niekwestionowanym naustnym ulubieńcem jest szminka Rimmel Lasting finish by Kate w nr 20, czyli mocny róż. Piękny kolor i wykończenie, które wynagradzają mi to, że szminka niezbyt wybitnie długo utrzymuje się na ustach. Nawet opakowanie mi się podoba :)

A co Wy mi polecicie? :)
Plany zakupowe na najbliższy czas

Plany zakupowe na najbliższy czas

Wielkimi krokami nadchodzi promocja w Rossmannie - żal nie skorzystać, ale wiadomo, że najlepiej z umiarem. Przy okazji przemyśleń tego, co zamierzam kupić wpadłam na pomysł zebrać do kupy rzeczy, które od dawna mi się może nie tyle marzą, co przydałyby się..
Źródło: http://build.projectcuddle.org/wish-list/
Od kiedy tylko weszły do sprzedaży niesamowicie ciekawią mnie lakiery Lovely z serii Butterfly colors - zwłaszcza ten w odcieniu pomarańczowym oraz zielonym. Może dobiorę również jakiś kolorowy liner z kolekcji? Ciekawość budzi także niebieski lakier Pastel pepper - no urocze ciapeczki jak widziałam swatche :D A jak już jesteśmy przy lakierach to chciałabym w końcu przetestować lakiery Maybelline Super stay - nie ma zmiłuj! No i może coś z Rimmela dobiorę - nowe pastelowe odcienie od Rity Ory oraz jakiś cukiereczek z serii Salon Pro.

Co do kolorówki to mam jeden must have po którego dosłownie idę - Revlon Colorstay - dobrany odcień, testowany nałożony na całą twarz, pora zainwestować w pełne opakowanie i sprawdzić. A jak jesteśmy przy podkładzie.. to i puder. Sypki transparentny. Dużo czytam o Max Factor 2000 Calorie - jeśli już się zdecyduję, to chciałabym tą najzwyklejszą wersję.

Idąc w kierunku pielęgnacji - pora zainwestować w maskę do włosów i jakąś dobrą odżywkę. Nie obrażę się na Sercial, bo bardzo go lubię, ale chętnie wypróbowałabym coś nowego. Chciałabym również wprowadzić oleje i olejki do pielęgnacji. Póki co na włosy używam już oleju ze słodkich migdałów, natomiast na niedoskonałości skóry chciałabym wypróbować olejek z drzewa herbacianego. A żeby cera wyglądała dobrze potrzeba odpowiedniego nawilżenia. Krem Bandi, który trafił mi się na loterii zawiera parafinę, więc nie do końca się polubiliśmy.. pora wypróbować osławiony krem Ziaja nawilżający/matujący :]

Wyjdźmy poza sferę kosmetyczną (no dobra, nie do końca), przejdźmy do różnych akcesoriów.

Jeśli wiecie jakie opakowanie ma Revlon Colorstay, to z pewnością zrozumiecie czemu chcę płaski pędzel do nakładania podkładu lub gąbeczkę w typie Beauty blendera. A skoro mówimy o pędzlach, to stawiam również na taki do brwi.

Mam już 2 szczotki TT i jestem bardzo zadowolona, aczkolwiek teraz brakuje mi takiej wersji do torebki, czyli marzy mi się Tangle Teezer Compact. Z takich bajerów chciałabym również jakąś porządną płytkę do stempli. Chociaż jedną noo. Najbardziej skłaniam się ku tej od B. :)

Wiosna, ach to Ty.. tak ostatnio dajesz słońcem po oczach! Oczywiście bardzo mi się to podoba, jednak trzeba chronić wzrok, a moje okulary przeciwsłoneczne są już nieco styrane życiem, więc.. przydałyby się nowe. Oczywiście w niżej przedstawionym stylu. Do tego na wiosnę nieco pastelowych ubrań i nowa torba. Marzy mi się spora shoperka, ale najważniejsze chyba przy wyborze będzie by miała ten dłuższy pasek - wygodniej mi się wtedy z nią spaceruje, a zamierzam często wychodzić na spacery.

