Płyn micelarny: Garnier i Dermedic

Płyn micelarny: Garnier i Dermedic

Dzisiaj rano na instagramie zapytałam Was czy chcecie poznać opinię o kolejnych płynach do demakijażu, konkretniej micelach. Pisałam już kiedyś o płynie micelarnym Tołpa dermo physio, jednak wciąż na moim blogu nie pojawił się hit hitów, czyli różowy płyn micelarny Garniera, który zdobywa serca nie tylko Polek. Weźmiemy pod lupę również płyn micelarny Dermedic Hydrain3. Czy Wam je polecę? Koniecznie to sprawdźcie.


Różowy micel Garniera to jeden z moich pierwszych płynów micelarnych, poprzedzał go jedynie micel Bandi. Świetnie się sprawdza do zmywania makijażu jak i odświeżania cery. Nie powoduje podrażnień, alergii, ściągnięcia skóry. Duża butelka nie kosztuje wiele (20 zł/400 ml), a dorwana na promocji jest jak wygrana w totka. Łatwa dostępność, wygodne opakowanie, niedrażniący zapach oraz radzenie sobie z powierzonym zadaniem to najlepsza reklama. Tysiące kobiet go pokochało - nie tylko w Polsce. Ostatnio koleżanka mamy przywiozła jej te produkt z zagranicy, żeby go pochwalić i polecić. Czy trzeba coś dodać?


Dermedic trafił mi się kiedyś jako losowy kosmetyk w shinyboxie. Nie miałam niby takiej potrzeby, żeby go posiadać, ale skoro już był, to chętnie przetestowałam. Używam go do demakijażu, gdy śpię u swojego faceta. Podwójne testy - tyle wygrać. Micel pachnie tak samo jak kremy do twarzy z serii Hydrain3 - lekko, kosmetycznie. Płyn dobrze sobie radzi z demakijażem oczu, nie podrażnia ich ani nie szczypie, przy czym nie zostawia po sobie filmu na twarzy. Design buteleczki przypomina mi nieco tego z Bandi, koszt też jest identyczny - 20 zł/200 ml. 


Podsumowując: obydwa płyny są dobre i warte wypróbowania. Używałam ich do zmycia zwykłego makijażu (niewodoodpornego), z którym radziły sobie świetnie niezależnie czy królowała czarna czy kolorowa kreska czy same cienie. Myślę, że jeśli nie wygra ciekawość to wybór zostanie pokierowany ceną - wszak Garnier wychodzi ekonomiczniej, a skoro obydwa zdają egzamin, to lepiej zaoszczędzić.
Openbox kwietniowego shinyboxa Spełnij marzenia! ✶

Openbox kwietniowego shinyboxa Spełnij marzenia! ✶

Dzień wolny, miałam plan pospać do 10-11, wstać w pełni wyspana i napisać dla Was posta. Czasem życie jednak krzyżuje plany. Zostałam obudzona przed 8, pojechałam do wydziału komunikacji w moim mieście, a następnie do Warszawy, w drodze powrotnej zahaczyłam o Łomianki i dopiero niedawno wróciłam. Pacnęłam się do łóżka, aby pod ciepłą kołderką napisać dla Was post o kwietniowym Shinyboxie. Jesteście ciekawi?


Nie prowadzę subskrypcji żadnego boxa, raczej zamawiam pojedyncze pudełeczko, kiedy wiem, że będę zadowolona z zawartości lub zamawiam trzymiesięczny pakiet jeśli mam taką możliwość i ochotę. Tym razem na zakup zdecydowałam się po ujawnieniu dwóch kosmetyków premium, które znacząco podbiły cenę.


