Malinowa rozkosz

Zapewne znacie to uczucie, że są takie rzeczy, których sobie sami nie kupicie. Bo za drogie, bo po co mi, bo nie lubię. Jednak czasem się okazuje, że gdy już jest to w naszych łapkach, zastanawiacie się czemu nie trafiło w nie wcześniej. Mówiłam, że nie będę nosiła rurek ani balerin - nie rozstaję się z nimi. Mówiłam też, że nie lubię produktów do ust w słoiczkach...

Masełko do ust Bielenda w wersji malinowej trafiło do mnie jako wygrana w rozdaniu. Pewnie w innym wypadku by nie znalazło się w mojej kosmetyczce, bo jak wiele z Was nie podoba mi się sposób aplikacji palcem, który jest niehigieniczny. Produkt na ogół znany i lubiany, występuje jeszcze w wersji brzoskwiniowej i wiśniowej.

Opakowanie stanowi płaski słoiczek, którego wieczko bez odkręcania się zdejmuje. Wcześniej zapakowane jest w kartonik, na którym znajdują się wszystkie informacje - m.in. skład i opis producenta. Kolejnym minusem jest brak zabezpieczenia przed wścibskimi łapami - z kartonika bardzo łatwo jest wyjąć produkt, aczkolwiek użycie byłoby widoczne, więc łatwo można by się zorientować czy towar był macany.

Dostępność: drogerie, np Hebe, Rossmann, SuperPharm
Cena: 7-10zł

Sam produkt ma gęstą konsystencję, która jest czymś pomiędzy masełkiem a wazeliną. Obietnice producenta jak dla mnie są spełnione. Produkt nawilża jak masełko - ani razu nie popękały mi usta podczas jego stosowania, a nawet były miło miękkie. Nadaje kolor jak błyszczyk - i tu muszę przybić Bielendzie piątkę, bo nawet ładny błysk pozostaje na ustach. Pachnie jak owoc i to według mnie największa zaleta, dla której przebolewam nawet fakt nakładania go palcem. Zapach jest dla mnie świetny, choć może nie do końca naturalny, ale i w smaku jest słodki. Łapka do góry, kto oblizuje usta jak ma soczysty smak na ustach ;)

A czego Wy aktualnie używacie do pielęgnacji ust? :)

32 komentarze:

  1. Mam wersję brzoskwiniową. Może działanie nie powala ale lubię gooo :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam zapach tego masełka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam wiśniowe w zapasach ale nie wiem czy je otworzę czy pójdzie w świat bo mam spore zapasy.

    OdpowiedzUsuń
  4. kusi już od dłuższego czasu, ale najpierw muszę zużyć zapasy ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba w końcu się przełamię i kupię te masełko... Mimo, że Bielenda nie należy do moich ulubieńców ;/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie miałam jeszcze balsamów bielenia i nivea. Aktualnie używam eoska i wazelinek floslek.

    OdpowiedzUsuń
  7. używam obecnie masełka brzoskwiniowego jednak moich ust jakoś super nie nawilża i bardzo szybko z nich znika :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie polubiłam zbytnio masełek Nivea, więc i to nie kusi.
    Ja ostatnio jestem zachwycona kompresem regenerującym Bielendy:)

    OdpowiedzUsuń
  9. ja bardzo lubię karmelowe masełko Nivea ♥ a ostatnio polubiłam balmi truskawkowe ♥
    Bielendy nie miałam, ale pewnie w końcu się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Akurat tego masełka nie miałam, ale na razie mam wystarczająco mazidełek do ust ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Też mam malinowe masełko :) Śliczny ma zapach :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie lubię takich produktów do ust :/

    OdpowiedzUsuń
  13. Ależ apetyczny kolor! :) Szkoda tylko, że nie ma żadnej folii ochronnej :)

    OdpowiedzUsuń
  14. mam go chyba ale w innej wersji zapachowej, jednak jeszcze nie używałam bo zużywam balsamy z full mellow : )

    OdpowiedzUsuń
  15. ja zalezy co popadnie, przyznam sie bez bicia. A uczucie takie, ze robie mimo wczesniej sie wypieralam jest mi znajome. I tak np. cale zycie wysmiewalam sie z blondynek w czarnych autach z pieskami kieszonkowymi zamiast w zastepstwie dzieci.... i co? Nie dosc, ze blondynka w czarnym aucie ze mnie to jeszcze pieska w koszyczku nosze, bo inaczej strajkuje ;))) Takie to zycie. Czyli nie przejmuj sie, nos rurki i baleriny i pielegnuj usta ;) Pozdrawiam cieplo.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ładne opakowanie ma to masełko :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Prezentuje się wspaniale! Ja niezmiennie jestem zauroczona w klasycznym Carmexie w słoiczku:)
    http://fashionable.com.pl/

    OdpowiedzUsuń
  18. zjadłabym :D podoba mi się!

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie przepadam za taką formą aplikacji, bo potem nigdy nie wiem co zrobić z przybrudzonym palcem:) Ale gdyby producent zamknął to masełko w sztyfcie to na pewno bym się skusiła.

    OdpowiedzUsuń
  20. miałam - spisało się nieźle :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie przepadam za taką formą kosmetyków do ust :) Na co dzień wybieram sztyfty i aktualnie jest to pomadka Caudalie, a na noc używam Nuxe w słoiczku, który jest moim ulubieńcem w kwestii pielęgnacji ust :) Nie miałam jeszcze okazji używać masełka od Bielendy, ale zupełnie mnie nie kusi - nie przepadam za takimi smakowymi balsamami.
    pozdrawiam, A

    OdpowiedzUsuń
  22. Urocze maselko :) uwielbiam kosmetyki bielendy! W szczególności masło do ciała :) wiśniowe <3
    Do ust najbardziej lubię balsam nuxe z miodem ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie lubię kosmetyków, które trzeba aplikować palcem. Do użytku w domu są ok, ale jak jesteśmy w terenie, mamy brudne ręce i nie możemy ich umyć, to trochę słabo ;/ Aktualnie używam Carmexu i jest całkiem fajny :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie używam tego typu produktów, ale narobiłaś mi ochoty na to masełko.

    OdpowiedzUsuń
  25. Ja się również przekonałam do tego typu aplikacji i nie rozstaję się z masełkami Nivea :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Napewno skorzystam :) Fajny post :)
    dziękuje za komentarz u mnie http://juliakonieczny00.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  27. ale ono mnie kusi .. musze mame poprosic zeby kupila i mi przeslala :)

    OdpowiedzUsuń
  28. ten zapach jest po porostu boski ! ;)
    zapraszam blueshinyeyes.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i każdy komentarz ♥

Copyright © 2014 Maleńka bloguje , Blogger