• Mewa • Peeling do ciała ananas

• Mewa • Peeling do ciała ananas

Co Was rozczarowuje w kosmetykach? Zapewne najczęstszą odpowiedzią będzie zapach oraz działanie - wszak jak kupujemy krem to ma dobrze nawilżać, a gdy producent obiecuje zapach cytrynowy to ostatnie o czym marzymy to zapach odświeżacza powietrza do łazienki. Tym razem nie było to nic tego typu.
Manufakturę Mewa spotkałam jako jednego z wystawców na poprzednich targach Ekocuda w Warszawie. Niewątpliwie przyciągnęła mnie nazwa, a i kilka kosmetyków zrobiło mi małe zamieszanie w głowie. Testując kosmetyk i przymierzając się do wystawienia opinii poszperałam w sieci i odkryłam prawdę... Rozczarowało, a raczej zaskoczyło mnie to, że Manufaktura Mewa niewiele ma wspólnego z wybrzeżem, gdzie można spotkać te osobliwe ptaki, gdyż pochodzi z małopolski, a konkretniej Brzeska. Ot błahostka, ale utożsamiałam ją właśnie z jakimś nadmorskim miastem.. Jednakże nie ma co dalej się nad tym rozwodzić, a raczej skupić się na świetnym kosmetyku, jaki trafił dzięki nim w moje ręce.


Zaintrygowana nazwą manufaktury podeszłam do stoiska, a tam zapachami kusiło mnie mnóstwo kosmetyków. Słodki ananas - czego skutkiem jest zakupiony peeling, masło mango, świeże mydełko mięta i eukaliptus czy też peeling do twarzy cytryna & zielona herbata. Istny raj dla czyściochów i miłośników zapachów. Sporo produktów oczyszczających, do kąpieli wraz z solami i kulami do kąpieli (!). Szeroki wybór naturalnych, wegańskich i ręcznie robionych kosmetyków, w dodatku nie testowanych na zwierzętach. Producent nie ma nic do ukrycia przed nami i na swojej stronie prezentuje skład również po polsku. Wielkie brawa!


Peeling do ciała ANANAS
INGREDIENTS: Sucrose, Butyrospermum Parkii Butter, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Tocopherol, Prunus Armeniaca Kernel Oil, Citrus Lantaus Seed Oil, Theobroma Cacao Seed Butter, Magnifera Indica Seed Butter, Prunus Amygdalus Oil, Corylus Avelana Seed Oil, Leconostoc/Radish Root Ferment Filtrate, Parfum, Rosmarinus Officinalis Leaf Oil, Helianthus Annuus Seed Oil.
SKŁAD: Cukier Trzcinowy Nierafinowany, Masło Shea, Olej Szafranowy, Witamina E, Olej z Pestek Moreli, Olej Arbuzowy, Masło Kakaowe, Masło Mango, Olej ze Słodkich Migdałów, Olej z Orzechów Laskowych, Ferment z Rzodkwi, Aromat Kosmetyczny, Ekstrakt z Rozmarynu.


Peeling do ciała ANANAS pachniał dla mnie najładniej na całym stoisku - świeżo, soczyście - było to dla mnie istne wspomnienie lata i jedzonych garściami świeżych owoców. Choć w tamtej chwili zdecydowałam się jedynie na niego, to wiem, że przy najbliższej okazji poszerzę swoją kosmetyczkę o kolejne produkty tej marki.
Peeling otrzymujemy w ciężkim, szklanym słoiczku o pojemności 300 g / 40 zł. Peeling jest mocno zbity, widać, że to porządnie wypełniony słoiczek pełen cukru, odżywczych maseł i olejów. Kosmetyk działa dwuetapowo - przede wszystkim dzięki ziarnom cukru peelinguje skórę - robi to porządnie, ale z wyczuciem - nie podrapiemy się ostrymi ziarnami, a obecne masła i oleje od razu regenerują i odżywiają skórę. Producent ostrzega, że taka dawka może być niebezpieczna pod prysznicem - łatwo o poślizgnięcie, jednak wystarczy odrobina uwagi. Dla mnie bardziej zachęcająca jest obietnica porządnego nawilżenia - przyznaję, że po użyciu tego kosmetyku w kąpieli spokojnie mogę sobie odpuścić dodatkowe balsamowanie ciała. Skóra jest napięta, gładka i miękka. Będzie też pięknie prezentowała się w sukience czy szortach, gdy już za chwilę prosto po kąpieli będzie można wyjść na dwór na gołe nogi ;)