Do zakupu stanowczo przekonał mnie żel do mycia twarzy z luffą marki -417. Sama nie prędko kupiłabym sobie kosmetyk do oczyszczania twarzy za taką cenę, a tutaj w boxie wyszło mi to całkiem korzystnie. Powoli kończy mi się żel z Green Pharmacy, więc mam godnego następcę. Drugim ujawnionym kosmetykiem premium był błyszczyk Dr Irena Eris z serii ProVoke. Mam już puder z tej kolekcji i jestem zadowolona z jego działania oraz wydajności. Sądziłam, że błyszczyk również może spełnić moje oczekiwania, jednak niestety przeliczyłam się. Kolor produktu jest zupełnie nietrafiony, nijak mi pasuje. Błyszczyki były dobierane losowo z mixu kolorów.
Swoją drogą chciałabym pochwalić Shiny za szybką reakcję w sprawie uszkodzenia w moim pudełeczku. Otwieram boxa, wyjmuję kartonik z błyszczykiem i wszystko jest okej. Jednak gdy wyjęłam błyszczyk okazało się, że jest pęknięty na gwincie i jest już nieco wyschnięty. Szybko napisałam z pytaniem co można zrobić w tej sprawie, dostałam odpowiedź z prośbą o zdjęcia i po chwili informację, że doślą mi nowy egzemplarz. Pudełeczko trafiło do mnie w piątek, a już w podziałek mogłam cieszyć się nowym błyszczykiem. Brawo ekipo Shiny! ✶


Błyszczyki były dobierane losowo z mixu kolorów, natomiast kosmetyk Joko jako jeden z dwóch. Mi w udziale przypadł róż, który mimo wyższe wartości nie zadowolił mnie tak, jak zrobiłby to eyeliner. W ostatnim czasie najzwyczajniej w świecie chętniej sięgam po bronzery niż róże, a i tych drugich mam pod dostatkiem. Kosmetyk będzie musiał poczekać na swoją kolej albo puszczę go wśród znajomych w świat.


Dalej będzie kremowo - w boxie przeważającą ilość mają kosmetyki pielęgnacyjne takie jak krem pod oczy KrynickieSPA oraz balsam tlenowy Faberlic. W ostatnim czasie chętnie sięgam po kremy, balsamy czy masła - mam taki okres, że skóra na moim ciele jest tak sucha, że aż swędzi, więc dobre smarowidło jest mi ratunkiem. Chętnie je wypróbuję i podzielę się z Wami opinią o nich.


Na koniec dwa upominki - jeden to saszetka z szamponem do włosów Lab One, a  drugi to voucher opiewający na 30 zł do Katalogu Marzeń. Próbka szamponu na pewno trafi do podróżnej kosmetyczki, a z vouchera chętnie skorzystam. Może wybiorę się ze znajomymi do escape roomu lub po raz kolejny skoczę na bungee? ;)

Polecam wpis: 5 powodów by skoczyć na bungee


Ogólnie rzecz biorąc jestem zadowolona z pudełeczka. Żel do mycia twarzy to kosmetyk, którego użycia najbardziej wyczekuję, a pozostałe kosmetyki również mnie ciekawią. Żałuję jednak, że błyszczyk przyszedł w niepasującym kolorze, a voucher jest na tak niską kwotę - atrakcje z katalogu niestety są sporo droższe. Kwietniowe pudełeczko jest już wyprzedane, ale zachęcam Was do zakupu kolejnego już boxa, tym razem majowego >>ZAMAWIAM<< 
Vanilla lime

Vanilla lime

Weekend był piękny, choć chłodny. Jeśli miało się troszkę szczęścia, to można było się powygrzewać w promieniach słońca. Niestety nie należę do tej elitarnej jednostki, ponieważ sobotę i niedzielę spędziłam w pracy. Pocieszający jest jednak fakt, że w tym tygodniu czekają mnie tylko dwa dni pracy - poniedziałek i czwartek. Mam zacne plany zrobić wiosenny przegląd ubrań w szafie - trzymajcie za mnie kciuki. Mam nadzieję, że znajdę również czas na prowadzenie bloga i nowe wpisy. Dzisiaj pora na opinię o wosku Yankee Candle Vanilla lime.


