• Novaclear Atopis • kosmetyki na problemy skórne (sucha, atopowa skóra)

• Novaclear Atopis • kosmetyki na problemy skórne (sucha, atopowa skóra)

Od pewnego czasu borykam się z bardzo suchą skórą, która wręcz swędzi. U mnie jest to skutek zarówno przebytej choroby, nieregularne balsamowanie ciała spowodowane wiecznym pośpiechem, a także uczęszczanie na basen, czyli chlorowana woda. Na me męki pomaga użycie kremu do ciała, jednak chwilowe zaniedbanie powoduje przywrócenie sytuacji. Czy jest na to jakaś rada? Kończę właśnie zużywać kosmetyki, które otrzymałam do przetestowania. Pod lupę brałam żel do mycia twarzy i ciała oraz intensywny krem NovaClear ATOPIS stworzony z myślą o suchej, atopowej skórze. Jak sobie radzi z takim wyzwaniem?


Kosmetyki ATOPIS są dostępne w wybranych aptekach w dwóch różnych pojemnościach 100, 200 i 500 ml. Najczęściej spotykana forma opakowania to tubka, choć występuje również słoiczek i butelka z pompką. Używanie tubek jest wygodne - cały produkt zbiera się przy otworze, więc nie ma ryzyka, że kosmetyk utknie w środku i się zmarnuje. W tym przypadku również nie spotkałam się z problemem, aby wydobywało się więcej kosmetyku niż potrzeba.
Zapachy kosmetyków do najprzyjemniejszych nie należą, jednakże nie zaliczają się także do tych, których używamy dla przyjemności, lecz aby zapobiec uczuciu suchej skóry. Jeśli chodzi o żel pod prysznic to dla mnie pachnie on neutralnie, a zapach szybko się ulatnia. Szczerze przyznam jednak, że bliżej mu do męskiego kosmetyku pod względem zapachu. Co do kremu tutaj chyba najlepsze będzie porównanie, którego użył mój facet. Krem pachnie.. asfaltem. Jest to dość specyficzny zapach, jednak czego się nie znosi, aby było dobrze?


Kosmetyki w moim odczuciu spełniają się w swojej roli - skóra po ich użyciu nie jest przesuszona, a po kilku użyciach wręcz odzyskuje pożądane nawilżenie. Efekt jest zarówno wyczuwalny jak i zauważalny. Oprócz newralgicznych suchych punktów takich jak łokcie czy kolana, najbardziej męczę się z łydkami. Widać na nich białe ślady po zadrapaniu, a czasem nieposmarowane po kąpieli uwidaczniają. Balsam pozbywał się problemu suchości skóry czy jej swędzenia, jednak jak wspominałam wcześniej pod względem zapachu niestety nie jest da mnie - używanie go męczy mnie. Co innego w przypadku żelu pod prysznic - neutralny zapach, wygodne opakowanie i dobre działanie. Używałam tego produktu głównie pod prysznicem i jedynie do ciała, ale mogę powiedzieć, że nawilżał moją skórę. Sprawdzał się świetnie również zamiast pianki do golenia - podczas golenia maszynka zwinnie sunęła po żelu, obywało się bez zacięć, a po wyjściu spod prysznica niekoniecznie musiałam używać kremu do ciała, gdzie w innych wypadkach jest to obligatoryjna czynność. Żel Atopis mogę zatem polecić z całego serca. Jedyne na co uczulam to fakt, żeby nie napalać się na rajskie zapachy, lecz typowo aptecznego glutka.
Kosmetyki są bogate w składniki aktywne takie jak olej konopny, pantenol, alantoina, glicerynę, ekstrakt z korzenia lukrecji czy witaminę e. Każdy składnik troszczy się o kondycję skóry, jej odpowiedni poziom nawilżenia, gładkość, regenerację czy działanie przeciwzapalne. Trzeba przyznać, że jest to kompozycja udana i oby jak najwięcej kosmetyków z takimi dobrociami w składzie. 


Kto z Was boryka się z suchą/atopową skórą? Jakich kosmetyków używacie?
Jaki jest Wasz przepis na komfort Waszej skóry?

zBLOGowani.pl
Testujemy marzenia: Dream jump

Testujemy marzenia: Dream jump

Dzisiaj mam dla Was kolejny post dotyczący moich zajawek, który zarazem będzie przedstawieniem akcji #chcętoprzeżyć. To inicjatywa Katalogu marzeń, do której udało mi się dostać jakiś czas temu. Akcja już na pierwszy rzut oka wydaje się fantastyczna - kilka atrakcji do wyboru, możliwość przetestowania ich za darmo, niesamowite przeżycia i liczne wspomnienia. Największy minus to fakt, że nie wszyscy mogą przejść do kolejnego etapu, więc liczę na Was i Wasze wsparcie. Dzięki Wam mam szansę spełniać swoje marzenia i zdawać z nich relację. 



W minioną środę miałam okazję zrealizować swoje pierwsze wybrane marzenie, którym był dream jump z 2 wież - Centrum sportów w Warszawie. Taką atrakcję wybrałam spośród kilku propozycji - m.in. wakeboardingu, gokartów czy spływu kajakowego. Jestem zadowolona z wyboru i wiem, że jeszcze nie raz odwiedzę warszawskie 2 wieże. Organizatorzy skoków mają w ofercie jeszcze kilka innych, interesujących form aktywności. Ale do rzeczy..
Jedyne na co bezwzględnie liczyłam to pogoda, ponieważ przy złej pogodzie niestety skoki się nie odbywają. Pogoda w kratkę i dwuzmianowa praca niestety nie jest do końca przychylna w trakcie ekspresowego planowania i rezerwacji jak w tym przypadku. Na szczęście mimo różnych przeciwności udało mi się oddać skok w pierwszym zarezerwowanym terminie. Zapytacie jak było? Świetnie!