Świat blogerek beauty jest ogromny - mimo posiadania sprawdzonych kosmetyków, do których wracamy, wciąż interesują nas kolejne, jesteśmy otwarte na nowości. Niech nie zdziwi Was też babska ciekawość - jakiego peelingu obecnie Ty używasz?
• EOS • Organic stick Pomegranate raspberry | Porównanie klasycznego jajeczka EOSa z wersją stick

• EOS • Organic stick Pomegranate raspberry | Porównanie klasycznego jajeczka EOSa z wersją stick

Już niedługo rusza promocja na kolorówkę w Rossmannie. Dla niektórych temat jest oklepany, a wpisy na temat polecanych produktów wręcz działają drażniąco. Są jednak osoby, które korzystają z promocji jedynie w celu uzupełnieniu zapasów, a nie wykupieniu połowy sklepu. Sama z pewnością kupię ponownie balsam do ust EOS organic stick, czyli krótko mówiąc balsam do ust EOS w sztyfcie, który w ostatnich dniach zgubiłam... Obecnie używałam wersji Pomegranate raspberry i zapewne do takiej powrócę, gdyż inne w gamie mnie nie kuszą - ta wydaje mi się najciekawsza.


EOS w sztyfcie możecie dostać w drogeriach, przykładowo w Rossmannie w czterech wersjach smakowo-zapachowych: pomegranate raspberry, strwaberry sorbet, sweet mint oraz wanilla bean. Wcześniej miałam klasyczne jajeczko EOSa w miętowym wydaniu, a potem zamarzył mi się owoc, stąd taka decyzja. Decyzja była słuszna, gdyż zarówno smak i zapach jest słodki, taki nieco landrynkowy, w każdym bądź razie dla mnie przyjemny. Malinowy smak występuje zarówno w wersji, o której właśnie opowiadam, jak również w charakterystycznej dla marki formie jajeczka. Czym się zatem różnią?

Gramatura, cena i opakowanie

Oprócz posmaku na ustach i zapachu bez wątpienia przekonująca jest również cena - w regularnej stick kosztuje niespełna 14 zł, gdzie klasyczne jajeczko to wydatek ok 11 zł większy. Co prawda ma to nieco związek z gramaturą - jajeczko 7 g, stick 4 g. Zaokrąglony kształt zrobił swego rodzaju furorę, jednak przyznam szczerze, że na co dzień wygodniej mi się używa sticka - łatwiej go zmieścić w małej, kobiecej torebce czy upchnąć w kieszeni płaszcza.

Zajrzyjmy w głąb, czyli skład

Różnica w gramaturze z pewnością ma wpływ na to, że szybciej widać zużycie produktu. Z pewnością odgadliście, że to stick szybciej znika, ale na jego obronę mam również informację, że łatwiej rozprowadza się na ustach. Oprócz niego mam klasyczne miętowe jajeczko oraz wersję crystal i żadna z nich nie sunęła tak miękko po ustach, stawiały raczej opór. Poniżej krótkie porównanie składów klasycznego jajeczka i sticka. Pogrubiłam po jednym składniku - one się nie powtarzają. Pozostałe składniki oznaczyłam takimi samymi kolorami obecne w obydwu produktach - z pewnością zauważycie, że różnią się kolejnością w składzie, a więc zarazem ich ilością. Niby produkt składa się w głównej mierze z tego samego, a jednak jego działanie może być zupełnie inne.