Vanilla lime znajduje się w stałej ofercie Yankee Candle na Goodies. Dość długo jednak zwlekałam z zakupem - zwykle nieco obawiam się aromatu wanilii i otwarcie mówię, że za nim nie przepadam. Najczęściej spotykam się z duszącym i przesłodzonym zapachem, który jest do zniesienia. Kilka lat woskowych upodobań jednak minęło, więc należałoby poznać woski ze standardowej oferty. Korzystając z promocji na zapach miesiąca kwietnia wrzuciłam zieloną tartę do koszyka.
Minęło kilka dni od zakupu, zanim zdecydowałam się umieścić odrobinę wosku w kominku. Może niepotrzebnie, gdyż wosk nie rozczarował mnie znacząco. Zapach wydobywający się z kominka jest słodki, rzeczywiście pachnie wanilią, która jest delikatnie przełamana orzeźwiającą limonką. Czego brakuje mi w w tym zapachu? Żeby limonka była na tyle zdecydowana co cytryna - kwaskowata, lecz przy okazji nie była zapachem łazienkowym. Wydaje mi się, że wtedy zapach mogłabym bardzo polubić. A tak co najwyżej stwierdzam, że zapach jest ciepły i przyjemny dla nosa.


Czy lubicie zapach wanilii w woskach i świecach?
Jeśli tak, to jakie konkretnie Wam się podobają?
Kolorówka: co warto kupić na promocji w Rossmannie?

Kolorówka: co warto kupić na promocji w Rossmannie?

Dzisiaj trwa trzeci dzień wielkiej promocji Rossmanna. W tym roku wraz z wejściem nowej aplikacji w życie drogeria zaskoczyła nas możliwością zwiększenia rabatu na kosmetyki kolorowe. Posiadając aplikację podczas zakupu trzech różnych produktów rabat można rozszerzyć do -55%. To wystarczająca motywacja by przy szafach w drogerii zaroiło się od kobiet, niczym podczas pierwszej tego typu promocji. Wybierając się do sklepu warto już mieć wstępny plan - czy idziemy do sklepu szminkę Maybelline o konkretnym numerze czy po prostu po czerwoną szminkę. Jeśli tak jak w punkcie drugim nie mamy sprecyzowanego planu warto zapoznać się z opiniami innych i ich sprawdzonymi produktami, aby nie okazało się, że teoretyczna oszczędność z tytułu rabatu wyjdzie nam bokiem, ponieważ produkt nie przypadnie do gustu.
Sama wczoraj uderzyłam na drugą rundę, gdyż wczoraj nie udało mi się zdobyć wszystkiego, co zaplanowałam. Wkrótce pokażę Wam co wybrałam tym razem, a tymczasem rzućcie okiem na produkty, które już dzisiaj mogę Wam polecić. Większość z nich to wybór, który nie zmienia się od lat, choć nie ukrywam, że doszło kilka gagatków.

>> Co warto kupić na promocji w Rossmannie wpis z 2015 roku << 

Zacznijmy od podkładu - mam dwa sprawdzone podkłady. Rimmel Match perfection to już chyba moja trzecia buteleczka. Jest w porządku, nieźle kryje, a i bez promocji nie kosztuje majątku. Drugim sprawdzonym kosmetykiem jest podkład Lirene No mask, który poznałam na Meet Beauty. To również moja kolejna, druga już buteleczka. W ostatnich tygodniach testowałam również podkład z Catrice Nude illusion, którego Wam nie polecę, ale nawet w Rossie nie ma ich szafy, więc odłóżmy temat na inny dzień oraz Maybelline Dream velvet. Ten drugi spisał się u mnie dużo lepiej - wydaje mi się lżejszy niż dwa poprzednie, a ponadto dużo szybciej zastyga na twarzy. Kręciłam się koło niego już jakiś czas, jednak stwierdzam fakt, że nie warto zwlekać. Wciąż szukam korektora idealnego - obecnie używam Maybelline Affinitone. Jest dużo lepszy niż Lovely czy Essence, ale miłości jeszcze z tego nie ma, choć wymagania spełnia.

