Pierwsze wrażenie: Chantarelle, seria Royal glow clinic

Wciąż szukam swojego ideału wśród kremów do twarzy. Próbuję wielu marek, różnych składów, jednak wciąż nie trafiłam na taki, z którym chciałabym wejść w dłuższą relację. Tym raz miałam okazję sięgnąć po trio - krem na dzień, na noc oraz serum do twarzy i pod oczy Chantarelle z linii Royal Glow Clinic. Jest to rewitalizująca seria witaminowa dla skóry szarej, zmęczonej i pozbawionej blasku, czyli takiej jak moja pracowitej zimy. Jesteście ciekawi jak się sprawdziły? 

Na start kilka słów o marce: Chantarelle to marka premimum dermokosmetyków, kosmeoceutyków i nieinwazyjnych urządzeń laserowych dla specjalistycznej pielęgnacji urody. Znaczenie Chantarelle to 'śpiewać jej', i taką właśnie melodyjnie skomponowaną pielęgnacją zajmuje się marka. Celem również jest nieinwazyjne dbanie o piękno. Marka istnieje od 2005, z roku na rok wprowadza nowe technologie, tworzy nowe linie kosmetyków oraz wkracza na nowe rynki sprzedaży.

Dlaczego wybrałam linię Royal glow clinic?
Skusiła mnie obietnica producenta, że krem jest idealny nie tylko na co dzień, ale również przed wielkim wyjściem, czyli już jednorazowe użycie da efekt głębokiego nawilżenie, wygładzenia mikrobruzd i rozświetlenia. Może nie potrzebuję jeszcze wygładzania zmarszczek, ale lepiej zapobiegać niż leczyć, jednak mocno nastawiłam się na rozpromienienie cery, która przez niewyspanie, niekorzystną aurę nieco zgubiła koloryt, który w niej lubię i poszarzała.

Każda linia kosmetyków ma identyczną szatę graficzną - takie same kartoniki czy słoiczki. Royal glow clinic charakteryzuje miedziano-czarny kartonik, który otrzymujemy w folii wraz z naklejką producenta w polskim języku. W środku odnajdujemy kartę z produktami całej linii oraz najważniejsze - szklane słoiczki z zakrętkami, które łapią odciski palców, a pod nimi znajdują się jeszcze zabezpieczenia - w przypadku kremów są to plastikowe przegródki, a w przypadku serum coś jak tekturka. Bardzo pozytywnie na to patrzę - niby nie są to kosmetyki sprzedawane w drogerii, ale mimo wszystko ktoś zadbał o to, by wścibskie paluchy nie miały dostępu do zawartości.

Konsystencja kremów jest podobna - różnią się jedynie kolorem. Od razu czuć, że są treściwe i mają bogaty skład. Dobrze rozprowadzają się po cerze, wystarczy niewielka ilość, by pokryć całą twarz kosmetykiem. Większa ilość na mojej skórze skłonnej do przetłuszczania to grzech, więc mogę spać spokojnie i nie przejmować się, że szybko dobiję dna - kremy będą wydajne.

Uważam, że jeszcze zbyt krótko używam tych kosmetyków, aby wydać pełną opinię, jednak pierwsze wrażenie jest pozytywne i mam nadzieję, że to się nie zmieni.
Kremy i serum bardzo dobrze nawilżają twarz - wyczuwalna jest miękkość i aksamitność, czyli tak jak obiecuje producent. Pierwotnie wyczuwałam obecność kremów na twarzy, jednak mniejsza dawka zaprzestała temu efektowi. Oprócz nawilżenia, produkty dają efekt glow na twarzy. Cieszę się, że moja cera jest rozświetlona, jednak uważam, że przy cerze mieszanej/tłustej efekt jest zbyt duży i może być porównywany ze świeceniem.

Krem na dzień (170zł/50ml) dobrze sprawuje się pod makijażem - nie pojawiają się żadne problemy (nadmierne świecenie, szybciej ścierający się makijaż). Jedyne co mnie drażni w nim, to utrzymujący się zapach - nie jest zbyt nachalny, ale jednak wolę, gdy zapach kremu do twarzy po aplikacji znika. Pojawiła mi się 2-3 razy też taka sytuacja, że strasznie piekły mnie oczy. Nie jestem w 100% pewna, że to jego wina, ale wiele na to wskazuje - czasem kompozycja zapachowa drażni oczy, a poza tym to jedyny kosmetyk jaki w tamtym okresie zmieniłam. Problem jednak ustąpił, więc nie drążyłam dalej tego tematu. Plusem jest obecność filtru UVA/UVB SPF20 - nieodczuwalny, ale od razu jest się jakoś takim spokojniejszym człowiekiem ;) Krem na noc (165zł/50ml) nie spowodował u mnie żadnych niedogodności, mogę stwierdzić, że to z nim z całej trójki polubiłam się najbardziej. Dobrze nawilża cerę bez dodatkowego jej obciążania (nie raz po kremach na noc zdarzało mi się wstać z niemiłą niespodzianką na twarzy if you know what I mean). Serum (165zł/30ml) natomiast jest świetnym uzupełnieniem pielęgnacji tymi dwoma specyfikami.

Poniżej zamieszczam dla Was opisy producenta oraz składy kosmetyków, które zostały przedstawione w poście.
Fakt, iż otrzymałam produkt do testów w ramach współpracy nie wpłynął na moją opinię.

Znacie tą markę, mieliście do czynienia z tymi kosmetykami?

6 komentarzy:

  1. jak dla mnie to nowość kosmetyczną, nie znam niestety

    _________________________
    www.justynapolska.com
    Fashion & Makeup

    OdpowiedzUsuń
  2. super, też używam tych kosmetyków :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam kosmetyków tej marki. Mi właśnie skończył się nawilżacz, ale mam już swój ideał i nie szukam niczego nowego:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na Twoją opinię po dłuższym używaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwszy raz się spotykam z tą firmą :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i każdy komentarz ♥

Copyright © 2014 Maleńka bloguje , Blogger