• Nivea • Olejek w balsamie Kwiat pomarańczy i olejek awokado

• Nivea • Olejek w balsamie Kwiat pomarańczy i olejek awokado

W ostatnim czasie jakoś brakuje mi chęci do tego z czym nigdy nie było problemu - do pisania, nakładania maseczek.. Tym razem jednak mogę śmiało powiedzieć, że chętnie eksperymentuję z makijażem - prawie nie ma dnia, kiedy cuduję z różnymi cieniami do powiek. Pojawił się również progres w moich zużyciach smarowideł do ciała. Dzisiaj nastał ten dzień, kiedy zdenkowałam olejek w balsamie Nivea kwiat pomarańczy i olejek awokado. Jak sprawdził się ten produkt u mnie?


Otrzymując ten produkt z Klubu Przyjaciółek Nivea sądziłam, że będzie to silnie nawilżający natłuszczający produkt, którego aplikacja zupełnie nie będzie mi odpowiadała. Kilka pierwszych użyć od razu przekonało mnie do tego produktu - jakże się myliłam w jego przypadku! Olejek w balsamie to lekki produkt, który sprawia wrażenie nieco rozwodnionego balsamu. Dzięki nieco rzadszej formule łatwo rozprowadza się po skórze bez efektu tępoty. Aplikacja przebiega szybko i komfortowo, a kosmetyk dodatkowo szybko się wchłania pozostawiając skórę gładką i miękką tuż po aplikacji.


Kosmetyk jest przeznaczony do skóry normalnej i suchej, choć osobiście stwierdzam, że niestety nie jest aż tak dobry. Stosowany codziennie faktycznie koi moją suchą skórę, ale wystarczy jeden dzień przerwy i moja skóra jest sucha jak wiór. Niestety skład produktu nie powala substancjami nawilżającymi i produkt ma działanie raczej krótkotrwałe. Ponadto przykra uwaga - potrafi szczypać nałożony po goleniu/depilacji nóg. Uważam, że nie jest to zły produkt, jednak jego przeznaczenie skierowałabym do mało wymagających osób.

Jeśli jesteście zainteresowani produktem to podpowiem Wam, że oprócz Kwiatu pomarańczy i olejku awokado dostępne są jeszcze Wanilia i olejek migdałowy, Kwiat wiśni i olejek jojoba, Róża i olejek arganowy oraz Kakao i olejek makadamia, a każdy z tych produktów przeznaczony jest do skóry normalnej i suchej.

• AA • Bubble Mask, czyli maska bąbelkowa - Nawilżenie i świeżość aloes i zielona herbata

• AA • Bubble Mask, czyli maska bąbelkowa - Nawilżenie i świeżość aloes i zielona herbata

Co ze mnie za blogerka?! Kosmetyk szturmem wchodzi na salony, a ja mimo, że posiadam go już od dłuższego czasu dopiero teraz znalazłam czas na zrobienie mu zdjęć i wypróbowanie. Abyście dobrze mnie zrozumieli, maseczkę bąbelkową AA otrzymałam na szkoleniu zapoznającym z nową linią kosmetyków tej marki zanim weszły one jeszcze do sprzedaży w Rossmannie.. Wstyd! Niestety muszę przyznać, że dopiero ostatnio porządnie się wzięłam za zużywanie maseczkowych zapasów, dzięki czemu trafiłam na prawie zapomnianą już przeze mnie bubble mask.


Maseczki bubble mask AA (4 rodzaje) pojawiły się w Rossmannie na 25 lecie istnienia drogerii w Polsce wraz z kilkoma innymi seriami kosmetyków - m.in. podkłady, kosmetyki dla pielęgnacji mamy i dziecka, pielęgnacja młodej cery. Wiele osób zainteresowanych kosmetycznym półświatkiem od razu zwęszyła podobiznę do koreańskich maseczek bąblujących, więc od samego początku budziły zainteresowanie klientów. Maseczki wahają się w cenie 5-8 zł w zależności od promocji, co patrząc na 2 aplikacje produktu wydaje się być rozsądną ceną. Ich design przykuwa wzrok, graficy tworzący opakowanie mocno zainspirowali się pop artem, dzięki czemu moim zdaniem bardzo łatwo trafiają do grupy odbiorców, którą stanowią nastolatki i młode kobiety. Im młodsza grupa tym lepiej, gdyż maseczka, którą wypróbowałam niestety nie oferuje zbyt wiele..
Moja bubble mask nawilżenie i świeżość ma delikatnie żelową formułę, którą nakładamy na oczyszczoną i wilgotną cerę. Chwilę później możemy zaobserwować jak na naszej twarzy pojawiają się bąbelki, delikatna pianka. Proces ten trwa kilka minut, następnie pozostałości maseczki należy wklepać, aby cera wypiła jeszcze trochę kosmetyku, a na sam koniec należy ją dokładnie zmyć. Podczas bąblowania czuć jakby delikatne musowanie na twarzy, jakby skóra miała sama oddychać - dla mnie było to odprężające doświadczenie. Po wmasowaniu resztek maseczki moja cera był cała lepka - dla mnie jest to efekt nie do przyjęcia, więc nie mogłam doczekać się jej zmycia. Po usunięciu resztek maseczki.. niestety nie zauważyłam różnicy. Cera była nawilżona w takim samym stopniu jak po użyciu zwykłego kremu nawilżającego, który stosuję na co dzień, maseczka przyniosła uczucie świeżości takie, jak każda inna maseczka. Odnoszę wrażenie, że cały fun polega na działaniu maseczki, jeśli rozumieć przez to jak się zachowuje po aplikacji. Niestety nie daje za dużo efektów od siebie..