Od poprzedniej promocji używam pudru transparentnego Dr Irena Eris Provoke - faktycznie nie ma żadnego odcienia, nie zapycha i jest mega wydajny, choć nie ukrywam, że obecnie nakładam go pędzlem a nie załączonym puszkiem, więc w teorii zużywam więcej, a jego wciąż jest ponda połowa. Na polecenie zasługuje rozświetlacz Wibo Diamond illuminator - twarzy na policzku piękną taflę i utrzymuje się cały dzień. Niestety jak widać na zdjęciu mam dar rozbijania go.. Jeśli zaś szukacie wydajnego różu polecę Wam słynny róż z Bourjois. Zbliża się lato, więc warto również zaopatrzyć się w bibułki matujące Wibo po niższej cenie. Są również niezastąpione podczas hucznych imprez - np wesel. Wprawdzie obecnie do podkreślenia brwi używam specjalnej paletki, jednak wcześniej w tym temacie kurczowo trzymałam się cienia Permanent Taupe Color Tattoo z Maybelline, który może również pełnić przypisaną mu rolę cienia lub bazy pod cienie do powiek.

Szmery bajery, kredki linery, czyli jedna z moich ulubionych kategorii. Gorąco polecam Wam tani jak barszcz czarny eyeliner z Wibo - jest wydajny, ma wygodny pędzel i szybko zastyga nie odbijając się. Podobnie nieco droższy eyeliner Astor stymulujący rzęsy (czego chyba nie zauważyłam, lecz nie codziennie maluję kreskę). Do kompletu polecam Wam czarną hypoalergiczną  mascarę Bell - jej zakup dla mnie w czasie promocji jest w miarę bezpieczny, ponieważ opakowanie jest dodatkowo umieszczone w kartoniku. Gdy na makijaż mam więcej czasu chętnie sięgam po bardziej precyzyjny w moim odczuciu żelowy eyeliner z Maybelline.


Obecnie największe pożądanie w moich oczach budzą kolorowe kosmetyki do ust. Nie przepadam za błyszczykami, jednak błyszczyk z olejem arganowym Eveline znalazł u mnie swoje miejsce. Gdy moje usta są w kiepskiej kondycji, a zależy mi na ich uwydatnieniu sięgam po niego. Szminka w kredce Wibo daje piękny wygląd i nie ściera się zbyt szybko, podobnie jak szminka Maybelline Super stay w kolorze fuksji. Patrząc na niższą półkę warto zainteresować się szminkami Lovely Creamy color - piękne kremowe kolory w dobrej jakości jak na tą cenę.

Moja niegdyś ulubiona kategoria lakierów do paznokci to temat rzeka. Jednak najchętniej polecę Wam limitowane lakiery Lovely oraz Wibo. Na zdjęciu widzicie Baltic sanda oraz Pastel Pepper - jedne z moich ulubionych. Na promocji kuszą również szybkoschnące lakiery Rimmel 60 sec oraz trwałe lakiery Maybelline Super stay. Mam po kilka kolorów i chętnie ich używam.

Na koniec pomocnicy w wykonywaniu perfekcyjnego manicuru. Żel do usuwania skórek z Eveline nie tylko świetnie się spisuje, ale również niewiele kosztuje. Natomiast przy wykończeniu manicure świetnie sprawdza się wysuszacz lakieru Insta dri Sally Hansen. Stał się moim ulubieńcem po tym, jak w Hebe przestał pojawiać się Essie Good to go. Wspaniałe zastępstwo znacznie skracające czas schnięcia każdego lakieru.

Znacie wymienione kosmetyki? Może dodacie coś od siebie?
Czy chcecie zobaczyć moje zakupy z tej promocji?
OpenBox Liferia marzec '17

OpenBox Liferia marzec '17

Tuż przed świętami przyszło do mnie marcowe pudełeczko Liferia - mój pierwszy box tej marki. Słyszałam o nim wiele dobrego, pora sprawdzić jak teoria ma się do praktyki. W dzisiejszym poście zatem otwieramy marcowe pudełeczko Liferia i jego zawartość bierzemy pod lupę. 

