Balsam do ciała w mgiełce Avon

Najchętniej robię zakupy stacjonarnie - zawsze można sobie przymierzyć, dotknąć czy skorzystać z testera. Sprawdza się to w każdej dziedzinie życia. Wydaje mi się, że właśnie dlatego nie mam pociągu do zamawiania kosmetyków z katalogu. Choć w podstawówce wraz z koleżankami pachniałyśmy wszystkimi stronami, na których można było poznać zapach poprzez pocieranie kartki. Czasem jednak coś mnie skusi i zamówię. Tak było w przypadku tego balsamu w mgiełce.

Koleżanka z pracy podrzuciła katalog, wszyscy po kolei coś wybrali, więc i ja skusiłam się na mgiełki zapachowe, a po chwili dobrałam również balsam w mgiełce Refreshing Lagoon. Wybór dość spontaniczny, spowodowany promocją na kosmetyki z danej strony. Choć przyznam, niewątpliwie przekonujący był również atomizer w kosmetyku do smarowania ciała - coś fajnego dla takiego balsamowego leniuszka jak ja. 

Wygląd buteleczki jest identyczny jak w przypadku popularnych mgiełek zapachowych marki Avon. Plastikowa buteleczka o pojemności 100 ml, atomizer, etykieta pasująca do serii kosmetyków. Nic szczególnego, a jednak ta prostota urzeka. Buteleczka jest mała i poręczna, dzięki czemu świetnie nadaje się do spakowania do walizki na urlop.
Pod względem składu urzeka brakiem parafiny. W 'środku' znajdziemy natomiast glicerynę oraz masło shea - niestety ten drugi jest w składzie dość daleko - za substancją odpowiedzialną za zapach. Jednak mimo to marka już może się poszczycić jego obecnością.

Jeśli chodzi o względy czysto konsumenckie...

Balsam nawilża, jednak jest to przeciętne działanie. Obawiam się, że na przesuszoną latem skórę może być zbyt lekki, podobnie jak na okres zimowy. Nie można mu jednak odmówić lekkości, która w upały jest zbawienna - nie ma po nim uczucia oblepienia, a przechowywany w lodówce przyjemnie koi rozgrzaną skórę. Prostota i szybkość aplikacji również przemawiają na jego korzyść. Idealnie sprawdzi się u balsamowych leniuszków czy tych w ciągłym biegu. Wydajność wypada całkiem przyzwoicie, ponieważ atomizer odpowiednio dozuje, a niewielka ilość wystarcza do posmarowania fragmentu ciała.
W opakowaniu balsam wygląda na błękitny, jednak po psiknięiu to najzwyklejsza biel. Producent obiecuje zapach gruszki i owoców cytrusowych, do czego nazwa Lagoon zupełnie mi nie pasuje. Według mnie zapach jest odświeżający, choć nie toaletowy, jednak nieco chemiczny.
Czy bym go poleciła? I tak i nie. Jeśli potrzebujesz silnego nawilżenia to lepiej sobie odpuść. Jednak jeśli sytuacja Twojej skóry jest dobra, a Ty jedynie chcesz wyrobić w sobie nawyk regularności oraz uzupełnić pielęgnację to warto go sprawdzić. Kosztuje grosze (ok 11 zł normalnie, ok 5 zł w promocji), więc nie będzie to majątek wyrzucony w błoto jeśli nie przypadnie Ci do gustu.

Znasz ten produkt?
Lubisz zamawiać kosmetyki z katalogu czy wolisz przejść się do drogerii?

9 komentarzy:

  1. Szkoda, że w Opolu nie ma sklepu stacjonarnego Avon, bo kupowałabym takie cudeńka. Zamawianie przez konsultantkę to dla mnie za dużo zachodu.

    Obserwuję:) http://www.karminoweusta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mojej skóry produkty avon to jak tortury xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że nie ma tego uczucia oblepienia - nienawidzę tego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie na pewno byłby za lekki. Z Avonu zamawiałam tylko zapachowe mgiełki oraz perfumy

    OdpowiedzUsuń
  5. myślę, że latem miałby się szansę u mnie sprawdzić, na pewno nie teraz;/

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo lubię je latem, ale nie ten zapach, tego zapachu nie cierpię ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kupiłam niedawno inny zapach właśnie dlatego, że nie lubię się smarować a teraz łatwiej mi to przychodzi :)

    OdpowiedzUsuń
  8. hmmm może latem bym się skusiła, ale teraz wolę treściwe masełka ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i każdy komentarz ♥

Copyright © 2014 Maleńka bloguje , Blogger