Ulubieńcy maja
Ostatnio jakimś cudem udaje mi się wykrzesać odrobinkę czasu, aby zajrzeć na Wasze blogi. Cieszę się niesamowicie, bo stęskniłam się za podziwianiem Waszych zdjęć, czytaniem ciętego humoru i specyficznego pisma, a także inspirowaniem się Waszymi wpisami. Właśnie dzięki Wam tknęło mnie by po długiej przerwie powrócić z postem ulubieńców miesiąca. Będą to kosmetyki, które najczęściej używam, w dodatku z przyjemnością. Uważam, że zasługują na pełną recenzję, ale chcę się z Wami podzielić opinią na ich temat już teraz. Kto ciekaw? :)
Jeśli chodzi o balsamowanie ciała, to nie wyrywam się przed szereg. Jest w stanie mnie skusić ładny zapach i odpowiednia konsystencja, jednak o regularność wciąż ciężko. Zbliżają się wakacje, chciałoby się mieć jakąś (bo na idealną to za mało czasu już zostało :P) figurę, więc po treningu z Chodakowską sięgam po chłodzący, aktywny balsam do ciała Body diet Soraya. Nie zauważam wybitnego nawilżenia, jednak skóra jest utrzymana w ryzach. Jest to kolejny kosmetyk z serii u mnie w użytku, chętnie sięgam po niego zwłaszcza latem, gdy każdy balsam powoduje u mnie uczucie oblepienia, a ten nie dość że chłodzi, to daje mi poczucie, że zrobiłam coś dobrego dla swego ciała. Poza tym w zestawie z ćwiczeniami zauważam lepsze napięcie skóry i poprawę jędrności.
Moja praca wymaga ode mnie częstszego niż w dni wolne stosowania kremów do rąk (szybko przesuszają mi się dłonie, więc są też delikatniejsze na każdy uraz), toteż zmieniam je tak często jak rękawiczki. Tym razem w użycie wpadł mi skoncentrowany krem do rąk Palmer's. Jestem z niego dumna, bo chwilę po użyciu czuję ulgę i długotrwałe nawilżenie, którego nie przerywa nawet kilkukrotne umycie dłoni. Poza tym wspaniale pachnie kakao oraz idealnie sprawdza się w przypadku suchych punktów na ciele - łokcie, kolana czy stopy. Chyba muszę go nieco przyoszczędzić i zostawić sobie na wyjazd, żeby nie targać 3 różnych tubek.
Masło shea w kosmetyczce blogerki to już standard, a jednak wciąż można być zaskoczonym poprzez jego zastosowqanie. Na Meet Beauty marka Indigo zaprezentowała nam manicure shea, który w moim przypadku okazał się strzałem w dziesiątkę. Moje paznokcie są z natury suche i łamliwe, a masełko porządnie je nawilża i utrzymuje w połysku przez ponad tydzień (!). Masło shea o zapachu Sunset beach Indigo w dodatku ma wspqaniały, rajski zapach, który rozpieszcza mój nos.
Woda toaletowa Calvin Klein One summer towarzyszy mi od dawna. Praktycznie co roku ukazuje się jej nowe oblicze, jednak póki co wciąż jestem wierna edycji z 2015r. Podoba mi się zarówno pod względem zapachu (delikatne owoce w połączeniu z m.in. piżmem i paczulą), ale również i buteleczka - wygląda jak podmyty falami brzeg plaży. Jedyne czego mi brakuje to ładnej zatyczki, ale cóż - i tak jestem fanką.
Kolejny hit po Meet Beauty to nowy podkład Lirene No mask. Stosuję go regularnie już od ponad miesiąca - moja cera wygląda naturalnie, sam podkład nie ciemnieje i tak jak obiecuje producent nie tworzy efektu maski. Plusem jest również delikatne rozświetlenie twarzy, czego zawsze się bałam z moją mieszaną cerą ze słabą strefą T. Początkowo obawiałam się braku pompki, jednak zupełnie zapomniałam, że miałam takie uprzedzenia, bo sprawdza się u mnie świetnie.
Na sam koniec pozostał lakier hybrydowy NeoNail w kolorze Barbados Party. Kupowałam go specjalnie do manikiuru na ślub mojej siostry ciotecznej, jednak wiem, że będzie u mnie również hitem wakacji. Mocny, wręcz neonowy odcień różu z mega połyskiem i trwałością - sami przyznajcie - to nie mogło się nie udać.