Akcesoria i inne upominki w boxach są ostatnio na tapecie. Takie drobiazgi bardzo cieszą, zwłaszcza jeśli trafiają w nasze gusta i czujemy, że będziemy chętnie po nie chętnie sięgać. Takim drobiazgiem w pudełeczku jest skośna pęseta brytyjskiej The Vintage Cosmetics Company (cena ok 40 zł). Pęseta jest wykończona w sposób antypoślizgowy, a koniec dobrze chwyta włoski. Myślę, że podczas codziennego użytkowania będę z niej zadowolona - wszak poprzednio używałam nieco gorszej jakości pęsety.

Pierwszy kosmetyk jaki wyjęłam z pudełeczka to krem nawilżający na dzień do skóry normalnej w kierunku suchej Ahava. W pierwszej chwili nie czułam się usatysfakcjonowana, jednak po małym researchu w internecie znalazłam informację, że nie jest to tani krem, pochodzi ze Stanów a poza tym pięknie pachnie. Myślę, że taką tubkę spokojnie mogę zabrać na wyjazd, a jeśli taki się nie przydarzy w najbliższym czasie to zużyć i porównać z kremami, których obecnie używam w swojej pielęgnacji.

Druga miniaturka to żel granat & aloes Apple & Bears, czyli całkiem luksusowy brytyjski kosmetyk. Kiedyś widziałam pełnowymiarowe opakowanie żelu tej marki w TkMaxie, jednak cena nieco mnie zaskoczyła. Na szczęście mam okazję na małe testowanie bez zbędnego obciążania portfela. Wszak jednym z najszybciej zużywanych kosmetyków jest właśnie żel pod prysznic.

Płyn micelarny to podstawa mojego demakijażu. Tym razem odpowiedzialny za to będzie pełnowymiarowy produkt Balneokosmetyki, który znajdujemy w czeluściach pudełeczka - to będzie chyba moje pierwsze spotkanie z tą marką. Buteleczka jest poręczna, zapach ładny, ale nie drażniący. Zobaczymy jeszcze jak się sprawuje, ale obiecałam sobie, że najpierw wykończę obecnie używane produkty, żeby nie stało ich za dużo na półce w łazience.

Ostatni kosmetyk jaki znajdujemy w boxie jest tonik wiesiołkowy Naturali. Polski produkt w niskiej cenie, co niestety wiąże się z nieidealnym składem. Przyznam szczerze, że tonik to kosmetyk, o którym wiecznie zapominam. Stoi na półce obok innych specyfików, których używam, ale wiecie.. jego najłatwiej pominą - łatwiej niż żel do mycia twarzy czy krem. Mam nadzieję, że znajdę w sobie siłę, by stać się systematyczna w jego używaniu, aby móc podzielić się z Wami opinią o nim.

Jeśli box się Wam spodobał to koniecznie zamówcie go wpisując hasło malenka_march w komentarzu do zamówienia, aby w pudełeczku znaleźć jeden produkt więcej. Otrzymacie dodatkowy, szósty produkt. Będzie to losowo wybrany kosmetyk: pomadka Professional Pierre Rene lub mgiełka odżywczo-nawilżająca do włosów Beaver professional. Warto skorzystać, w końcu jest to oferta skierowana specjalnie do Was ❤ Spieszcie się, kod jest ważny do 20.04.2017.
L'Oreal Casting sunkiss - czy moje włosy musnęło słońce?

L'Oreal Casting sunkiss - czy moje włosy musnęło słońce?

Wiosna u wielu kobiet budzi chęć do zmian w wyglądzie. Chcemy zrzucić parę kilo, uformować sylwetkę na lato, eksperymentujemy z nowymi trendami w makijażu, stylizacji jak również i kolorem włosów. Niektóre z nas chętnie poddają się wprawnej ręce fryzjera lub same sięgają po rewolucyjne kolory farb do włosów. Sama choć czuję potrzebę zmiany z rezerwą podchodzę do tematu farbowania. Zwykle wystarcza mi efekt na kilka myć, czyli szamponetka - na rozjaśnionych słońcem włosach daje całkiem ładne rude refleksy, które dotychczas mi wystarczały. W zeszłym roku w jednym ze sklepów wypatrzyłam jednak rozjaśniacz znanej marki L'Oreal Casting Sunkiss. Czy się u mnie sprawdził?