Tak jak wspomniałam w sprzedaży są dostępne 4 warianty maseczek - nawilżanie i świeżość (aloes/zielona herbata), oczyszczanie i energia (24k złoto/aktywny węgiel), elastyczność i gładkość (olej arganowy/kolagen) oraz wygładzenie i nawilżanie (alga różowa/kwas hialuronowy). Myślę, że warto je wypróbować choćby za ciekawy efekt jaki daje pienienie się maseczek, zwyczajnie dla relaksu lub aby po prostu przekonać się o jej działaniu na własnej skórze i możliwości wydania werdyktu.
☄ Openbox - Wrześniowy Shinybox Coś pięknego

☄ Openbox - Wrześniowy Shinybox Coś pięknego

Wrześniowego shinyboxa wyczekiwałam bardzo długo. Nie dość, że zawsze pudełeczko jest wysyłane po 20-stym każdego, to moje dodatkowo utknęło gdzieś po drodze na poczcie. Na szczęście gdy szczęśliwie dotarło mogę cieszyć się jego zawartością. Wrześniowe pudełeczko zawierało również mały upominek dla mężczyzn z okazji Dnia Chłopaka. Jesteście ciekawi zawartości? Muszę przyznać, że tym razem było wiele produktów wymiennych, więc boxy różniły się między sobą znacząco..


Upominek dla mężczyzn stanowi żel pod prysznic STR8 Ahead (13 zł/400 ml), który podobno był wymienny 1 z 2, jednak brak listy produktów w moim pudełeczku powoduje, że nie wiem co innego można było trafić w zestawie. Upominek ten trafił do klientek, które wypełniły ankietę dotyczącą właśnie tego, czy w boxie ma pojawić się coś dla panów. Drugim wymogiem było, aby wrześniowe pudełeczko było minimum drugim w aktywnej subskrypcji lub pakiecie. Jak widać spełniłam warunki ;)


Kolejnym produktem wymiennym w pudełeczku jest naturalny dezodorant ałunowy Beaute Marrakech w sprayu (13,64zł/100 ml) to moje kolejne spotkanie z marką poprzez Shinybox (wcześniej była to woda różana). Choć mam swoich ulubieńców w kategorii ochrony przed poceniem, to z chęcią wypróbuję to nowe dla mnie rozwiązanie. Wcześniej miałam do czynienia jedynie z kryształem ałunu.


W pudełeczku znalazłam również duet szampon i odżywka do włosów Aussie w wersji travel size (7,99 zł/90ml, 7,99 zł/75 ml). Wprawdzie w najbliższym czasie nie szykuje mi się chyba żaden wyjazd, jednak miniaturki to świetny pomysł, aby sprawdzić na sobie działanie nieznanych dotąd kosmetyków.


Ostatnio w pracy koleżanka zachwalała mi kremy Biotanique do twarzy, a tymczasem będę miała okazję przetestować na swojej skórze naturalny krem odżywczy Biotanique (5,99 zł/75 ml). Ostatnio coraz lepiej idzie mi regularne smarowanie ciała, więc jest szansa, że szybko trafi do użycia, gdyż kilka produktów do ciała mam akurat na wykończeniu.