EOS stick do ust malina
Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil*, Beeswax/Cera Alba (Cire d’abeille)*, Cocos Nucifera (Coconut) Oil*, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter*, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil*, Flavor (Aroma), Copernicia Cerifera (Carnauba) Wax/Cire de carnauba*, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil*, Punica Granatum Seed Oil*, Rubus Idaeus (Raspberry) Leaf Extract *, Tocopherol, Stevia Rebaudiana Leaf/Stem Extract*, Beta-Sitosterol, Squalene, Linalool**

EOS balsam do ust malina
Olea Europaea (Olive) Fruit Oil*, Beeswax/Cera Alba (Cire d’abeille)*, Cocos Nucifera (Coconut) Oil*, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil*, Natural Flavor (Aroma), Butyrospermum Parkii (Shea) Butter*, Rubus Idaeus (Raspberry) Leaf Extract*, Punica Granatum Seed Oil*, Tocopherol, Stevia Rebaudiana Leaf/Stem Extract*, Helianthus Annus (Sunflower) Seed Oil *, Linalool**

*składniki organiczne, **składniki naturalne

Działanie

Wcześniej wspomniałam, że stick łatwiej sunie po ustach. Odnoszę również wrażenie, że ma lepszy wpływ na usta. Usta są wygładzone, otulone ochronną warstewką. Nie widać na nich żadnych suchych skórek, więc świetnie prezentują się w szmince. Niestety klasyczne jajeczko aż tak mnie nie zadowalało.. Ponadto balsam ładnie pachnie i całkiem nieźle smakuje przy tym nie nadaje żadnego koloru ustom.

Tak jak wcześniej wspomniałam, chętnie powrócę do mojej zguby i kupię ten produkt ponownie. Swoją drogą wiem, że nie wszyscy są fanami ten marki, więc śmiało Was zapytam jakie pomadki ochronne mi polecicie - więc? :)
• Pantene PRO-V • Linia Aqua light - szampon, klasyczna odżywka do włosów, odżywka 3 minute miracle oraz spray do włosów

• Pantene PRO-V • Linia Aqua light - szampon, klasyczna odżywka do włosów, odżywka 3 minute miracle oraz spray do włosów

Zapewne wiecie, że od 8 marca, czyli od Dnia Kobiet obowiązywała w Rossmannie promocja na kosmetyki do pielęgnacji, stylizacji i koloryzacji włosów. Promocja miała zakończyć się z dniem 19, jednak zarząd zdecydował się przedłużyć akcję. Dzisiaj ostatni dzień promocji, a jeśli wciąż z niej nie skorzystaliście to polecę Wam czwórkę produktów, które regularnie pojawiają się w mojej łazience - czasem zaszaleję i zmienię jedynie linię kosmetyków. Obecnie do włosów używam szamponu, sprayu i odżywki klasycznej zamiennie z 3 minute miracle z serii Aqua light, ale równie chętnie poleciłabym Wam również serię Intensive repair z maską w słoiczku na czele. 


Kosmetyki Pantene PRO-V mają zgraną szatę graficzną i w przypadku serii Aqua light delikatne, świeże zapachy. Nie są to kosmetyki, które przypadną do gustu każdemu - mają typowo drogeryjne składy, jednak moim włosom odpowiadają. Seria Aqua light przeznaczona jest do włosów cienkich ze skłonnością do przetłuszczania się. Cała seria ma lekką formułę, aby spełnić się w oczyszczaniu i odświeżaniu włosów bez ich nadmiernego obciążania. 

Szampon sprawdza się u mnie w codziennej pielęgnacji - delikatnie oczyszcza i odświeża włosy, choć raz na 2-3 dni potrzebuję czegoś mocniej myjącego. Włosy po tym szamponie nie są przyklapnięte, a raczej lekko opadają na ramiona. Aby dodatkowo były lśniące, wygładzone i miękkie stosuję odżywkę z tej samej serii - gdy biorę dłuższą kąpiel nakładam klasyczną odżywkę do włosów od ucha w dół, na całą długość włosów. Zamiennie stosuję odżywkę 3 minute miracle, która daje jeszcze bardziej spektakularne efekty. Wszystko dzięki obecności histydyny w składzie. Histydyna naturalnie występuje w strukturze włókna włosa, a obecna w odżywce dogłębnie w niego wnika. Efektem jest wygładzona fryzura bez efektu puszenia wykazująca się większą odpornością na uszkodzenia. Marka nawet reklamuje się, że odżywka ta w 3 minuty regeneruje uszkodzenia włosa powstałe w ostatnich 3 miesiącach. Efekt po umyciu włosów i nałożeniu odżywki faktycznie jest WOW, jednak pamiętajmy, że samo nic się nie naprawi, więc efekt jest taki wyłącznie w okresie stosowania kosmetyku. Na koniec mój hit, czyli spray do włosów. Używam go po każdym myciu włosów, gdyż znacząco ułatwia rozczesywanie włosów, dodatkowo nawilża a przy tym nie obciąża. Same plusy!