Zacznijmy od początku: marzy mi się jakiś ognisty rudy kolor w stylu Kasi Zielińskiej, jednak nieco się obawiam jak taka zmiana by się u mnie przyjęła. Pomyślałam o blondzie - wszak taki kolor włosów miałam w dzieciństwie i całkiem nieźle wyglądałam. Lata jednak upłynęły, zmieniła się moja twarz - nie ma gwarancji, że teraz również wyglądałabym atrakcyjnie w tym odcieniu. Spróbowałam znaleźć złoty środek i pomyślałam o rozjaśnianiu, a gdy znalazłam żel rozjaśniający L'Oreal Casting Sunkiss. Wypatrzyłam go w Auchanie w cenie niecałych 30 zł - zaryzykowałam i wzięłam.

Żel ma dość zwartą formułę, która bez problemu rozprowadza się na włosach. Podczas kilku użyć nie odnotowałam żadnych problemów z nałożeniem produktu, podrażnieniem czy uczuleniem. Jedyna wada jaką dostrzegam w produkcie pod względem aplikacji to nieprzyjemny zapach, jednak wynagradza to łatwość w sposobie aplikacji. Drugim największym minusem produktu jest to, że nie sprawdził się on na moich włosach w kolorze jasnego brązu. Kilkukrotna aplikacja mimo przestrzegania zasad ustalonych przez producenta zupełnie w tym nie pomogła. Zainteresowałam się tematem i spotkałam się z kilkunastoma opiniami, że żel nie przyniósł żadnych efektów, więc nie jestem jedyną niezadowoloną z tego faktu osobą. Cóż, pozostało mi się cieszyć z faktu, że moje włosy chwytają wakacyjne słońce delikatnie je rozjaśniając. Naturalnie, bez żadnej chemii, ot muskając je słońcem.
Znacie ten produkt? Jakie macie z nim doświadczenia?
Może podzielicie się swoimi włosowymi historiami? Marzy Wam się rozjaśnianie czy może coś innego w związku z Waszą fryzurą?
Nowości marca - Rossmann, Hebe, Kontigo, Drogeria Cytrynowa, Goodies

Nowości marca - Rossmann, Hebe, Kontigo, Drogeria Cytrynowa, Goodies

Moje podsumowanie nowości marca jest troszkę spóźnione. Staram się korzystać z aktywnej pogody, a chęć jazdy na rolkach zdecydowanie odciąga mnie od laptopa, a więc i od pisania. Dzisiaj był nieco deszczowy dzień, więc kontynuowałam wiosenne porządki, a teraz, wieczorem nadszedł czas na podsumowanie moich marcowych nabytków. Marzec obfitował w kilka zamówień oraz małych pojedynczych zakupów w drogeriach. Co takiego wpadło do mojego koszyka?

Tradycyjny zakup na Goodies to coś pachnącego - tym razem wybrałam wosk Sea air z najnowszej kolekcji Yankee Candle oraz świeczkę Spellbound koło której już dość długo się kręciłam w A'Tabie. Do zamówienia dorzuciłam jeszcze pędzel do podkładu z wyprzedaży Makeup revolution. Co prawda spodziewałam się bardziej puchatego - nie wiem jak to sobie wkręciłam, ale zobaczymy co z niego będzie. Przy okazji zapytam czy interesuje Was opinia na temat pędzli tej marki?

