• Lirene • Żel pod prysznic z olejkiem - mango&jaśmin oraz argan&marula

• Lirene • Żel pod prysznic z olejkiem - mango&jaśmin oraz argan&marula

Pierwszy dzień jesieni wychwalałam na instagramie za piękną pogodę, natomiast dzisiaj już widzę za oknem aurę typowo jesienną. Od rana wilgoć, ciemność i mgła. Można by rzec, że rozpoczynamy sezon na pielęgnację jesienną, gdyż zaraz atakować będą nas wiatry i ogrzewanie, jednak osobiście wolę od razu stawiać na nawilżanie, a nie czekać na taką potrzebę. W przypadku żeli pod prysznic zawsze pisałam Wam, że nie oczekuję od nich nawilżania, jednak nie mogę zaakceptować przesuszania skóry. O ile zdarza mi się wciąż kupować losowo wybrane kosmetyki do kąpieli, to coraz chętniej sięgam po żele z zawartością olejków. Jednym z takich wyborów były żele pod prysznic z olejkiem Lirene. Jak się sprawdziły? 


W drogeriach dostępne są trzy wersje zapachowe produktów z serii shower oil - mango&jaśmin, argan&marula oraz makadamia&monoi. Dwie pierwsze widzicie na zdjęciach, tak więc możecie być pewni, że ich używałam. Mają konkretne zapachy wyróżniające się olejami, na których bazują. W moim odczuciu podczas używania kosmetyku czuć o wiele przyjemniejszy zapach niż po otwarciu plastikowej buteleczki. Butelka jest wygodna w użyciu, dozuje odpowiednią ilość kosmetyku i pozwala śledzić zużycie dzięki przejrzystym ściankom.
Sam żel jest nieco lejący, choć nie można powiedzieć, że rzadki; jest całkiem wydajny. Nieco ślizga się po ciele i niekontrolowany z niego spływa, ale również nie najgorzej się pieni. Choć bazuje na silnym środku myjącym SLS nie przesusza skóry. W wersji z mango dopatrzyłam się w składzie parafiny, jednakże nie zauważyłam charakterystycznego dla niej działania, czyli zapychania czy tłustej warstwy na ciele. Choć składy kosmetyków nie są idealne chętnie po nie sięgam, przekonały mnie do olejków w kosmetykach myjących. Zaznaczę również, że oprócz zapachu nie zauważyłam większych różnic pomiędzy żelami. Skóra jest po nich domyta i nie swędzi. Na wizażu spotkałam się również z opinią, że jest to dobry kosmetyk do demakijażu - sama jednak uważam, że są w tym celu stworzone odrębne kosmetyki i nie zalecam takiego ich spożytkowania.

A Ty jakiego kosmetyku do mycia ciała obecnie używasz?
☛ Metamorfoza moich stóp - jak dbać o stopy aby nie wstydzić się ich pokazywać ‽

☛ Metamorfoza moich stóp - jak dbać o stopy aby nie wstydzić się ich pokazywać ‽

Za małolata uwielbiałam malować paznokcie u stóp - czy lato czy zima królowała na nich czerwień, która nie umykała oczom domowników. Chętnie nosiłam również odkryte obuwie - całym rokiem mogłam chodzić w japonkach - po dworze jak i po domu. Później coś się zadziało - pojawił się jakiś kompleks, wstydziłam się swoich stóp, a skoro latem i tak wybierałam trampki, czeszki lub adidasy, więc nie musiałam pamiętać o pielęgnacji stóp. I to był błąd. Później nie mogłam poradzić sobie z suchymi, wręcz szorstkimi piętami. Miałam nadzieję, że sprawę rozwiąże okazjonalnie nałożony na noc byle jaki krem, a rano obudzę się ze stópkami jak niemowlak. Myliłam się. Czekała mnie żmudna droga, testowanie kremów, których zapach na ogół mi nie odpowiadał, wydawanie kolejnych pieniędzy na plastikowe tarki.. Aż postanowiłam zebrać się w sobie. Poczytałam o hitach innych koleżanek po fachu, czyli blogerek. Trafiłam na interesujące produkty i korzystając z wakacyjnej promocji Rossmanna zakupiłam je, a teraz? Wystarczy mi je zastosować 1 lub 2 razy na tydzień i cieszyć się nienagannym wyglądem stóp.

O czym warto pamiętać?

Stopy niosą nas przez życie. Testują nowe, często niewygodne buty, które je ocierają lub powodują potliwość. Dla efektu wow znoszą pioruńsko wysokie szpilki, a także zostają same kiedy te okazują się niewygodne i z nóg trafiają do ręki. Chodzą boso po plaży, ale również po mieszkaniu. Czasem uderzą małym palcem w róg szafki. Niektóre mają problem z haluskami, innym wrastają paznokcie. To jest taka sama część ciała, która wymaga pielęgnacji jak włosy czy brzuch. Im fundujemy maski czy masaże wodne, a co ze stopami, które ryzykują grzybicę na basenie? No właśnie.