Jak już wiosna, to i lato coraz bliżej. Wprawdzie zwykle wrzucam kosmetyki w torebkę foliową i do walizki, ale błagam jestem blogerką i nie mam kosmetyczki podróżnej... no heloł! Także wiecie co chcę :D No i do tego z takich chciejstw to woski. Różne nowości, Yankee, Kringle.. i musowo Greyowy zapach - strasznie mnie intryguje.

To są takie moje chciejstwa i potrzeby, które przez ostatnich kilka dni zaprzątają moją głowę. Wiadomo, że przydałoby się też odświeżyć szafę na wiosnę, więcej pasteli te sprawy, nowe baleriny czy koszule.. ale nie chciałam się rozwodzić i tworząc tego posta to właśnie były rzeczy, które jako pierwsze przychodziły mi na myśl :]

A co nowego Wy chcielibyście przygarnąć? Jakie macie plany zakupowe na najbliższy czas? ;)
Zły czy dobry?

Zły czy dobry?

Nie zawsze jest tak, że produkt jest niezaprzeczalnie dobry albo zły. Często trafiają się takie, które w pewnym sensie są spoko, podoba nam się zapach czy nawilżenie, ale wydajność równa się -1, a czytając skład zasłaniamy oczy. W przypadku tego produktu największym minusem jest konsystencja.. dlaczego? Czytajcie dalej.

Opakowanie, to niby tylko aspekt wizualny, ale często dodatkowo przekonuje nas do zakupu. Żel zamknięty jest w przejrzystej butelce, która pozwala śledzić zużycie o pojemności 200 ml. Niewielki dzióbek otwierany na klik dozuje nam kosmetyk. I w tym momencie byłoby wszystko w porządku, gdyby nie konsystencja. Krótko mówiąc jest glutowata. I niech w niepamięć pójdzie fakt, że otwór jest niewielki. Kosmetyk i tak błyskawicznie ucieka z butelki, gdyż jak to glutek ciągnie się i jak nałożysz go sobie na dłoń za mało, to kolejne przechylenie czy ściśnięcie butelki zagwarantuje Ci, że ilość będzie za duża. Zatem jak już wywnioskowaliście trudna konsystencja wpływa negatywnie na wydajność.

Na plus zdecydowanie jest cena - ok 6 zł za buteleczkę, a kto nie lubi mieć wyboru rodzaju (aloes i ogórek, z oczarem wirginijskim)? Kolejna zaleta to dostępność od supermarketów, przez drogerie i osiedlowe sklepiki. 
Samo działanie oceniam również pozytywnie. Żel łagodnie i bez podrażnień myje twarz pozostawiając ją czystą i świeżą. Nie wysuszył mojej cery (mieszana w kierunku tłustej) Oczyszczanie na plus, a skoro skutków ubocznych brak, to do składu się nie przyczepiam. Wprawdzie zawiera SLS, ale mi osobiście on nie przeszkadza. Zawiera obiecywane składniki, obietnice spełnione.

Podsumowując: Całkiem dobry żel w przyzwoitej cenie, jednak konsystencja potrafi irytować i zniechęcać. Chętnie bym wróciła, jednak na razie poszukam innego żelu..
Malinowa rozkosz

Malinowa rozkosz

Zapewne znacie to uczucie, że są takie rzeczy, których sobie sami nie kupicie. Bo za drogie, bo po co mi, bo nie lubię. Jednak czasem się okazuje, że gdy już jest to w naszych łapkach, zastanawiacie się czemu nie trafiło w nie wcześniej. Mówiłam, że nie będę nosiła rurek ani balerin - nie rozstaję się z nimi. Mówiłam też, że nie lubię produktów do ust w słoiczkach...

Masełko do ust Bielenda w wersji malinowej trafiło do mnie jako wygrana w rozdaniu. Pewnie w innym wypadku by nie znalazło się w mojej kosmetyczce, bo jak wiele z Was nie podoba mi się sposób aplikacji palcem, który jest niehigieniczny. Produkt na ogół znany i lubiany, występuje jeszcze w wersji brzoskwiniowej i wiśniowej.