Kolejny przystanek to zakupy w Hebe. Konkretniej w dzień kobiet. Liczyłam na jakieś ładne kwiaty od ukochanego, ale on poszalał z prezentem w zupełnie innym kierunku. Cóż, smutna Patka powędrowała tam, gdzie znajdzie sobie coś na pocieszenie. Skusiłam się wreszcie na peeling Organic shop o zapachu owocowych lodów, krem pod oczy Vianek (mój hit!), peeling do twarzy i świecę do masażu (zabrakło jej na zdjęciu) Nacomi. Wstyd się przyznać, że to chyba dopiero moje pierwsze spotkanie z tą marką, jednak już wiem, że chcę przetestować więcej ich produktów. Gratisem do zakupów za min.10 zł była saszetka z kremem na bazie oleju kokosowego. Ponadto z okazji kobiecego święta do zakupów za min.50 zł dodawano mały gratis w torebeczce - trafiły mi się próbki Evree, Garniera, kredka do oczu Eveline oraz kolejna saszetka kremu Nacomi.

Na fanpage wrzucałam Wam informację, że w nowym magazynie BeActive jako dodatek było mleczko do demakijażu marki Vianek. Interesują mnie a przy okazji dobrze się sprawdzają te kosmetyki, więc mimo, że nigdy nie ciągnęło mnie do mleczek z chęcią sięgnęłam po ten kosmetyk. Nie ma się zresztą co dziwić - cena gazety z dodatkiem była niższa niż samego kosmetyku.

Słyszałam dużo dobrego o kosmetykach marki Biolove dostępnej w Kontigo. Pewnego marcowego weekendu spostrzegłam promocję w sklepie internetowym na ten asortyment i dodatkowy rabat na cały koszyk, więc wyszło jak widać. Potrzebowałam jakiegoś masła do ciała, a oprócz niego wzięłam również mus, 3 kule do kąpieli oraz żel pod prysznic - błyszczyk dostałam w gratisie. Na swoje wytłumaczenie mam tylko tyle, że chciałam, aby przesyłka się opłacała :D

Rossmann w ubiegłym miesiącu odwiedziłam kilkukrotnie - zawsze były to małe zakupy z resztą w cenie na do widzenia, więc również nie drogie. Obecnie używam transparentnego pudru z serii Provoke, ale na zaś wzięłam puder z Bell. Był w granicach 11 zł, więc nawet na zbliżającej się promocji ciężko byłoby upolować transparenty sypki puder w podobnej cenie. Szminka Eveline w kredce to zakup poniżej 10 zł, podobnie jak podkład Maybelline Dream velvet, który w ostatnich dniach testuję i jestem miło zaskoczona. Na sam koniec wpadła jeszcze maszynka Wilkinson Intuition, jednak jak dzieliłam się z Wami na instagram stories jej wkłady nie są warte swojej ceny...

Podczas zakupów z przyjaciółką w Organique dokupiłam kolejne dwa zapachy z wiosennej kolekcji Yankee Candle. Wybór padł na polecany Driftwood oraz moją pokusę Coastal living. Ten drugi już paliłam i zapach przypadł mi do gustu - spodziewajcie się wkrótce o nim opinii.


Na sam koniec zakupy w eDrogerii Cytrynowa - totalna wyprzedaż skusiła mnie na parę rzeczy, a o całej akcji dowiedziałam się na grupie świecowej. Wzięłam dwa szampony Batiste, które wyszły mi 2 w cenie 1, szampon i mydło w płynie Balea oraz szampon Bania Agafii. Teraz żałuję, że nie wrzuciłam do koszyka jeszcze kilku rzeczy, ale cóż. Człowiek uczy się na błędach ;)

Której kosmetyki wpadły Wam w oko najbardziej?
Pochwalcie się również swoimi kosmetycznymi dealami :)

Edit 08/04/2017 14:30

Mam dla Was świetną informację - jeśli zamówicie do 20 kwietnia pudełeczko Liferia i w komentarzu do zamówienia wpiszecie unikalny kod malenka_march otrzymacie dodatkowy, szósty produkt. Będzie to losowo wybrany kosmetyk: pomadka Professional Pierre Rene lub mgiełka odżywczo-nawilżająca do włosów Beaver professional. Warto skorzystać, w końcu jest to oferta skierowana specjalnie do Was
Copyright © 2014 Maleńka bloguje , Blogger