Skok odbywa się z 30 m wysokości, a ja nie mam lęku wysokości. Rok temu skakałam na bungee we Władysławowie z dwukrotnie wyższego punktu. Mogę zatem porównać te dwa skoki i stwierdzić różnicę. Bungee standardowo kojarzy się ze skokiem na linie i dyndaniem do góry nogami. Dream jump został zaprojektowany tak, aby skok był komfortowy, więc uprzęż, która daje nam bezpieczeństwo utrzymuje nas w naturalnej pozycji jaką widać na zdjęciach. Oczywiście należy zaznaczyć, że kupując voucher na taką atrakcję mamy możliwość wykonania skoku. Powtórzę możliwość. Skok należy oddać samodzielnie, nikt nikogo nie popchnie. Motywujące jest odliczanie, które jest zarazem wyznaczniem momentu skoku. Jeśli już zdecydujemy się zrobić krok do przodu, czeka nas 2 sekundy swobodnego spadania, które podobno każdy odczuwa inaczej. Po spadku lina przeciąga nas ponad plażą w geście delikatnego hamowania, więc jeszcze chwilę unosimy się nad ziemią, co jest porównywalne do karuzeli łańcuchowej.


Czy się bałam? Strach siedzi w głowie, zawsze jest jakaś obawa (zwłaszcza, że podpisujemy się na oświadczeniu, że bierzemy pod uwagę ryzyko sportów ekstremalnych). Najtrudniejsze jest się przełamać i wykonać krok do przodu, jednak potem, gdy wiesz, że lecisz i tego nie cofniesz pozostaje adrenalina i radość płynąca z tego, co się dzieje. Skok, spadanie, lot.. sky is the limit!*

*Eee no i po zejściu może trochę nogi są jak z waty ;)

Poniżej zamieszczam jeszcze dla Was gifa zrobionego ze zdjęć okiem mojego faceta - zobaczcie jak skok wyglądał dla obserwatorów na dole, a także nagranie z kamery sportowej przedstawiające co widzi skoczek.


Domowa mikrodermabrazja - przeciwtrądzikowy peeling do twarzy Nacomi

Domowa mikrodermabrazja - przeciwtrądzikowy peeling do twarzy Nacomi

Markę Nacomi poniekąd znałam - wiedziałam jakie produkty mają w asortymencie, czym się cechują, a także dużo słyszałam o jej produktach - oczywiście głównie w superlatywach, jednak do pewnego czasu tak naprawdę sama żadnego z nich nie używałam. Któregoś dnia wpadłam do Hebe po krem pod oczy i trafiłam na promocję peelingów do twarzy Nacomi - wybrałam najbardziej odpowiadający mojej cerze według opisu i już wieczorem zrobiłam mu pierwszy test. Jak się sprawdził?


Peeling znajduje się w przejrzystym opakowaniu, więc od samego początku można kontrolować stan zużycia kosmetyku. Tubka ma 75 ml pojemności, a cena waha się w granicach 20 złotych, a mi udało się kupić go mniej więcej za połowę ceny. Czytałam opinie, że połowie opakowania kosmetyk potrafi się rozdzielić i nie daje się go używać, jednak w moim przypadku taka sytuacja na szczęście nie zaistniała. Mogę powiedzieć, że używam go już od kilku miesięcy, a kosmetyk jest bardzo wydajny. Naprawę niewiele kosmetyku potrzeba, aby starczyło go na całą twarz.

Jeśli chodzi o samo działanie kosmetyku to jestem zadowolona, ponieważ drobniutkie ziarenka korundu sprawiają, że jest to dobry peeling mechaniczny, mały zdzierak. Konsystencja kosmetyku jest drobinowo-olejowa. Spójrzmy na skład, prawie idealny, naturalny, pełen olejów oraz  korund. Używając peelingu odnoszę wrażenie jakbym smarowała twarz tłustym kremem z drobinkami, Niestety nie stałam się fanką konsystencji, bo choć resztki nawilżających olejów mogę zmyć żelem, tonikiem lub micelem, po prostu irytuje mnie ten fakt. Druga rzecz, które nie do końca przekonuje mnie do peelingu to jego specyficzny, nieco ziołowy zapach zapach.

Podsumowując ciężko jednoznacznie ocenić mi ten kosmetyki - o ile działanie ma bardzo dobre, to przeszkadzają mi w nim dwie rzeczy. Niezaprzeczalnie kosmetyk usuwa suche skórki, nawilża i nie pozostawia ściągniętej cery, jednakże dla mnie na minus jest jego konsystencja i zapach. Nie zniechęcajcie się tym, ponieważ są osoby, które bardzo go lubią i cenią.




Skład: Vitis Vinifera Seed Oil, Alumina, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Ricinus Communis Seed Oil, Glycerine, Simmondsia Chinensis Oil, Tocopheryl Acetate, Aqua, Sucrose Laurate, Equisetum Arvense Extract, Urtica Dioica Extract, Parfum, CI 47005, CI 42090, CI 73015


Jakie peelingi lubicie?
Jakie macie doświadczenia z kosmetykami Nacomi?
Copyright © 2014 Maleńka bloguje , Blogger