Pantene PRO-V jest przygotowana chyba na każdą ewentualność - powstały serie:
  • aqua light - do włosów cienkich z tendencją do przetłuszczania się
  • moisture - do włosów suchych, pozbawionych witalności
  • lively color - do włosów farbowanych
  • intensive repair - do włosów słabych lub zniszczonych
  • micellar water - szampon micelarny
  • strenght & shine - szampon wzmacniający i dodający blasku
  • extra volume - do włosów cienkich pozbawionych objętości
  • superfood - do włosów słabych i cienkich dodający objętości i wzmacniający
  • hair fall defence - ochrona przed wypadaniem włosów

Wśród kosmetyków Pantene znajdziemy dopasowane do powyżej wymienionych serii produkty takie jak: szampony, szampony 3w1 (z odżywką), klasyczne odżywki, odżywki 3 minute miracle, odżywki w sprayu, spraye do włosów, odżywki w piance, 1-minutowe ampułki regenerujące, maski do włosów, olejki do włosów, suche szampony, lakiery oraz pianki do włosów.


• Balea • Żel pod prysznic Ocean Girl

• Balea • Żel pod prysznic Ocean Girl

Dawno nic nie miałam z kosmetyków Balea, a lubię do nich wracać. To taka tania marka, DMowska Isana można by rzec. Niby niczym szczególnym się nie wyróżnia, ale w związku z tym, że jest trudno dostępna w Polsce (sklepy internetowe, sklepy z chemią niemiecką) jest również pożądana i cieszy. Ot, kolorowe opakowanie, niska cena i trudna dostępność i mamy blogowy hit. A czym dzisiaj się zachwycamy?


Zobacz także inne kosmetyki Balea na moim blogu

'Połyskujący żel do mycia z limitowanej serii 'Ocean Girl'. Zawiera pielęgnacyjny kompleks, który nawilża skórę, pozostawiają ją miękką i gładką. Orzeźwia i pobudza zmysły przepięknym zapachem słodkich, czerwonych owoców. Przebadany dermatologicznie.Neutralne pH. Produkt wegański, nie testowany na zwierzętach.'



Z okazji Mikołajek, które na instagramie znajdziecie pod hashtagiem #cosmosanta od mojej Mikołajki w większości kosmetycznej paczuszce znalazłam między innymi ten właśnie oto żel Balea Ocean girl (cena ok 8 zł). Mnie zachwycił grafiką - jest nieco baśniowa i choć syrena zdecydowanie odbiega od Disneyowskiej Arielki, to wyobraźnia działa. Kolor żelu jest różowy z widocznymi, lśniącymi drobinkami, jednak nie widać ich później w wannie, ani po umyciu nie ma efektu glow. Mi osobiście taka forma kojarzy się nieco z żelami do kąpieli dla małych dziewczynek, jednak nie przeszkadza mi to. Trzeba mieć w sobie odrobinę z dziecka i brać życie pół żartem. Zapach żelu jest przyjemny, słodki. Sam żel jako kosmetyk delikatnie się pieni, dobrze oczyszcza skórę i nie przesusza. W sumie więcej od tego typu produktów nie wymagam, więc jestem zadowolona. Ponadto tuba (250 ml), w której znajduje się produkt jest miękka, więc bez problemu można dozować produkt i wydobyć go do ostatniej kropli, dzięki temu, że ten grawitacyjnie ścieka do otworu dozującego.


A Wy chętnie sięgacie po produkty marki Balea?

• Yankee Candle • Fresh cut roses

• Yankee Candle • Fresh cut roses

Zakładam, że nigdy byście nie zgadli w jaki sposób trafiła do mnie ta świeca - no chyba, że obserwujecie mnie na instagramie, gdzie już wcześniej zdradziłam tą informację. Aby wszyscy byli w temacie: świecę Fresh cut roses Yankee Candle otrzymałam na Walentynki od mojego G. Kilka dni przed tym świętem zażartowałam na temat serduszek i kwiatków dookoła, a ja tam nawet ucieszyłabym się ze świecy o zapachu kwiaciarni. I voila! Mój ukochany przeszukał internety, a konkretniej blogi żeby znaleźć informację, która świeca tak pachnie. Znalazł ją i zamówił, a ja teraz mogę cieszyć się nowym zapachem w kolekcji.