Opakowanie stanowi płaski słoiczek, którego wieczko bez odkręcania się zdejmuje. Wcześniej zapakowane jest w kartonik, na którym znajdują się wszystkie informacje - m.in. skład i opis producenta. Kolejnym minusem jest brak zabezpieczenia przed wścibskimi łapami - z kartonika bardzo łatwo jest wyjąć produkt, aczkolwiek użycie byłoby widoczne, więc łatwo można by się zorientować czy towar był macany.

Dostępność: drogerie, np Hebe, Rossmann, SuperPharm
Cena: 7-10zł

Sam produkt ma gęstą konsystencję, która jest czymś pomiędzy masełkiem a wazeliną. Obietnice producenta jak dla mnie są spełnione. Produkt nawilża jak masełko - ani razu nie popękały mi usta podczas jego stosowania, a nawet były miło miękkie. Nadaje kolor jak błyszczyk - i tu muszę przybić Bielendzie piątkę, bo nawet ładny błysk pozostaje na ustach. Pachnie jak owoc i to według mnie największa zaleta, dla której przebolewam nawet fakt nakładania go palcem. Zapach jest dla mnie świetny, choć może nie do końca naturalny, ale i w smaku jest słodki. Łapka do góry, kto oblizuje usta jak ma soczysty smak na ustach ;)

A czego Wy aktualnie używacie do pielęgnacji ust? :)
Naleśnikarnia Creppa

Naleśnikarnia Creppa

Wiecie, że jestem łasuchem. Wiem, że teraz wszyscy jesteście tacy fit, a takie miejsca najchętniej odwiedza się zimą.. Jednak mimo słonecznych dni, wieczory wciąż bywają chłodne, więc naleśnikarnia Creppa będzie świetnym miejscem na spędzenie romantycznego wieczoru we dwoje czy na plotki z przyjaciółką. Przytulny lokal i świetne jedzenie, w roli głównej naleśniki.
Źródło https://www.facebook.com/CREPPAnalesnikarnia?fref=ts
Restauracja utrzymana jest w luźnym stylu, nieco jak u babci, jednak w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Wiecie, kuchnia jak u mamy i babci, nawet wizualnie to mamy odzwierciedlone. Liczne obrazki, poduszki, obicia ścian, a tuż obok urocze cegiełki. Nie wiesz na czym wzrok skupić, bo choć styl jest mocno pomieszany, to wszystko zachwyca.

Przejdźmy do menu, czyli coś na co chyba wszyscy czekamy. Mamy do wyboru naleśniki na słodko (bakalie, owoce, konfitury..) jak i słono (z rybą, z kurczakiem, z warzywami..). Oprócz sztandarowych pozycji, znajdziemy również zupy, sałatki, przystawki oraz desery - ciasta. Bar oferuje nie tylko kawy i chłodne napoje, czekolada na gorąco czy alkohole też tu się znajdą.

Do tego miejsca trafiłam przyjaciółką po wizycie w klinice BeautymeD (cóż za zrządzenie losu :D), oczywiście wybrałyśmy specjalność lokalu, czyli naleśniki. Na słodko.

Moja towarzyszka wybrała Pana Kratkę, czyli pyszność w garniturze z nutelli, koszuli z waniliowego sosu i guzikami M&M's. U mnie wybór padł na Klonka nadzianego masłem orzechowym i ociekającego wręcz syropem klonowym, posypanego prażonymi płatkami migdałowymi.

