• Bridgewater Candle • Welcome home

Patrzę za okno - widzę drzewa pokryte śniegiem, zimny puch na łąkach i trawnikach, na drodze niestety pluchę, ale nie taki nastrój chciałam odwzorować. Wbrew pozorom wszechobecnego zimna nadchodzi najgorętszy okres w roku. Teraz, wraz z początkiem grudnia można powiedzieć, że święta nadchodzą. Pozostały niespełna 24 dni do Wigilii, momentu łamania się opłatkiem, wręczania prezentów, śpiewania kolęd czy wspólnego oglądania świątecznych filmów. Świąteczne przeboje rozbrzmiały już w radiostacjach, legalnie można słuchać Last Christmas bez zagrożenia, że Mikołaj zabije elfa (tak mi spaczył rzeczywistość chłopak!). Dzisiaj przychodzę do Was z pierwszym grudniowym wpisem w ramach blogowego przygotowania się do świąt, czyli #blogmas. Dzisiaj będzie o świecy, która stoi całym rokiem w oczekiwaniu na ten magiczny okres. Jak pachnie?


Świeca wygląda niesamowicie, znacząco odróżnia się od popularnych marek takich jak Yankee czy Kringle. Wyróżnia się minimalizmem - nie posiada klasycznej etykiety i nieco rustykalnym wieczkiem. W porównaniu do znanych marek kosztuje podobnie ok 115 zł za 524 g, czyli nieco mniej niż Yankee lub Kringle. Na plus jednak zasługuje wosk sojowy, który łatwo się topi, a więc równomiernie się pali. Przyznam szczerze, że to pierwsze moje spotkanie z tą marką - świecę udało mi się wygrać na blogu u Nuneczki. Choć świeca jest już u mnie od dwóch lat, to zużycie jest minimalne, a to ze względu na moc zapachu.
Zapach świecy to kolejna wariacja na temat kuchennych zapachów świątecznych. W tej świecy obecne są nie tylko przyprawy charakterystyczne dla pierniczków - korzenne, z przeważającym cynamonem, ale również owoce z kompotu z suszu - jabłka, śliwki. Zapach idealnie skomponowany, mocny, wyrazisty, szybko wypełnia pomieszczenie. Na tyle szybko, że czasem rozpalenie go do ścianek w moim pokoju może spowodować ból głowy, dlatego polecam go raczej do otwartych pomieszczeń, np otwartych salonów, salonów z aneksem kuchennym, dużych pokoi.
Mi osobiście kojarzy się ze świętami kilka lat wstecz, kiedy jadąc do rodziny mieszkającej na wsi jechało się z łopatą, aby w razie zakopania się w potężnych ilościach śniegu jakoś dojechać na czas, na wigilijną kolację. Kiedy zwyczajowo mężczyzna wchodzi pierwszy do domu, ot tak na szczęście, część rodziny już czeka przy stole, lampki na choince migają, a zapachy mieszają się - czuć i ciasteczka, i świeże gałązki świerku.. A na rozgrzanie się dostajemy kompot z suszu lub barszcz czerwony. To były święta!

8 komentarzy:

  1. Nie wiem czy to zapach dla mnie :) Ale podoba mi się słój :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Opakowanie jest po prostu przepiękne. Takie eleganckie <3 Muszę się nią zainteresować!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja narazie jestem wierna YC :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Brzmi cudnie! W tym roku Blogmas odpuściłam 😝

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapach chyba nie dla mnie :) miałam jedną również o świątecznym zapachu świece od nich, ale poszła w świat. Nie wpadłam w ich urok :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie kojarzę tych świec, ale wygląda świetnie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kompletnie nie znam świec tej marki, sądzę po opisie, że zapach mógłby mi się spodobać:) Przyjemnie go opisałaś:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ładna świeca, jej kolor kojarzył mi się z jakimiś owocami leśnymi. A tutaj taka niespodzianka.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i każdy komentarz ♥

Copyright © 2014 Maleńka bloguje , Blogger