Tak właśnie prezentuje się szóstka moich ulubieńców w ostatnim czasie - po niektóre sięgam codziennie, inne siłą rzeczy trafiają w moje ręce rzadziej, jednak zasługują na pochwałę, bo jeszcze nigdy mnie nie zawiodły. Zaciekawił Was któryś z nich?
podkład bardzo mnie kusi :)
OdpowiedzUsuńmuszę mieć to masełko do paznokci :-)
OdpowiedzUsuńO rany, ten lakier z Neonail jest przepiękny! *_* A masło shea z Indigo również i mi przypadło do gustu. Podkład No Mask z Lirene jest bardzo fajny ale dla mnie najjaśniejszy kolor jest niestety zbyt ciemny. Dopiero teraz, gdy słonko już lekko musnęło moją buźkę, to się do niego przekonuję :).
OdpowiedzUsuńMiałam ten krem do rąk Palmer's. Jeden z lepszych, które używałam a przeszłam już chyba przez setki kremów do rąk. Masło shea też było moim ulubieńcem. Ten zabieg na blyszczace paznokcie robi furorę :)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać kiedy otworze swój egzemplarz podkładu lirene :)
OdpowiedzUsuńPodkład Lirene mnie ciekawił, ale sporo dziewczyn skarży się na to, że jednak ciemnieje i przez to zrezygnowałam z zakupu ;/
OdpowiedzUsuńciekawi mnie ten podklad bo wszedzie o nim teraz glosno :)
OdpowiedzUsuńja też zużywam meeega dużo kremów do rąk, ale moim faworytem jest krem z Czterech pór roku :D
OdpowiedzUsuńNie miałam żadnego z tych kosmetyków :)
OdpowiedzUsuńKusisz strasznie tym kremem Palmer's, bo znam zapach ich kosmetyków, który jest przewspaniały <3
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie zabiegiem na paznokcie z masłem shea, bo moim paznokciom czasami brakuje takiego "błysku". ;)
O! Tej marki hybryd to jeszcze nie znam.
OdpowiedzUsuńZ Twoich ulubieńców kojarzę tylko te perfumy :)
OdpowiedzUsuńLakier hybrydowy mnie zaciekawił. Neonowy róż mam z Semilaca i uwielbiam go :)
OdpowiedzUsuńKrem z Palmersa bardzo mnie kusi, bo ogólnie ta marka mnie jeszcze nie zawiodła i lubię ich kosmetyki.
OdpowiedzUsuńTaki odcień lakieru na swoich pazurkach powitałabym z radością :D
OdpowiedzUsuńTen podkład mam ochotę wypróbować :) muszę też sprawdzić zapach tej wody toaletowej, szukam jakiegoś ładnego zapachu na wakacje :)
OdpowiedzUsuńja miałam wielką chęć na tegoroczne perfumy Calvin Klein
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie podkład, podobnie jak manicure shea o którym ostatnio było głośno na blogach :)
OdpowiedzUsuńU mnie podkład Lirene zawiódł na całej linii, a co do koloru, to sam w sobie już jest ciemny, a na mnie i mojej siostrze ciemnieje jak szalony, z beżowego staje się po kilku sekundach brązowo-pomarańczowy... Chyba nigdy nie miałam tak ciemniejącego podkładu ^^
OdpowiedzUsuńnic nie znam niestety, ale ciekawi mnie ten podkład :)
OdpowiedzUsuńnie znam nic ale te perufmy mnie ciekawią ~:)
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa czy no mask zostanie też moim ulubieńcem
OdpowiedzUsuńMasło u mnie czeka grzecznie, aż zachce mi się zrobić przerwę w malowaniu paznokci ;)do podkładu nie mam zdania jeszcze, bo użyłam raz dwa i dla mnie za jasny poza tym teraz już odstawiłam podkłady , bo za gorąco :)
OdpowiedzUsuńMam jednak wrażenie, że podkład No Mask odrobinę ciemnieje na twarzy i robi się bardziej pomarańczowy.
OdpowiedzUsuńzamówiłam nie dawno bazę i top z Neonail, kuszą mnie jeszcze kolory :)
OdpowiedzUsuńPiękny odcień lakieru :) a BodyDiet lubię :) przyjemny taki :)
OdpowiedzUsuńNa podkład pewnie się skuszę. Ale chłodzących i rozgrzewających kosmetyków nie cierpię.
OdpowiedzUsuńTrafiła mi się taka sama wersja masełka z Indigo, kilka razy wykonywałam sobie manicure Shea i jestem pod wrażeniem - działa naprawdę fajnie! :)
OdpowiedzUsuńTeż niedawno kupiłam masło shea :) Mam nadzieję, że będę z niego równie zadowolona :)
OdpowiedzUsuńMuszę wypróbować ten letni zapach z CK. :) Już sama buteleczka zachęca :). Podkłąd z Lirene też mnie bardzo ciekawi.
OdpowiedzUsuń