• Bielenda • Maseczka dla niej i dla niego

Zmuszenie do siedzenia w domu sprzyja wzmożonej pielęgnacji, na przykład robieniu maseczek. Poprzedni wpis o masce Tołpy wzbudził Wasze zainteresowanie, tak więc pozostaję w temacie. Normalną sprawą jest, że produkt, który sprawdził się u mnie nie koniecznie musi podobnie wypaść u Was. Dzisiaj będzie o moim kosmetycznym rozczarowaniu, choć nie spodziewałabym się tego.


Markę Bielenda znam od dawna i lubię ich produkty. Miałam do czynienia z różnymi maseczkami, serią węglową czy zieloną herbatą. Bez wahania sięgnęłam zatem po maseczkę dla dwojga - byłą to dla mnie szansa na namówienie mojego faceta na zastosowanie tego typu środku do pielęgnacji cery. Niestety sam zapach już mocno zniechęcał - dla mnie czuć było w nim woń super glue. Idąc za zasadą, że czasem dla urody trzeba się nacierpieć np depilacja (auć!) nie zraziłam się, jednak maseczka nie przyniosła oczekiwanych efektów wyzerowania sebum, zwężenia i oczyszczenia porów. Faktycznie po zdjęciu maseczki cera była wygładzona, jednak chciałabym zauważyć, że po zdjęciu każdej maski typu peel off taki efekt jest odczuwalny. Możliwe, że faktycznie chwilowo sebum zostało opanowane, ale mimo wszystko jestem, a w zasadzie mogę powiedzieć, że jesteśmy rozczarowani.

A czy Wy znacie tą maseczkę i macie wyrobione o niej własne zdanie?


4 komentarze:

  1. Mam w zapasach tę maseczkę, ale jeszcze jej nie używaliśmy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy raz widzę tą maseczkę na oczy ^_^

    OdpowiedzUsuń
  3. Odkąd wyszła ta maseczka, o której piszesz to nasi faceci zaczęli je stosować. W końcu się przekonali :) Na sobie nie robiłam jeszcze, ale mojego mężczyzny widać, że po 5 kuracjach maseczką widać efekty.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe produkty muszę je przetestować na sobie i zobaczymy, ale dobrze że pokazujesz jak Ci się sprawdziły.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i każdy komentarz ♥

Copyright © 2014 Maleńka bloguje , Blogger