Przyznam, że jak zobaczyłam danie na talerzu i skonfrontowałam je z moim apetytem.. zwątpiłam. Nic bardziej mylnego - nie dałam rady go zjeść. Naleśnik przed złożeniem musiał być ogromny, a z dodatkami bardzo sycący. Pyszności! Koniecznie muszę wypróbować tam jeszcze wersje na słono ;)

Jeśli jesteście chętni odwiedzić to miejsce to serdecznie polecam - ul. KEN 50 lok. u4, Warszawa, poniżej zamieszczam mapkę. Świetny dojazd, blisko metra. Odsyłam Was także na ich stronę internetową oraz fanpage na facebooku.
Źródło: https://www.facebook.com/CREPPAnalesnikarnia?fref=ts
No to kto zgłodniał? :D
Zalukani w marcu

Zalukani w marcu

Święta, święta i po świętach. Pora wrócić do podsumowań - zakupy i denko za nami, pora na kulturalne podsumowanie miesiąca. Zapraszam Was na przegląd książek, muzyki i filmów, które towarzyszyły mi w ubiegłym miesiącu.
Książki
Tutaj się nie popisałam, bo zaczęłam czytać ją w lutym, a skończyłam w marcu. Na konto przeczytanych książek wskakuje Nowe oblicze Greya autorki E L James. Każdy ma swoje zdanie o trylogii - mi się podobała, choć zakończenie ostatniej części nie było takim jakiego bym się spodziewała.. Fajnie, gdyby pojawiło się coś więcej okiem Christiana tak jak na końcu tej książki.

Muzyka
Deorro Perdoname to hit muzyczny z reklamy Microsoft Lumia - bardzo rytmiczny i szybko się wkręcający w pamięć. Kto nie zna, niech posłucha ;)

Beyonce Haunted pochodzi z soundtracku Greya, ale niech Was to nie zniechęca, piosenka ma świetny bit i lubię jej słuchać w samochodzie - fajnie wytrzęsie jej bas.
Przeuroczy teledysk, uwielbiany zespół, czyli nowy hit Maroon 5 tytułem Sugar.

Dawno słuchana, przypomniana w tej wersji przez film Bejbi blues. Mowa o Laleczce z saskiej porcelany w wykonaniu Anny Patrini.

Carolina Liar i Last Night mają bardzo pozytywny wydźwięk, piosenka od razu wpadła mi w ucho. 
Filmy
Tutaj nie poszalałam jako kinomaniak, ale na swoją obronę mam fakt, że oglądałam sporo filmów, które już wcześniej widziałam, a tu zamieszczam te, które w ubiegłym miesiącu widziałam pierwszy raz.

Kod nieśmiertelności
Ciekawa fabuła - cofanie się w czasie, jednak jedynie na kilka minut.. by uchwycić terrorystę, który podkłada bomby w Chicago. Czy w tym czasie uda zmienić się przyszłość?

Przeurocza komedia, i choć przewidywalna, to miło się ją oglądało. W całości chodzi o podkradanie sobie faceta - nieujawniona miłość na studiach, która rozwija się tuż przed ślubem, oczywiście nie między panem a panną młodą ;)

Niełatwy film, oglądało się go ciężko, momentami się dłużył. Na koniec pozostała mi myśl, aby przebadali pod względem psychiatrycznym twórców.. O czym jest film? Modnie jest mieć dziecko, a po drugie potrafi wypełnić pustkę miłości, której dziewczyna nigdy nie otrzymała od matki. Co jednak, gdy dziecko staje się kulą u nogi, bo chce się korzystać z młodości? Czarny scenariusz właśnie w tym filmie. Z filmu w pamięci zapadła mi w pamięć piosenka.. i przykre zakończenie.

Lekkie zakończenie przeglądu kulturalnego w postaci filmu krótkometrażowego opartego o Krainę lodu. Humorystyczne, muzyczne, poprawiające humor dzieło. No i te bałwanki :D

Ktoś oglądał/słuchał/czytał to samo co ja, a może poleci mi coś w podobnym gatunku? ;)
Wielkanocne inspiracje i życzenia

Wielkanocne inspiracje i życzenia

Kwiecień plecień, bo przeplata trochę zimy, trochę lata. W tym roku chyba każda osoba z Was zgodzi się z tym przysłowiem. Przed Wielkanocą mieliśmy już i deszcze, grad, słoneczne chwile jak również aura za oknem przypominała chwilę przed Gwiazdką. Mimo dzisiejszych opadów śniegu u mnie już się nieco wypogodziło. Aby i Was nastroić przed jutrzejszym świętem zamieszczam garść inspiracji oraz życzenia.