Zawsze w Shinyboxie cieszyły mnie kosmetyki niedostępne na każdym rogu, nieco droższe, bardziej premium. W tym zestawie mocno zaskoczono mnie produktem Cougar, czyli olejkiem do twarzy z brazylijską papają i kwasem hialuronowym (111zł/30 ml), który pomimo, że był produktem wymiennym to szczęśliwie do mnie trafił. Z pewnością wypróbuję ten produkt lada dzień - spodziewam się po nim wiele, ale jak będzie zobaczymy.


Kolejne miłe zaskoczenie w pudełeczku to kolejny produkt wymienny, który szczęśliwie do mnie trafił, czyli serum z kwasem hialuronowym 3% Hialu Pure (21,90/10ml). Tak się właśnie składa, że właśnie wykańczam obecnie używane serum do twarzy, więc ten produkt równie szybko trafi do użycia. Już się cieszę na widok pipety - to wygodne i higieniczne rozwiązanie.


Jestem bardzo zadowolona z wrześniowego pudełeczka. Los się do mnie uśmiechnął i trafiły do mnie same produkty, które z pewnością zużyję bez przekazywania ich dalej. No z wyjątkiem męskiego żelu pod prysznic oczywiście. Patrząc na listę produktów wymiennych (m.in. Chantal, Insight, Kueshi, Sape) mam nadzieję, że październikowe pudełeczko mnie nie rozczaruje przykładowo tandetną szminką. Trzymam kciuki za to, aby było choć w połowie tak rewelacyjne jak obecne.
• Schauma • Szampon Nature moments (woda kokosowa & kwiat lotosu)

• Schauma • Szampon Nature moments (woda kokosowa & kwiat lotosu)

Istnieją kosmetyki, które w jakiś sposób wołają do mnie z półki. Podoba mi się opakowanie czy etykieta, jednak nie biorę ich do koszyka i nie hasam radośnie do kasy. Dlaczego? Dlatego, że względy wizualne to nie wszystko lub dlatego, że inne produkty danej marki się u mnie nie sprawdziły, więc obawiam się kolejnego rozczarowania. W ostatnim czasie tak kuszą mnie kosmetyki z wodą kokosową - w oko wpadł mi żel pod prysznic z Fa Coconut water oraz szampon Schauma Nature moments. Szampony Schauma raczej się u mnie nie sprawdzają, jednak gdy otrzymałam tego gagatka w extraboxie Create your style przygotowanym przez Shiny to go wypróbowałam. Jak się sprawdził?

Przeczytaj również: Openbox Create your style by Schwarzkopf


W serii Nature moments znajdziecie trzy różne szampony: zwiększający objętość do włosów cienkich i bez objętości z ziołami prowansalskimi i lawendą, wzmacniający do włosów słabych i delikatnych z ekstraktem z miodu i olejem z opuncji figowej oraz nawilżająco-regenerujący do włosów suchych i bardzo suchych z wodą kokosową i kwiatem lotosu. Wszystkie wersje dostaniecie w marketach i znanych drogeriach w cenie 8-12 zł za sztukę (400 ml).


Schauma Nature Moments woda kokosowa i kwiat lotosu - szampon nawilżająco-regenerujący do włosów suchych i bardzo suchych

Ten szampon to dla mnie jeden z wielu, których obecnie używam. Wiadomo jeden jest w jednej łazience, drugi w drugiej, trzeci u chłopaka, a i w kosmetyczce, którą ostatnio miałam na wyjeździe znajduje się inny. Ten produkt przyciągnął moją uwagę wyglądam, o czym pisałam na początku wpisu. Buteleczka tego kosmetyku wygląda świeżo, nieco kojarzy mi się z egzotycznym latem. Etykieta jest przejrzysta, a kolor opakowania iście naturalny. Kosmetyk ma w sobie dużo dobrego - keratynę pantenol, olej jojoba, ekstrakt z kokosa oraz kwiatu lotosu oraz olej rycynowy, jednak odnoszę wrażenie, że wszystko to przyćmiewa SLS. Nie zrozumcie mnie źle - moje włosy przetłuszczające się u nasady najłatwiej oczyścić szamponem z jego dodatkiem, jednak w tym wypadku SLS hamuje chyba wszystkie dobre funkcje tego kosmetyku. Moje włosy po umyciu są niesforne - są tępe w dotyku, nieco się plączą i nie czuć, że są nawilżone - ten efekt przynosi jedynie odżywka do włosów. Pomimo tego szampon dobrze oczyszcza włosy, jednak do moich ulubieńców nie trafi, gdyż nawet wśród drogeryjnych szamponów jestem w stanie znaleźć lepsze rozwiązania.


Jakich szamponów używacie na co dzień?
Copyright © 2014 Maleńka bloguje , Blogger