Dawno już Wam nie pisałam o zapachach - regularnie robiłam to w 2017 roku. Miałam do tego wrócić jesienią 2018, jednakże wiecznie na zakupach zapominałam o kupieniu podgrzewaczy - moja kolekcja to głównie woski do kominka. Trzeba jednak powrócić do tematu, gdyż to estetyczny i aromatyczny wynalazek jest, który uprzyjemnia wieczory.

Zapach Fresh cut roses o dziwo spodobał mi się od pierwszego powąchania. Nigdy nie przepadałam za kwiatowymi zapachami (z małymi wyjątkami), a tym bardziej różanymi. Ten jednak od razu skojarzył mi się przyjemnie z zapachem ciętych róż w zadbanej kwiaciarni. Identyczny zapach emanuje ze świecy w czasie palenia. Moim zdaniem odświeży mieszkanie lub podkreśli zapach kwiatów w wazonie. Zapach pochodzi z serii Classic z linii kwiatowej i jest dostępny w każdej formie (wosk, sampler, świeca) na Goodies.


• Efektima • Konopne masło do ciała z oliwą z oliwek

• Efektima • Konopne masło do ciała z oliwą z oliwek

Coraz częściej okazuje się, że nie lubiany przeze mnie temat smarowania ciała przeistacza się w potrzebę robienia tego. Moja normalna niegdyś skóra po przebytej chorobie potrafi czasem skierować się w kierunku nawet AZS, więc omijanie pielęgnacji ciała może skutkować u mnie nieprzyjemnościami. Staram się sobie uprzyjemnić tą czynność wybierając różne formuły - olejki, balsamy, masła czy musy, stosuję je zamiennie i wciąż testuję nowości czy też polecane mi specyfiki. W ostatnim czasie w ramach współpracy z marką Efektima miałam przyjemność wypróbować konopne masło do ciała z oliwą z oliwek. Wcześniej miałam już do czynienia z innym produktem tej marki z tej linii i byłam zadowolona. A jak jest tym razem?

Przeczytaj także: Efektima - olejek konopny


Masło do ciała mieści się w zakręcanym, zabezpieczonym folią aluminium plastikowym słoiczku o pojemności 200 ml/ ok. 20 zł. Rozwiązanie wygodne, gdyż można wydobyć kosmetyk do samego końca, choć ze względu na wydajność kosmetyku będzie to trudne. Podobnie jak olejek z tej serii masło jest szalenie wydajne. Aksamitna, kremowa konsystencja delikatnie otula nasze ciało i przy pomocy niewielkiej ilości kosmetyku mamy posmarowane całe ciało. W dodatku w momencie, gdy nałożymy za dużo masła próbując je wmasować będzie ono bieliło skórę niczym na znak, że nie potrzeba aż tyle.

Skóra po posmarowaniu tym kosmetykiem jest miękka, delikatna i pachnąca. Zapach jest dla mnie nie małym zaskoczeniem - przyjemny dla nosa, nieco słodki, złamany roślinną wonią. Dość rozwodzenia się nad zapachem - on tylko uprzyjemnia zabieg pielęgnacyjny, a najważniejsze jest działanie. Masło jest bogate w substancje nawilżające - oprócz tytułowego oleju konopnego i oliwy z oliwek znajdziemy w składzie również glicerynę czy olej kokosowy. W moim przypadku ten produkt działa na tyle dobrze, że mogę stosować go co drugi dzień i będzie to wystarczające. Produkt dość szybko się wchłania, więc bez problemu można go użyć nawet z rana przed założeniem ubrań. Pozostawia na ciele delikatny płaszczyk ochronny, który nie jest w żaden sposób lepki ani nieprzyjemny.



Fakt, że otrzymałam kosmetyk do przetestowania nie wpłynął na moją opinię.
Copyright © 2014 Maleńka bloguje , Blogger