Poniżej przedstawiam moje niezawodne trio pielęgnacyjne. Wyzwolić się z kiepskiego wyglądu stóp pomogła mi przede wszystkim luksusowa tarka do stóp Ewy Schmitt (ok 30 zł). Jest to zupełnie inna tarka niż te, których używałam wcześniej. Nie chodzi o sam wygląd, że jest bardziej elegancka. Siła tkwi w materiale ściernym. Na ogół można spotkać coś na pierwszy rzut oka przypominający pumeks, jednakże po bliższym kontakcie okazuje się być marnym, wykruszającym się plastikiem lub coś w rodzaju pilnika/papieru ściernego. Takie produkty nie wpływały na estetykę moich stóp. W przypadku tej tarki mamy do czynienia z minerałem - korundem o dwóch gradacjach do stopniowego stosowania. Korund w trakcie używania produktu nie wykrusza się ani nie przyjmuje martwego naskórka, natomiast wyczyszczenie produktu to jedynie opłukanie go pod bieżącą wodą. Tarka jest wodoodporna, można stosować ją na sucho lub mokro, jednak ja preferuję i polecam ten drugi wariant. Po użyciu tarki moje stopy są pozbawione szorstkiej warstwy, są miękkie i gładkie, a efekt potęgują zamiennie używane kremy.


Krem do stóp Kneipp na zrogowaciały naskórek (ok 30 zł) podobnie jak tarkę kupiłam z polecenia Justyny Hushaaabye. W skuteczny kosmetyk również trzeba zainwestować, a Kneipp kusi nie tylko jakością, ale i dobrym składem. W drogeriach można trafić jeszcze masło do stóp z tej samej serii (kilka złotych droższe), jednak konsystencja obecnie używanego przeze mnie kremu jest na tyle zwarta, że i z tego produktu będą zadowoleni fani gęstszych specyfików.
Skład kremu bogaty jest w mocznik (25%), wyciąg z nagietka, pantenol, witaminę E, olej jojoba, mentol, olej z rozmarynu.. oraz pomarańczowy olejek eteryczny, któremu zawdzięczamy przyjemny zapach i działanie dezodorujące. Działanie ma świetne - jak dotąd nawet codziennie używane kremy nie dawały efektu takiego jak ten stosowany max 2 razy w tygodniu. Stopy są gładkie i miękkie, chwilę po aplikacji otulone warstewką ochronną, która w żaden sposób nie jest śliska itp.

Skład: Aqua (Water), Urea, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Sodium Lactate, Glycerin, Polyglyceryl-3 Polyricinoleate, Sorbitan Oleate, Hydrogenated Vegetable Oil, Calendula Officinalis (Marigold) Flower Extract1, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Peel Oil, Panthenol, Tocopheryl Acetate, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Oil, Litsea Cubeba Fruit Oil, Menthol, Citral, Limonene, Geraniol, Citronellol, Linalool,Eugenol, Parfum (Fragrance), Magnesium Sulfate, Sucrose Polystearate, Lactic Acid, Tocopherol. /1Z kontrolowanej uprawy ekologicznej.


Zamiennie z kremem Kneipp stosuję Sorbet jeżynowy do pielęgnacji pięt z Polskiej Spiżarni Urody (Pollena - m.in. Biały Jeleń). Niestety nie można go kupić solo, a jedynie w drewnianej skrzynce wraz z 15 innymi produktami do różnych stref ciała (twarz, łokcie, pośladki - TUTAJ znajdziecie więcej infotmacji). Otrzymałam go jako upominek podczas jednych z targów kosmetycznych. Jego atutami jest lekka konsystencja, piękny jeżynowy zapach oraz skład, który również jest atrakcyjny. Podobnie do Kneipp znajdziemy w nim mocznik i pantenol, a ponadto ekstrakt z jeżyn czy glicerynę. Sorbet szybko się wchłania, pozostawia gładkie stopy i wrażenie jakbyśmy używali produktu w żelu. Świetnie sprawdzał mi się letnimi wieczorami.

skład:mocznik, gliceryna, pantenol, Questice Liquid, emolient pozyskiwany z masła shea, antocyjaniny, izomerat sacharydowy, ekstrakt z owocu jeżyny.

Znacie już mój sposób na stopy. Dzięki tym 3 produktom mogę spać spokojnie, a w czasie wyjazdu zastosować jedynie ten sam balsam, którego używam do ciała bez uszczerbku na moich stopach. Powiedzcie jak sytuacja wygląda u Was - czy lubicie pielęgnację stóp i jakich produktów używacie.
Copyright © 2014 Maleńka bloguje , Blogger