Życzę Wam udanych świąt Wielkiej Nocy, mokrego, choć nie od deszczu Dyngusa i wszelkich pomyślności!



Porządki świąteczne - wyrzucamy torbę z denkiem

Porządki świąteczne - wyrzucamy torbę z denkiem

Święta tuż tuż, Wielkanoc of kors, choć po pogodzie tego nie widać. Na blogu brak jakichkolwiek zajączkowych czy kurczaczkowych zdobień, bo moje paznokcie są w opłakanym stanie.. Wszystko przez Mid season sale w Home&you -wybrany asortyment do -50%. Reklamę zrobiłam, Was zapraszam na zakupy, a sama biorę się za sprzątanie w pokoju, porządek na święta musi być. Wyrzucamy więc torbę ze zużytymi kosmetykami.. zaraz, najpierw coś o nich napiszę! :)

Wprawdzie z ilości zużytych kosmetyków nie jestem zbytnio zadowolona, aczkolwiek na początku miesiąca wydawało się, że będzie tego jeszcze mniej..

Na start saszetki - po lutowej akcji zużywania próbek miałam jakiegoś kopa, by i w tym miesiącu coś pozużywać i zmniejszych objętość pudełka z saszetkami. Podkłady Lirene były całkiem spoko, choć mogłyby być pół tonu jaśniejsze. Lancome i odcień to toatalne nieporozumienie - jak szybko nałożyłam, tak szybko zmyłam. Ziaja niestety również nie była trafiona pod względem koloru.
Jeśli chodzi o kremy Natura Siberica to jeden podobał mi się bardziej od drugiego, kremy YR wypadły słabo, Apis w porządku, a serum BingoSpa nie zachwyciło.
Na koniec wisienka na torcie, czyli czeko-pomarańczowa maseczka rozgrzewająca Montagne Jeunesse, która mimo problemów z domyciem jest świetna!

Maska do włosów Serical to mój ulubieniec. Po wodzie brzozowej przybyło mi troszkę baby hair, a łupież się nie pojawił, więc na plus, jednak brakuje mi w tej buteleczce atomizera, więc sobie przelewałam. Jedwab do włosów Biovax wypadł lepiej niż Biosilk, nawet go lubiłam.

Póki używałam Rimmel Match Perfection marudziłam, że za wolno zastyga i ogólnie coś bym w nim poprawiła. Jednak gdy się skończył i wróciłam do kremu CC Bell (bo taki mi został) to wrr$$!#! Chętnie do niego powrócę, bo był całkiem niezły. To samo tyczy się mascary Pump up Lovely - w swojej cenie nie ma co więcej wymagać - nie osypuje się, pięknie podkręca ;)

Żel do mycia twarzy Oriflame dobrze współpracował ze szczotką do twarzy z Biedry - powtarzam to jak mantrę, jednak solo nie lubiłam go używać. Nie mówiąc o wydobyciu pod koniec opakowania. Maseczka nawilżająca Marion leci do kosza, bo się przeterminowała. Nawilżała niezbyt dobrze, w innym wypadku pewnie zużyłabym całą..

Pianka Venus to mój ulubieniec, ale w wersji konwaliowej. Żurawinowa niestety nie sprawdzała się tak dobrze, choć zapach miała obłędny. Peeling Tutti Frutti w tej małej buteleczce to świetny zdzierak, z przyjemnością powrócę.

Na koniec płatki Lilibe - nie były złe, ale z podkulonym ogonem wracam do Carea. No i krem do rąk, który był masakryczny i nie wiem jakim cudem nie wyrzuciłam go w zeszłym miesiącu. Mowa o cytrynowej Gracji pachnącej kostką wc.

Teraz mogę spokojnie wyrzucić i cieszyć się z ciut większego porządku w pokoju, niż był przed chwilą. A Wy co pożegnaliście w minionym miesiącu? :)
Copyright © 2014 Maleńka bloguje , Blogger