Testujemy marzenia: Dream jump

Dzisiaj mam dla Was kolejny post dotyczący moich zajawek, który zarazem będzie przedstawieniem akcji #chcętoprzeżyć. To inicjatywa Katalogu marzeń, do której udało mi się dostać jakiś czas temu. Akcja już na pierwszy rzut oka wydaje się fantastyczna - kilka atrakcji do wyboru, możliwość przetestowania ich za darmo, niesamowite przeżycia i liczne wspomnienia. Największy minus to fakt, że nie wszyscy mogą przejść do kolejnego etapu, więc liczę na Was i Wasze wsparcie. Dzięki Wam mam szansę spełniać swoje marzenia i zdawać z nich relację. 



W minioną środę miałam okazję zrealizować swoje pierwsze wybrane marzenie, którym był dream jump z 2 wież - Centrum sportów w Warszawie. Taką atrakcję wybrałam spośród kilku propozycji - m.in. wakeboardingu, gokartów czy spływu kajakowego. Jestem zadowolona z wyboru i wiem, że jeszcze nie raz odwiedzę warszawskie 2 wieże. Organizatorzy skoków mają w ofercie jeszcze kilka innych, interesujących form aktywności. Ale do rzeczy..
Jedyne na co bezwzględnie liczyłam to pogoda, ponieważ przy złej pogodzie niestety skoki się nie odbywają. Pogoda w kratkę i dwuzmianowa praca niestety nie jest do końca przychylna w trakcie ekspresowego planowania i rezerwacji jak w tym przypadku. Na szczęście mimo różnych przeciwności udało mi się oddać skok w pierwszym zarezerwowanym terminie. Zapytacie jak było? Świetnie!


Skok odbywa się z 30 m wysokości, a ja nie mam lęku wysokości. Rok temu skakałam na bungee we Władysławowie z dwukrotnie wyższego punktu. Mogę zatem porównać te dwa skoki i stwierdzić różnicę. Bungee standardowo kojarzy się ze skokiem na linie i dyndaniem do góry nogami. Dream jump został zaprojektowany tak, aby skok był komfortowy, więc uprzęż, która daje nam bezpieczeństwo utrzymuje nas w naturalnej pozycji jaką widać na zdjęciach. Oczywiście należy zaznaczyć, że kupując voucher na taką atrakcję mamy możliwość wykonania skoku. Powtórzę możliwość. Skok należy oddać samodzielnie, nikt nikogo nie popchnie. Motywujące jest odliczanie, które jest zarazem wyznaczniem momentu skoku. Jeśli już zdecydujemy się zrobić krok do przodu, czeka nas 2 sekundy swobodnego spadania, które podobno każdy odczuwa inaczej. Po spadku lina przeciąga nas ponad plażą w geście delikatnego hamowania, więc jeszcze chwilę unosimy się nad ziemią, co jest porównywalne do karuzeli łańcuchowej.


Czy się bałam? Strach siedzi w głowie, zawsze jest jakaś obawa (zwłaszcza, że podpisujemy się na oświadczeniu, że bierzemy pod uwagę ryzyko sportów ekstremalnych). Najtrudniejsze jest się przełamać i wykonać krok do przodu, jednak potem, gdy wiesz, że lecisz i tego nie cofniesz pozostaje adrenalina i radość płynąca z tego, co się dzieje. Skok, spadanie, lot.. sky is the limit!*

*Eee no i po zejściu może trochę nogi są jak z waty ;)

Poniżej zamieszczam jeszcze dla Was gifa zrobionego ze zdjęć okiem mojego faceta - zobaczcie jak skok wyglądał dla obserwatorów na dole, a także nagranie z kamery sportowej przedstawiające co widzi skoczek.


12 komentarzy:

Dziękuję za odwiedziny i każdy komentarz ♥

Copyright © 2014 Maleńka bloguje , Blogger